Dopóki nic się nie dzieje w "Przeklętym promie" dzieje się wiele. Mats Strandberg rozpisuje na chór głosów historie ludzi, któzy postanawiają wypłynąć ze Szwecji w stronę Finlandii i trochę się zabawić. A że w Szwecji alkohol drogi, wolnocłowe bary przeżyją oblężenie. Jest emerytowana sekretarka, są dwie panie, które przyjechały specjalnie na podryw, panowie w kraciastych koszulach, a nawet para gejów. Sa barmani, ochroniarka, nastolatkowie. Każde z nich widzi co innego i w innym celu trafiło na prom. Upijają się,uprawiają seks, leczą frustracje.
Kiedy jednak pewien malec zanurza zęby w szyi jednego z bohaterów sielanka się kończy. I ta na pokładzie "przeklętego promu" i czytelnika. Nie, żebym nie lubił horrorów. Jednak widok krwi wylewającej się z ekranu wywołuje we mnie zdrowy śmiech - wszak kino służy ku rozrywce - od książek wymagam nieco więcej. Pogoń za ofiarami i krwawa jatka może zainteresują jakiegoś 12-latka bez dostępu do internetu, ale czytanie o tym w XXI wieku to jednak lekka przesada.
Pół książki jest naprawdę niezłe, choć bez polotu przetłumaczone przez Dominikę Górecką. Po co wprowadzać słowo "loser" do języka polskiego. Pani wie i ja wiem co to znaczy, ale nie da się znaleźć odpowiednika? Rozczarowany zakończeniem odkładam "Przeklęty prom" okradziony z kilku godzin życia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?