Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opowieści rodzinne na podstawie familijnej fotografii

Adam Czesław Dobroński
13 maja 1935 r.  Zygmunt Wiński z żoną Marią i trójką dzieci. Dziewczynka z torbą to Zenobia.
13 maja 1935 r. Zygmunt Wiński z żoną Marią i trójką dzieci. Dziewczynka z torbą to Zenobia.
Córka Klara Wińska jako panienka rozpoczęła naukę w Gimnazjum Żeńskim im. ks. Anny z Sapiehów Jabłonowskiej. Szkoła uchodziła za elitarną, niektóre młode damy były dowożone bryczkami.

Tym razem była to rozmowa w bloku przy ulicy Piastowskiej, przy herbacie i sękaczu. A opowiadała pani Zenobia Wróblewska-Bocian, z domu Wińska.

13 maja 1935 r., po udanych, aczkolwiek niedużych zakupach, wracali ulicą Lipową: Zygmunt Wiński z żoną Marią oraz trójką dzieci: starszą córką Klarą, młodszą Zenobią i synem Tadeuszem. Moja rozmówczyni miała wówczas niespełna pięć lat, ale dzielnie dźwigała przed sobą torbę z nabytkami.

Jej chrzestna i przyjaciółka domu Stanisława Milewska uzupełniała rodzinną piątkę. Postacią bez wątpienia najważniejszą był pan Zygmunt. Syn bogatego chłopa (szlachcica) z Winnej koło Ciechanowca zdobył jeszcze za cara średnie wykształcenie. Z Czyżewa w końcu 1918 r. poszedł na ochotnika do tworzącego się w rejonie Pietkowa 10. Pułku Ułanów. Jako mańkut miał kłopoty z wywijaniem szablą, więc ostał się kwatermistrzem. Żywił swych kolegów aż pod Kijowem, potem na szlakach odwrotu. Kiedy decydowały się w połowie sierpnia 1920 r. losy Warszawy, on leżał ranny w stołecznym szpitalu. Wysoki, szczera, inteligentna i uśmiechnięta twarz, inwalida wojenny, lekko utykający na nogę.

Zygmunt miał dostać z rodzinnych działów 7 hektarów gruntu, Maria była biedna i bez szkół. Zapachniało mezaliansem, ona w proteście postanowiła wyjechać do Starosielc, on dotarł tam tydzień później. Zdani tylko na siebie, wiedli trudny żywot. Zygmunt był gońcem w fabryce tytoniowej, potem jednak doceniono jego wykształcenie, został magazynierem.

W 1937 r. przeszedł na wysoką emeryturę i rodzina przeniosła się na gospodarstwo z dwoma hektarami sadu na kolonii Zalesie. Przenosiny miały tę korzyść, że Sowieci nie wywieźli ich na wschód.

Córka Klara Wińska jako panienka rozpoczęła naukę w Gimnazjum Żeńskim im. ks. Anny z Sapiehów Jabłonowskiej. Było to możliwe dzięki przywilejom należnym inwalidom wojennym. Szkoła uchodziła za elitarną, niektóre młode damy były dowożone bryczkami. Klara wyszła za mąż za Stefana Kamińskiego. To długa opowieść o losie żołnierza AK, który z polecenia organizacji zatrudnił się na posterunku żandarmerii w Topczewie. Władza, zwana ludową, skazała go za to na dziesięć lat więzienia.

Tadeusz miał rozpocząć naukę 1 września 1939 r. w białostockim Gimnazjum Męskim im. Króla Zygmunta Augusta. Razem z ojcem znaleźli się w AK, kapral "Młodzik" brał udział w akcji "Burza". Aresztowany, twardo dowodził swej niewinności. Ten, który go wsypał, podczas konfrontacji wykazał łaskawość ("taki szczeniak nie należał"), Tadeusz odzyskał wolność. Po kilku tygodniach pojechał z kolegami ujawnić się. Umundurowani, z bronią (najlepszą na wszelki wypadek ukryto) zameldowali się w Bielsku. Młodzik stanął przed znanym sobie ubekiem, zasalutował.

Stanisława Milewska była sympatyczną sąsiadką, a chrzestną została w domu Wińskich, niemal tuż po narodzeniu Zenobii i jej siostry, która zmarła. Zenobia przetrwała kryzys pierwszych dni życia, przysparzała potem radości rodzicom. Wojna przerwała szczęśliwe dzieciństwo. Dziewczynka była świadkiem konspiracji ojca i brata, przechowywania pana Władysława, czyli Wolfa Charina (o tym więcej za tydzień), gry prowadzonej z żandarmami niemieckimi.

Po zakończeniu wojny była to rozgrywka o życie w warunkach trwającej walki między ludowymi wojskowymi i funkcjonariuszami oraz grupami leśnymi. Zenobia nie miała wątpliwości, gdzie jej miejsce, stała się łączniczką i sanitariuszką narodowców, dzięki czemu była "Teściowa" ma dziś stopień podporucznika. Aresztowana, kary uniknęła dzięki - to fakt - obłaskawieniu towarzysza sędziego, który na sali rozpraw zakołował głównym świadkiem. Wcześniej powiedział siostrom, że sądzi nie on, tylko paragraf.

Ojciec Zygmunt dostał też mały wyrok, ale mąż Zenobii przesiedział w więzieniu (wzięli go niespełna rok po ślubie) i przepracował w kopalni węgla pięć lat.

Powiecie Państwo, że smętne to wspominanie. Niezupełnie się z tym zgadzam, bo czas wycisza żale, za to pamięć przypomina życzliwych ludzi. Tacy byli i wśród żandarmów niemieckich w Topczewie, żołnierzy KBW, towarzyszy oficerów, ludzi z pseudonimami, pojawiających się i znikających w Zalesiu, Topczewie, Hodyszewie. Z pewnością wszędzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny