Jedyne, czego się bałem, to żeby nie zrobić “grzybka" - śmieje się pan Tadeusz. - Byłoby wstyd wywrócić łódkę na dziewiczym rejsie.
O Tadeuszu Kulikowskim pisaliśmy w ubiegłym roku. 57-letni mechanik na co dzień prowadzi warsztat samochodowy. Lecz jego prawdziwą pasją jest drewno. Dlatego przez trzy lata, w każdej wolnej chwili, budował łódź żaglową.
Młodzieńcze marzenia
- W mazurskich jeziorach zakochałem się jeszcze będąc w wojsku w Giżycku - wspomina. - Byliśmy młodzi i żeglowaliśmy w każdej wolnej chwili. To wtedy postanowiłem, że w przyszłości będę miał własną łódź.
Choć plany jachtu żaglowego typu "Miś" kupił w 1976 roku, to budowę rozpoczął dopiero trzy lata temu. Swoim projektem wzbudził wśród sąsiadów duże zainteresowanie. Postanowili pomóc mu w realizacji niezwykłego marzenia.
Dobry sąsiad to skarb
- Zdobyli dla mnie dębowe drewno, a nawet maszt z żaglami do tego modelu łodzi - opowiada pan Tadeusz. - Jestem im za to wdzięczny.
Wkrótce jednak przerobił plany oryginalnego "Misia". Długość jachtu zmieniła się z 5,43 m do 3,8 m.
- Potrzebuję weekendowej łódki, którą sam mógłbym wodować, a później ładować na przyczepkę - wyjaśnia. - Oryginał był trochę za duży.
Własne "smakuje" lepiej
A przyczepę pod jacht również zbudował sam.
- Nie potrafię siedzieć bezczynnie - mówi. - Praca sprawia mi wiele przyjemności. A własnoręcznie wykonane przedmioty dają mi sporo satysfakcji.
Dlatego po dniu w warsztacie samochodowym oddaje się swojej pasji: pracy z drewnem. Sam zrobił meble, drzwi i okna w swoim mieszkaniu.
- Kiedyś grałem w turniejach tenisa stołowego w lidze "Kuriera Porannego - wspomina. - Potrzebny był stół do treningów, więc go zbudowałem.
Ponadto wielu jego znajomych do dziś ma rzeźby z drzewa lipowego, które własnoręcznie wykonał.
Czas na odpoczynek
Ale praca z drewnem i żeglarstwo to tylko niektóre z zamiłowań pana Tadeusza. Od wielu lat jest zapalonym wędkarzem i w miarę możliwości oddaje się swej pasji. W każdy wolny weekend wyjeżdża nad Siemianówkę powędkować.
- Nigdy nie łowiłem w stawie, nie rozumiem ludzi, którzy czerpią przyjemność z łapania hodowlanych ryb. Według mnie najbardziej chce się złapać rybę, która nie bierze! - śmieje się.
Od jakiegoś czasu jeździ też nad morze z przyjaciółmi. Wynajmują kuter i wędkują na otwartej wodzie. W domu zaś ze zniecierpliwieniem oczekuje go rodzina i znajomi. Ma dla nich zawsze świeże ryby, które najlepiej smakują z grilla.
- Już sam taki wyjazd to prawdziwa przygoda - zapewnia pan Tadeusz. - Na łonie natury naprawdę odpoczywam.
Dziewiczy rejs "Taana"
Ale na dziewiczy rejs swojej nowej łodzi wybrał zalew Siemianówka. Razem z żoną i znajomymi rozbili namioty nad samym brzegiem. Postawili maszt, zwodowali jacht. Oczywiście nie obyło się bez uroczystego nadania nazwy przy szampanie.
- “Taan" to zestawienie pierwszych liter mojego imienia i mojej żony Anny - tłumaczy.
Kiedy już rytuał został odprawiony wszyscy razem wypłynęli w rejs. Tym razem bez młodzieńczych szaleństw i popisowych zwrotów.
- Gdy byłem młodszy, często robiliśmy przechyły. Nieraz wywróciliśmy łódkę - wspomina pan Tadeusz. - Ale teraz pływam spokojnie i rekreacyjnie.
Choć przyznaje, że kiedy czuje na twarzy bryzę, przypominają mu się młodzieńcze lata i chętnie popływałby nieco “ostrzej".
Kolejny projekt
Zapytany o plany na przyszłość z uśmiechem odpowiada.
- Na pewno niedługo wezmę sobie krótki urlop, żeby jeszcze trochę pożeglować i oczywiście powędkować - mówi. - A jeśli chodzi o kolejny projekt, to z pewnością wyremontuję kuchnię. Żona już nie może się doczekać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?