Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podlaskie losy w VIII Liceum Ogólnokształcącym im. króla Kazimierza Wielkiego

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Autorzy pracy w rozmowie z ppłk. Tadeuszem Gołaszewskim ("Lis") , jednym z organizatorów ucieczki w więzieniu w Białymstoku
Autorzy pracy w rozmowie z ppłk. Tadeuszem Gołaszewskim ("Lis") , jednym z organizatorów ucieczki w więzieniu w Białymstoku
Wspólnota historyków - opiekunów i uczniów - z VIII Liceum Ogólnokształcącego im. króla Kazimierza Wielkiego w Białymstoku znów przypomniała o sobie. Ukazał się tom XI serii "Podlaskie losy". Tym razem bardziej opasły i obejmujący tematy z lat 1905-2013.

Litwin nasz zły sąsiad - Natalia Ciupak i Anna Kalicka natrudziły się solidnie, by zachować "w tym temacie" bezstronność, "chociaż w niektórych momentach było o nią bardzo trudno". Ozdobą teksu jest bez wątpienia wywiad z prof. Uniwersytetu w Białymstoku Krzysztofem Buchowskim. Przytoczę dwa fragmenty, pierwszy o sytuacji w Wilnie po przyłączeniu miasta do II RP: "Litwini nie chcieli się z tym zgodzić, rozpętało się piekło propagandowe, bo zaczęli tworzyć fikcyjny obraz, że Polacy okupują Wilno, że terroryzują Litwinów, a tam tych Litwinów było jak kot napłakał - jedynie 2 proc. mieszkańców. Natomiast stworzyli ogromną propagandę, że tamtejsi mieszkańcy są polonizowani i poddawani pod rząd polski. Co najważniejsze, uwierzyli w to, że tak jest". Konkluzja końcowa historyka brzmi: "Nie da się stwierdzić, kto winny jest tym negatywnym relacjom polsko-litewskim, jakie są jego perspektywy".

Słyszałem opinię, że obecne przejawy antypolskości na Litwie wynikają w znacznej mierze z tego, że Polska szybciej się rozwija, wybiła się na pozycję lidera wśród nowych państw w Unii Europejskiej. Przykro ponoć patrzeć na taką dysproporcję potokom Giedymina i wielkiego księcia Witolda, mającym w dodatku jeszcze większe od nas problemy narodowe, w tym wynikające z emigracji młodych obywateli.

Rosyjskie ślady w Białymstoku

Bardzo mało o nich mówimy, a obecnie to wręcz strach pisać o Rosjanach, chyba że mocno negatywnie. Czwórka autorów wytypowała następujące ślady: herb Białegostoku (bo podzielony według wzorca narzuconego przez carat, czyli w pas - poziomo, a nie w słup - pionowo), dokumenty w archiwum, sobór Zmartwychwstania Pańskiego (stał na obecnym pl. Wolności), tramwaj konny - "konka", groby na cmentarzu przy ul. Wysockiego (w tym generałów carskich), sobór św. Mikołaja przy ul. Lipowej, Mikołaj Kawelin (patronuje nowej restauracji), studzienka kanalizacyjna przy ul. Warszawskiej (liczy sobie ponad 100 lat), dworzec kolejowy, pogrom żydowski z 1906 r. (pomnik ofiar stoi na cmentarzu na Wygodzie), rosyjski garnizon (koszary), biali Rosjanie osiadli w Białymstoku po I wojnie światowej.

Dobór, to moim zdaniem nieco przypadkowy i mocno niepełny jak na 108 lat rządów carskich w Białymstoku, okupację z lat "pierwszego Sowieta" (1939-1941) i powojenne zniewolenie. Za to gratuluję relacji Romana Czerskiego, którego przodkowie o nazwisku Czułkow przyjechali na Białostocczyznę w 1838 r.: pradziadek uratował 57 Żydów w 1906 r., dziadek walczył jako ułan 10 Pułku Ułanów Litewskich. Są też perełki w opowieściach Wandy Kułak. Dziewczynka zapamiętała wierszyk: "Jak ja jechał/ koło młyna/ wyszła dzieuka/ kak drabina/ jak ja na nią/ pohladałsia/ to ze strachu ja …". Kiedy zaś rodzinę odwiedził Stanisław Maczek, to mama polonistka wystroiła Wandzię i chciała, by córka powiedziała generałowi wierszyk. Ta zaś wyrecytowała: "Jak jechał koło młyna…".

Wymiana

Opuszczę następne rozdziały, pierwszy o ucieczce z więzienia białostockiego w dniu 9 maja 1945 r. (pisałem o tym niedawno), a drugi zatytułowany "Nie żałuję", czyli spojrzenie na czas "Solidarności" oczyma Dariusza Boguckiego, studenta naszej (uniwersyteckiej) filologii polskiej. Rafał Liedke i Adrian Pura podjęli temat poważno-żartobliwy, czyli przyjaźni polsko-radzieckiej pod postacią wymiany między szkołami zawodowymi z Białegostoku i Grodna pod koniec lat. 80. Poważnej, bo odbywanej pod patronatem (nadzorem) kilku wysokich organów władz, a żartobliwej, bo młodzi mieli oczy szeroko otwarte i widzieli, że król jest nagi. Przeżycia zaczynały się od kontroli celnej, a punkt następny stanowiło powitanie. Jedzenie "zawierało mnóstwo tłuszczu, cukru, napoje słodzono trzema-czteroma łyżeczkami cukru, co dla nas było niepojęte. Pamiętam, że część z nas odchorowała ten poczęstunek, bo wątroba nie wytrzymywała takiego rodzaju jedzenia".

W grupach dorosłych wątroby też nie wytrzymywały, ale z zupełnie innego powodu. Ciąg dalszy obfitował w zdarzenia kształcące. Kiedy na bazarze miejscowa milicja pochwyciła wicedyrektora szkoły z torbami pełnymi towaru i poprowadziła go na posterunek, to uczniowie postanowili swego "dyra" wykupić, poszli w ślad za patrolem z wódką i kartonem papierosów. Operacja zakończyła się sukcesem. W konspiracji przeprowadzano dwustronne dyskusje, kto był największym zbrodniarzem świata (nasi opowiadali się za Stalinem, grodnianie obstawali, że jednak Hitler) i czy Katyń oraz Chatyń to ta sama miejscowość

Z towarem po "demoludach"

Ten dział geografii handlowej opisał Albert Żochowski, korzystając także z oficjalnych statystyk. Autor rozpoczął od kierunku strategicznego: "Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica", czyli z towarem do ZSRR. Pamiętam, jak pewien mieszkaniec Sokółki dziwił się, jak to jest. On bez niczyjego wsparcia, za to pokonując liczne przeszkody prowadził handel z towarzyszami tak skutecznie, że pobudował sobie dom. - Patrz pan - mówił - a państwo nasze ma swoje wagony, swoich celników, swoje sklepy i na handlu z Sowietami tylko traci. Jak to możliwe? Był taki czas, że do Białegostoku zwożono z całej Polski parasolki, a do Grodna po te "zontiki" przyjeżdżali kupcy aż z Syberii. Mówiono, że nasi kolejarze poprzyspawali do parowozów dodatkowe cylindry, by wypełniać je chodliwym towarem.

Albert Żochowski zaprezentował fakty i wnioski z wyjazdów handlowych na Litwę i Łotwę za Sowietów (tamtejsza ekspedientka pouczała, by nie pić za dużo kupionej wódki, bo potem śnią się białe niedźwiedzie), do bratanków na Węgry (mama ubrana w futro miała na głowie podwójną czapkę z lisów, pod futrem kilka kartonów papierosów, a do tego była przepasana pościelą), do Pepików (samochodem, a nie czołgiem) i w gości do towarzysza Tito (Jugosławia), gdzie obracano jawnie dolarami. Najobszerniejszy podrozdział traktuje o wyjazdach na Białoruś, ale głównie w czasie dawno minionym, bo obecnie to telewizory wozi się w tamtą stronę.

Skontrum

Dokonałem bardzo stronniczego wyboru, ale zapewniam, że cały ten tom wart jest co najmniej starannego przejrzenia. Promocja odbyła się przed tygodniem w obecności Zbigniewa Gluzy, prezesa Ośrodka Karta. We wstępie do anonsowanej publikacji pan Zbigniew wyraził radość, że chyba jednak nie jest tak źle z zainteresowaniami młodzieży historią.

Przykład podlaski gość uznał za wyjątkowo krzepiący, łącznie w 11 tomach, na 3 tys. stron zaprezentowało wyniki swych badań 139 młodych autorów z VIII LO w Białymstoku. Nadsyłali oni swe prace na konkurs Ośrodka Karta "Historia Bliska", prowadzony w latach 1996 -2013, zdobyli 18 nagród i 27 wyróżnień. To są fantastyczne osiągnięcia, rekordowe w skali Polski. Były one możliwe i dzięki żarliwości dyrekcji oraz nauczycieli, wsparciu wydawcy (Benkowski), dobrych rad historyków akademickich.

Trzeba mieć nadzieję, że choć konkurs Karty dobiegł końca, to "Podlaskie losy" będą kontynuowane. Pomóżmy zatem, a i król Kazimierz Wielki (patron szkoły) będzie nam wdzięczny.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny