W 1920 roku bolszewicy chcieli przez Polskę utorować sobie drogę do Berlina i eksportować swoją rewolucję, na szczęście Cud nad Wisłą powstrzymał na 25 lat ich szalony plan, a pierwsze sceny "Magii w blasku księżyca" rozgrywają się właśnie w dekadenckim Berlinie pełnym szarlatanów i wyuzdanych kabaretowych śpiewaczek. Akcja szybko zabiera widzów na południe Francji.
Rezydencje, milionerzy, stylowe stroje i auta, złota godzina, w której nawet parweniuszka z Ameryki wygląda zjawiskowo - wszystkie te elementy układanki sprawiają, że wizualnie film jest bez zarzutu.
Nieco słabiej wypadają dialogi. Choć fabuła ma zgoła teatralną narrację, Allen nie wysilił się na szczególnie błyskotliwe bon moty. Może dlatego, że starannie starał się ukryć przesłanie filmu. Pod pozorem romantycznej (sic!) komedii z suspensem kryją się rozterki nowojorskiego inteligenta. Przecież wie, że kino to też magia, a jednak chce z ową magią walczyć szkiełkiem i okiem mędrca. Czy odniesie sukces czy przeżyje rozczarowanie, a może tak kochaną przez wielu scenarzystów wewnętrzną przemianę warto sprawdzić na własne oczy.
Dokładając do tego świetnego w roli zrażającego do siebie wszystkich, bufonowatego racjonalisty Colina Firtha i absolutnie uroczą, szczególnie w sukienkach z lat 20. Emmę Stone, z uśmiechem kradnącym duszę, mamy parę bohaterów z którymi trudno nie sympatyzować. Choć podczas seansu z widowni nie padają salwy śmiechu, "Magia" pozostawia bardzo dobre wspomnienia.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?