MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mamy kłopoty z Białymstokiem

Bartosz Wacławski
Takie małe? - wycieczka pierwszoklasistów nie kryje rozczarowania. Przyszli obejrzeć studio TVN, w którym codziennie Tomasz Lis przedstawia najświeższe fakty. Jest mniejsze niż się wydaje w okienku telewizyjnym. - Telewizja kłamie! - kończą wycieczkę małolaty. TVN rozczarowuje i to na każdym kroku. Zatrudnia 12 razy mniej pracowników, niż nadająca porównywalną liczbę programów Telewizja Polska. Wszyscy mieszczą się w niewielkim, trzypiętrowym biurowcu na obrzeżach Warszawy - w stolicy jest takich setki. Korytarze ciasne, studia małe, krzątające się gwiazdy ekranu zwyczajne. Stacja ma już pięć lat i depcze po piętach pierwszemu programowi TVP. Polsat już przegrał walkę o najatrakcyjniejszego widza - najmłodszego i najbogatszego. Telewizyjna dwójka dawno zeszła z placu boju. Rzecznicy prasowi TVN lubią podkreślać na każdym kroku, że ich stacja jest najprężniej rozwijającą się firmą w tej części Europy. Wierzyć się nie chce, gdy wchodzisz do budynku i

pierwsze co czujesz to... kapusta

- bo właśnie podano obiad dla pracowników.
Zupa ogórkowa, kotlet pożarski, ziemniaki i kapusta na ciepło. Do tego sok - całość kosztuje prawie 12 złotych - niedużo jak na Warszawę. Bufet karmi kilkaset osób. Bo w budynku przy Augustówce pracuje nie tylko TVN, ale i jej siostrzane stacje - roczna TVN 24 i zupełnie młodziutka TVN Siedem.
Wszystkie te kanały wysyłane są z jednego miejsca - niewielkiego bunkra w piwnicy, gdzie ustawiono ścianę monitorów z jednej strony, magnetowidy i kasety z przeciwnej.
To tak zwana emisja. Pracuje tu dwóch mężczyzn - to wystarczy, bo cały proces jest zautomatyzowany. Człowiek nie wkłada nawet kaset do magnetowidów. To zadanie specjalnego robota.
- Dłuższe przebywanie tutaj grozi bezpłodnością - śmieje się jeden z techników. - Najpierw rodzą się tylko córki, później już nic się rodzi, a na końcu masz raka - kontynuuje. On i jego kolega na zmianie zostali niedawno tatusiami. Urodziły się im córki!
Drzwi kolejnego pomieszczenia

zastawione są gaśnicą.

- To dlatego, że czasem nasze klucze elektroniczne (wyglądające jak karty kredytowe - red.) nie działają - mówi moja przewodniczka. Na drzwiach jest pouczenie dla pracowników, że niezgodne z przeznaczeniem użycie gaśnic będzie karane naganą. Podpisał zakładowy behapowiec.
- Z Białymstokiem mamy same kłopoty - mówi młoda kobieta. Pomieszczenie w którym pracuje jest nieco większe, co znaczy, że może zrobić tu cztery kroki w każdym kierunku. Dalej są już ogromne szafy z magnetowidami, komputerami i mrugającymi światełkami. To tutaj jest naprawdę serce holdingu. Tu spływają wszystkie materiały z terenu, przekazy od korespondentów, zdjęcia i łączenia na żywo.
- Naszego korespondenta w Białymstoku nie chcą wpuszczać do lokalnej telewizji, skąd wysyłane są materiały do "Faktów" - kontynuuje kobieta. - Nigdzie nie mamy z wysyłaniem materiałów tyle kłopotu co u was.
Dba teraz, by program "Łamisłówka" miał jak najlepszą jakość techniczną. Teleturniej jest produkowany w Krakowie i przesyłany na żywo przez satelitę do Warszawy. Dopiero stąd trafia do nadajników naziemnych w całym kraju. Podobnie dzieje się z większością studyjnych programów - na przykład "Rozmowy w Toku" też powstają w Krakowie i są wysyłane do Warszawy. W stolicy powstają właściwie tylko informacje.
Wąskimi korytarzami w oświetlonej jaskrawym światłem jarzeniówek piwnicy można dojść do jednego z najbardziej znanych miejsc w TVN-ie. Studio "Faktów" to

obiekt zazdrości

Szybciej i taniej

TVN i jego siostrzane stacje pracują na najwyższej klasie sprzęcie cyfrowym. Roboty przejmują pracę techników. Materiały informacyjne istnieją tylko w komputerach. Tam przegrywa się je z taśmy, montuje, dogrywa offy, czyli teksty dziennikarskie i stąd wędrują kabelkami do komputera, który z kolei emituje je na antenę. Po to, by było sprawniej, szybciej i taniej.

szefów innych stacji. Jest ogromne, ma gigantyczny balkon wewnętrzny, wielki stół i mnóstwo sprzętu komputerowego w tle. Tak to wygląda o godzinie 19, gdy włączymy TVN. Z bliska wszystko jest lilipucie.
Balkon wewnętrzny jest, ale tylko na jednej ścianie i bardzo mały. W miejscu gdzie stoi telewizor z trudem mieści się prowadzący prognozę pogody. Stół redaktora Lisa też nie jest tak duży jak się wydaje. Na dodatek w całości zrobiony jest z dykty i drewnopodobnych materiałów - jedynie blat wygląda na prawdziwe drzewo. W tle stoją komputery, mam wrażenie, że atrapy. Moja przewodniczka zapewnia, że działają, ale nie pozwala spróbować.
Wszystko to wygląda inaczej w telewizji, bo jest specjalnie filmowane. - Kamera na "kranie" czyli wysięgniku ma specjalny obiektyw, który powiększając znacznie przedmioty w polu widzenia - opowiada jeden z realizatorów. - Swoje też robi specjalne oświetlenie, kilkadziesiąt silnych lamp, które budują nastrój. Gdy wszystko jest włączone o kilka stopni wzrasta temperatura w pomieszczeniu - by prezenter się nie spocił potrzebna jest klimatyzacja.
Nie wiadomo dlaczego szefostwo TVN-u nie pozwala robić tu zdjęć. Fortelem udaje mi się zdobyć fotkę - przekonuję przewodniczkę, że chcę mieć własne zdjęcie do albumu rodzinnego. Udaje się.
Życie "Faktów" koncentruje się jednak piętro wyżej. Tam jest redakcja - dość szumnie nazwane pięć pokoi, ze sprzętem do montażu, komputerami i kanapami do wypoczywania. Reporterów w południe nie ma, bo jeżdżą po mieście robiąc zdjęcia i wywiady. Tylko Grzegorz Kajdanowicz czeka na materiały agencji pasowych. Z nich powstanie skrót wydarzeń ze świata.
Reporterzy TVN jeżdżą na zdjęcia w dwuosobowych ekipach - wraz z operatorami kamer, którzy są jednocześnie oświetleniowcami, dźwiękowcami i kierowcami. To zupełnie inaczej niż w publicznej telewizji, gdzie w ekipach jeździ kilka osób.
U nas jest taniej - mówi producent materiałów dla TVN.

Taniej nie znaczy gorzej

- podkreślają pracownicy "Faktów". Dlatego do jednej informacji o problemach zdrowotnych Polaków wykorzystują zdjęcia z kilku miast Polski, także z Białegostoku. Zdjęcia z tekstem dziennikarza z Białegostoku spływają do redakcji, gdzie odpowiedzialny dziennikarz pisze do nich komentarz, lepi w jeden kawałek z innymi zdjęciami i dogrywa tak zwanego stand-upa, czyli komentarz kończący materiał. Dopiero tak zrobiona informacja trafia do "Faktów". Wcześniej kilka osób ją ogląda i akceptuje jej wersję.
Kompletnie inaczej jest w TVN24 - młodej stacji informacyjnej, która we wrześniu będzie obchodzić rok istnienia. Tu nie ma na nic czasu. Życie koncentruje się wokół studia. A to dlatego, że dziennikarze właśnie tu spędzają najwięcej czasu.
Studio TVN24 jest jeszcze mniejsze niż Faktów, choć również w telewizji wygląda na ogromne. To co widzi obiektyw automatycznej kamery (nie obsługuje jej żaden operator tylko robot) to tylko fragment rzeczywistości. Tuż obok kłębią się tłumy reporterów przy komputerach w ciszy montujących materiały. Za plecami prezentera siedzą wydawcy i producenci, nieco dalej, za szybą, realizatorzy.
Urządzenia pracują non-stop, dlatego w studiu jest strasznie gorąco. Klimatyzacja wyraźnie sobie nie radzi z oczyszczaniem powietrza. Najgorzej jest na piętrze, gdzie są studia sportowe i biznesowe. Tam upał jest nie do wytrzymania. Prezenter schodzący z wizji natychmiast zrzuca marynarkę i wychodzi na papierosa przed budynek stacji. Zakaz palenia nie robi na nim żadnego wrażenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny