Policjant skazany na dwa lata więzienia. Kara to przestroga

Nawet dzieci w przedszkolu wiedzą, kto broni porządku, wykrywa przestępstwa. To policjanci. Policja cieszy się ogromnym zaufaniem w naszym społeczeństwie. Ale niestety - jak pokazuje ta sprawa - nie wszyscy są na właściwym miejscu i we właściwym czasie, pełniąc te obowiązki. Tym wymaganiom całkowicie nie sprostał Marek J. - powiedziała w uzasadnieniu sędzia Justyna Gosiewska.

Wczoraj Sąd Rejonowy w Białymstoku wydał wyrok w sprawie dwóch białostockich funkcjonariuszy, którzy - jak wynika z aktu oskarżenia - chcieli wrobić niewinnego człowieka w handel narkotykami. Bo w czasie kontroli jeden z policjantów podrzucił mu do auta zawiniątko z marihuaną.

Sąd skazał 50-letniego Marka J. - który jest już na emeryturze - na dwa lata i 10 miesięcy więzienia. Funkcjonariusz będzie też musiał zapłacić pokrzywdzonemu - wrobionemu pracownikowi urzędu kontroli skarbowej - 30 tysięcy złotych zadośćuczynienia.

Wyrok - po uprawomocnieniu się - ma też zostać podany do publicznej wiadomości.

Drugi z oskarżonych - 45-letni Wojciech Z., który był podwładnym Marka J., opuścił sąd jako niewinny człowiek. Będzie mógł wrócić na służbę, bo do tej pory był zawieszony.

Śledczy ustalili, że zatrzymanie do kontroli volkswagena pokrzywdzonego nie było przypadkowe. Marek J. chciał znaleźć narkotyki i tak sprawić, by urzędnik stał się podejrzanym w śledztwie. Dlatego wrzucił za fotel pasażera trzy gramy marihuany w foliowej torebce. To było 19 października 2011 roku na Dojlidach.

Według sądu, policjant mógł działać na zlecenie osoby, przeciwko której pokrzywdzony prowadził kontrolę, a jej wyniki były negatywne dla kontrolowanego. Wyrok jest nieprawomocny. Obrońca Marka J. się z nim nie zgadza.

- Wyrok rzeczywiście jest przestrogą dla funkcjonariuszy. By nie byli nadgorliwi, bo trafią na ławę oskarżonych - skomentował.