Gibbeah, zapomniana przez ludzi jamajska wioska, gdzieś w latach 50. XX wieku, okazuje się być polem potyczki bożych posłańców. Oczywiście nie tych z niebios, ale jak najbardziej realnych. Pastor Hector Bligh zwany przez miejscowych Rum Kaznodzieją, zgodnie z przezwiskiem nie trzeźwieje. Upadla się na oczach wiernych, aż pewnego dnia z domu bożego wyrzuci go jegomość każący nazywać się Apostołem Yorkiem. I wtedy się zacznie.
Walka o rząd dusz będzie brutalna. Pięciu dzielnych gwardzistów, jakby porządkowych, odda się pod wodzę nowego przywódcy duchowego, nie ma co ukrywać, ciemnych mentalnie mieszkańców wioski. Wioski biednej i jako żywo przypominającej coś na kształt mikrokosmosu reymontowskich „Chłopów”. Tu pierwsze skrzypce grają instynkty wręcz zwierzęce. Kobiety walczą o mężczyzn, bieda wymusza prostytucję, faceci tłuką swoje kobiety, rzecz jasna w imię miłości. Nienawiść miesza się z zawiścią, a zabobon z religijną ekstazą. A że ciemnotą łatwo sterować…
Nie zdradzając zbyt wiele – rzeczony Apostoł najpierw będzie się starał odgrodzić wieśniaków od reszty świata, wyklnie zło płynące z wynalazku telewizji, zacznie wznosić mur, zrywać mosty, by wreszcie rozpocząć zbiorowe mordowanie lokalnych zoofilów. Kiedy szaleństwo zacznie ogarniać ludzi, a owych Pięciu terroryzować mieszkańców, odtrącony pastor postanowi walczyć o zbawienie pogrążających się w szaleństwie mieszkańców. Czy zwycięży Apostoła i jego gwardzistów z ziemskiego piekła rodem, czy namacalne świadectwa latami skrywanej sodomii obudzą serca zaczadzonych rytuałami wieśniaków?
Ta lektura wciąga od pierwszego zdania. Niesamowitym rytmem, językiem mieszającym biblijne niemal wersy z prymitywną mową wieśniaków, ich próbami nazwania tego co nie zrozumiałe. Marlon James pozwala wręcz poczuć ich fizjologię, zakłamanie, nienawiść do najbliższych, kiedy prostytuująca się matka nawet w snach powraca do córki z oskarżeniami o „śmierdzącą szprotkę”. Krew i inne wydzieliny leją się w „Diable Urubu” równie gęsto jak przekleństwa i inwokacje do Boga. Dzięki absolutnie genialnemu tłumaczeniu, sam język powieści wart jest noblowskiego wyróżnienia jakie naszym „Chłopom” przypadło w udziale. Ale to nie jest powieść wiejska.
To traktat o religijnym szaleństwie w społeczności bez zasad, moralności, wykształcenia. Skąd się bierze? Ano trzeba „Diabła Urubu” przeczytać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?