Od września w budynku Zespołu Szkół w Michałowie działa niepubliczne gimnazjum. Założyła je fundacja "Pomoc Zespołowi Szkół w Michałowie".
- Rodzice prosili nas o to. Przedyskutowaliśmy sprawę i utworzyliśmy przy liceum gimnazjum - wyjaśnia Dorota Burak, dyrektorka Zespołu Szkół.
Szkoła według dyrektorki była potrzebna. Dziś chodzi do niej - co jest ewenementem w skali kraju - dwoje uczniów.
- Nie wiem czy siedzą w oddzielnych ławkach, czy w parze, bo nie przebywam na lekcjach - mówi nam dyrektorka.
Przepychanki władzy
Sytuacja zadziwia burmistrza Michałowa Marka Nazarkę.
- A co będzie jeśli jedno z nich zachoruje? Drugie zostanie samo z nauczycielem? To tak, jakby przed szefem posadzić przez osiem godzin samego pracownika - ironizuje burmistrz.
W szkole uczy się dwójka dzieci. Jedno jest z Michałowa drugie - z Zabłudowa
Trudno odmówić mu racji, ale dyrektorka ma kontrargument. Oskarża burmistrza, że sam się przyczynił do takiej sytuacji. To właśnie Marek Nazarko zwlekał z rejestracją niepublicznego gimnazjum.
- Na jego prowadzenie dostaliśmy zezwolenie dopiero pod koniec sierpnia, a wniosek o rejestrację złożyliśmy w urzędzie już w marcu. Do końca wakacji nie byliśmy pewni, czy szkoła w ogóle ruszy - mówi Dorota Burak.
Marek Nazarko ripostuje: - Wniosek był niekompletny, a został uzupełniony dopiero w maju.
Ale od maja minęły trzy miesiące. Burmistrz jednak uważa, że dyrekcja mogła w tym czasie prowadzić rekrutację. - Uczniów może byłoby więcej - kontratakuje Marek Nazarko.
14 nauczycieli
Niepubliczne gimnazjum jest utrzymywane przez fundację, która z kolei wynajmuje pomieszczenia w budynku Zespołu Szkół.
- Od stycznia przyszłego roku dostaniemy subwencję na utrzymanie gimnazjum - wyjaśnia Dorota Burak. Wtedy pieniądze przekażą gminy Michałowo i Zabłudów, bo właśnie stamtąd pochodzą gimnazjaliści.
- Rocznie jeden uczeń będzie nas kosztował prawie 10 tysięcy złotych - przyznaje Marek Nazarko.
Dzieci w gimnazjum uczy aż czternastu nauczycieli. Ale gimnazjum im nie płaci. - Pedagodzy mają umowę o wolontariat - przekonuje dyrektorka ZS. Jednak po chwili przyznaje, że część z nich jest zatrudnionych w szkole średniej. I chociaż uczą oni w gimnazjum społecznie, to pensję dostają w Zespole Szkół.
- Ale nie stworzyliśmy gimnazjum, tylko dlatego, by nasi nauczyciele mieli dodatkowe godziny nauczania - zapewnia Dorota Burak.
Nie musimy wierzyć na słowo. Dowiedzieliśmy się bowiem w białostockim starostwie powiatowym (któremu podlega ZS), że placówka ma problemy z naborem.
- W liceum pierwsza klasa ruszyła, ale do technikum nie było rekrutacji. Młodzież wybiera białostockie szkoły - przyznaje Alina Dźwilewska ze starostwa powiatowego.
Bez sensu, ale nie bezprawnie
Władze oświatowe nie widzą problemu. - Prawo nie określa, ilu uczniów powinna liczyć szkoła - mówi Hanna Marek z podlaskiego kuratorium.
Zdziwiony jest za to ekonomista prof. Robert Ciborowski z Uniwersytetu w Białymstoku. - To nieporozumienie. Przecież to są ogromne koszty - mówi.
Uważa, że lepiej pieniądze wydać inaczej. - Na pewno taniej byłoby dowozić te dzieci do białostockich szkół - sądzi prof. Ciborowski.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?