I to właściwie wszystko. Krew z ekranu tryska hektolitrami, od poderżniętych gardeł robi się nudno p 20 minutach. Najlepszy jest początek, w którym przemyślnie skonstruowana mega kosiarka czyni porządek w dyskotece techno. Przeciwnicy tego gatunku muzycznego będą uszczęśliwieni, ale lepiej nie siadać w pierwszym rzędzie, bo nie ma pewności, że kawałki ludzkiego ciała i hektolitry krwi (oczywiście tej filmowej) pewnego seansu nie wyleją się z ekranu na widzów.
Podobnymi bzdurami i kalkami napakowany jest cały film. Pamiętacie zapomniany hotel z "Lśnienia"? Tu opuszczone gmaszysko ów "kolekcjoner" zamienił w muzeum osobliwości i rezerwat ludzkich zombie. Oczywiście naszpikowane alarmami, kamerami i pułapkami przeszywającymi ciała z niejaką lubością. Czerwona farba leje się strumieniem, a z tej jatki oprócz pięknej dziewczyny i drobnego złodziejaszka, znanego zresztą z pierwszej części nie wyjdzie nikt żywy. Ale czy na pewno?
Koniec filmu zwiastuje, że Marcus Dunstan, specjalista od serii "Piła" i "Piranii" 3D zostawia sobie furtkę do kolejnej krwawej jatki. Natężenie bzdur jest tak wielkie, że niecałe 90 minut mija błyskawicznie, a jeśli ktoś lubi filmowy ketchup i umiarkowany sadyzm, może się nieźle bawić. Trzeba tylko konsekwentnie na początku seansu wyłączyć wszystkie szare komórki.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?