- W życiu by mi do głowy nie przyszło, że coś takiego może się zdarzyć - mówi mężczyzna, który woli pozostać anonimowy. - Bo niby gdzie ma być pewniej, niż w banku?
Dwieście tysięcy to oszczędności gromadzone przez wiele lat. - Trzymałem je wcześniej w domu - opowiada. - Bałem się, że jak to wpłacę na konto, wiadomość szybko się rozejdzie. Zdarza się, że różnego rodzaju bankowe informacje przedostają się do bandytów. A potem są problemy typu porwania czy wymuszanie pieniędzy.
Nasz rozmówca twierdzi, że zamierzał schowaną w skrytce kwotę przeznaczyć na zakup jakiejś nieruchomości. - Pewnie gdybym wcześniej coś znalazł, nie byłoby problemu skradzionych pieniędzy - zauważa.
Nie wiadomo jednak, co w tym przypadku znaczy "wcześniej". Dzisiaj nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, kiedy 200 tysięcy mogło zamienić się w gazetowy papier.
Skrytkę w suwalskim oddziale Pekao SA mężczyzna wynajął w ubiegłym roku. Pieniądze znajdowały się w reklamówkach. Do środka zajrzał dlatego, że chciał dać część pieniędzy synowi.
Skrytkę sejfową, przynajmniej teoretycznie, można otworzyć jedynie w obecności osoby, która ją wynajmuje oraz pracownika banku. Ten pierwszy dysponuje kluczem do jednego zamka, drugi - do drugiego. Właściciel schowka podejrzewa, że ktoś z pracowników banku mógł dysponować duplikatem jego klucza.
- No bo jak to wytłumaczyć? Ja sam sobie przecież pociętych gazet nie podrzuciłem - denerwuje się.
Kierownictwo suwalskiego oddziału Pekao SA nie chce w tej sprawie rozmawiać i odsyła do warszawskiego rzecznika prasowego firmy. Tatiana Kuwak-Frentzel, zastępca rzecznika, też jednak nie jest zbyt rozmowna. Odmawia udzielenia odpowiedzi na jakiekolwiek szczegółowe pytania. Np. o zabezpieczenia skrytek znajdujących się w banku. - W tej sprawie postępowanie prowadzi policja i mamy nadzieję, że wszystko zostanie szybko wyjaśnione - mówi.
Policja natomiast, dla dobra śledztwa, jest równie tajemnicza. Udało nam się jedynie dowiedzieć, że ze skrytki pobrane zostały odciski palców i skrupulatnie analizowana jest dokumentacja bankowa dotycząca wejść do tego pomieszczenia.
- Cała moja nadzieja w policji - dodaje właściciel 200 tysięcy. - Jeżeli oni nie znajdą winnego, pieniądze przepadły. Okazuje się, że bank nie ponosi odpowiedzialności za to, co się do skrytek wkłada.
Tatiana Kuwak-Frentzel to potwierdza. - Zachowujemy pieczę nad samą skrytką sejfową, ale nie nad tym, co nasi klienci tam wkładają - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?