Kongres esperanto: Białostoccy radni nie dostali zaproszeń. Nie starczyło miejsc

- Uważam, że powinniśmy je otrzymać, bo inaczej to jakoś głupio - mówi Janusz Kochan z SLD. - Kongres miał być jednym z filarów ruszenia promocji Białegostoku, a tu nagle jeden z filarów się wali. Dziwna sprawa. Tym bardziej że miasto dokłada się do imprezy. Jestem głęboko zdziwiony, zdegustowany i zażenowany.

- Pewnie, że chciałbym dostać zaproszenie - nie kryje Krzysztof Bil-Jaruzelski, radny PO. - To miało być duże, pozytywne święto dla miasta, nie tylko dla wybranych. Myślę, że w sposób może niezamierzony, ale białostoczanie mogą czuć się jak obywatele drugiej kategorii, niepotrzebni organizatorom.

- To niezręczna sytuacja, ale skoro uznano, że radni nie pasują do koncepcji tej imprezy, to rozpaczać nie będziemy - kwituje Mariusz Gromko z PiS. - Mimo że z kasy miasta jest finansowana. Może nie wyszło to tak, jak planowali organizatorzy i teraz wstydzą się ludzi zaprosić? Mamy nadzieję, że na najbliższym posiedzeniu rady miejskiej pan przewodniczący szczegółowo opowie nam, jak wyglądała impreza.

Bo jest limit na VIP-y

Dlaczego radnych nie zaproszono?

- Trudno mi powiedzieć z prostej przyczyny: organizatorem jest Światowy Związek Esperanto - tłumaczy przewodniczący komitetu organizacyjnego w mieście, czyli wiceprezydent Aleksander Sosna.

To on podpisał zaproszenie dla przewodniczącego Kusaka. Dlaczego jednak nie dla wszystkich radnych? - Na tej zasadzie można by powiedzieć, że powinniśmy zaprosić wszystkich dyrektorów instytucji samorządowych w Białymstoku - odpowiada Sosna.

Sami organizatorzy kongresu tłumaczą, że mają po prostu ograniczoną liczbę miejsc.

- Liczba VIP-ów na uroczystym otwarciu jest limitowana - wyjaśnia Jarosław Parzyszek, członek komitetu organizacyjnego kongresu. - Zostały zaproszone osoby, które należą do komitetu honorowego i najważniejsi funkcjonariusze w mieście.