Biskup rzymskokatolicki, który uratował ojca Luisa Diaza, ujawnił, że ten poprosił go o odnowienie małżeństwo po tym, jak stracił obrączkę ślubną podczas 13-dniowego porwania. Najciekawsze w tej sytuacji jest to, że ojciec czwórki dzieci sformalizował swój związek z mamą Luisa Diaza dopiero w zeszłym roku.
Ksiądz prałat Francisco Ceballos powiedział, że Luis Manuel Diaz poprosił go o poprowadzenie ceremonii, podczas której odnowi przysięgę małżeńską z Cilenis Marulandą. Para została wzięta jako zakładnicy 28 października. Cilenis została porzucona na poboczu drogi w pobliżu swojego rodzinnego miasta Barrancas wkrótce potem, ale jej 58-letni mąż został zabrany w kierunku gór Perija na granicy Kolumbii z Wenezuelą i pozostał uwięziony przez lewicowych porywaczy z ELN, a stan ten trwał aż do czwartku.
Teraz odpoczywa po tym, jak wrócił szczęśliwie do domu i spotkał się z rodziną. Rozmawiał też ze swoim synem, gwiazdą Liverpoolu, który musiał odpuścić swoje normalne powinności piłkarskie na początku dramatu porwania, ale szybko wrócił na Wyspy i wszedł z ławki w ostatnią niedzielę, aby strzelić wyrównującego gola dla Liverpoolu w wyjazdowym meczu z Luton.
Ksiądz prałat Ceballos nie wnikał w okoliczności, w jakich Luis Manuel rozstał się ze swoją obrączką. Natomiast odnośnie ceremonii obiecał: "Na pewno zrobimy to, kiedy tylko zechcą".
Wiadomo również, że ojciec piłkarza doznał w trakcie porwania kontuzji kolana. Biskup ujawnił wcześniej kolumbijskiej stacji radiowej, że Diaz był zmuszany do chodzenia dzień i noc podczas swojej niewoli.
Mówiąc o emocjonalnym momencie, w którym spotkał się z nim, gdy został uwolniony, powiedział: "To bardzo wzruszający moment, kiedy widzisz przed sobą osobę, która została pozbawiona wolności. Spotkałem go na ścieżce, którą szedł. Byłem pierwszą osobą, która go zobaczyła. Przytuliłam go, a on zaczął płakać. Był bardzo poruszony emocjami i bardzo zmęczony długimi trasami, które musiał pokonywać w lesie. Powiedział mi, że musiał chodzić nieprzerwanie przez dwa dni plus kolejne cztery, kiedy został porwany. Z 13 dni, w których był więziony, szedł przez sześć dni dniem i nocą.
Lewicowa grupa rebeliantów ELN przyznała się do porwania ojca Diaza pod koniec zeszłego tygodnia. Stwierdzono, że zbrodni dokonała regionalna jednostka o nazwie Północny Front Wojenny. Porwania cywilów były od zawsze tradycyjną praktyką ELN. Grupa marksistowsko-leninowska została założona w 1964 roku przez radykalnych katolików zainspirowanych rewolucją komunistyczną na Kubie. Stali oni za zamachem bombowym w styczniu 2019 r. w akademii policyjnej w Bogocie, w którym zginęło 21 osób, a 68 zostało rannych, co czyni go jednym z najbardziej śmiercionośnych ataków w historii kolumbijskiej stolicy.
Rozmowy pokojowe między ELN a rządem kolumbijskim trwają od marca 2020 r., kiedy to grupa partyzancka ogłosiła jednostronne zawieszenie broni, chociaż nadal bierze niewinnych ludzi jako zakładników i żąda za nich okupu. Diaz upierał się, że jego wyjście na wolność nie było połączone z przekazaniem żadnych pieniędzy na okup. Jego żona od wielu dni żarliwie błagała porywaczy, aby uwolnili jej męża.