Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kino Forum. Climax na ekranie. Piękna Sofia Boutella nie tylko tańczy (zdjęcia)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Climax -Gaspar Noe. Kadry z filmu
Climax -Gaspar Noe. Kadry z filmu Mat. promocyjne
Ten film można pokochać albo znienawidzić, ale trudno pozostać wobec niego obojętnym. „Climax”, czyli orgazm, ale tylko wizualny i mentalny, jaki stworzył Gaspar Noe od piątku na ekranach kin.

Podczas przedpremierowego seansu w Kinie Forum sala była niemal pełna. I można to zrozumieć. Obietnica zobaczenia dwudziestki hip hopowych tancerzy na czele z piękną Sofią Boutelli mogła być magnesem w „polskiej stolicy tańca”.

Gaspar Noe, Argentyńczyk mieszkający w Paryżu, wywraca jednak całe oczekiwania miłośników tańca na opak. I to od pierwszej sceny podczas, której „idą”... napisy końcowe. Ale to dopiero początek szaleństwa. Zwiastuje je malarski kadr, który w zbliżeniu okazuje się broczącą krwią postacią upadającą w śnieżną biel jakiegoś odludzia.

I znów zaskoczenie, bo w pierwszej sekwencji stylizowanej na talent show, widz musi obejrzeć serię zwierzeń młodych ludzi o ich stosunku do tańca. Oczywiście bełkocą coś o wyjątkowości, odkrywaniu siebie itede, itepe. Ale ich opowieści widzimy na ekranie starego telewizora, takiego z kineskopem, bo akcja filmu została osadzona w latach 90. XX wieku. Kiedy kamera pokazuje sterty kaset VHS, jakimi obłożony został odbiornik, widać, że właściciel gustował w horrorach. I ten sygnał wizualny ziści się, jak żaden inny.

Oszałamiające sceny z próby w jakimś opuszczonym budynku porażają perfekcją. Zarówno te zbiorowe, jak i popisy solowe, to prawdziwa uczta dla fanów hiphopowego tańca. W pewnym momencie kamera unosi się nad tancerzami. Już nie patrzą nam prosto w oczy - zamienili się w szkiełka kalejdoskopu. Wirują na ekranie, układają się w fantastyczne wzory. I to koniec czystego piękna. Dalej będzie raczej niesmacznie, brudno, ohydnie, wreszcie strasznie. Oczywiście z przymrużeniem oka, ale szok jest pewny.

Gaspar Noe żongluje stylami. Po scenach z wyznaniami tancerzy, którzy dziwnie długo zastanawiają się nad znaczeniem narkotyków w ich życiu, widz musi ścierpieć byle jak nakręconą scenę rozmowy dwóch tancerzy o seksie w jego różnych odmianach. Nakręconą byle jak, bo i ich rozmowa bliska jest rynsztokowi. Kiedy większość zorientuje się, że ktoś podał im halucynogenny narkotyk, ich taniec pełen seksu zamieni się w taniec śmierci. Wyjdą z nich najgorsze instynkty, reżyser pokaże jak łatwo stać się ofiarą zbiorowego linczu, ile podłości i wyrachowania jest wśród bardzo młodych ludzi. Jedna z bohaterek jest samotną matką, która nie chciała pozbyć się dziecka, ale czy podczas takiej nocy kilkulatek przeżyje? Kiedy zaczynają szaleć ludzie, wariuje także kamera Benoita Debie. Obraz staje się rozmazany, choć generalnie widz jest tu w roli obserwatora. Patrzy na niedawnych wirtuozów tańca w narkotycznych drgawkach, dźgających się nożami i słowami, popadających w obłęd. A kiedy nadejdzie świt ich ciała, wykręcające się w przedśmiertnych konwulsjach zastygną jak na obrazach Boscha.

Krytycy uważają „Climax” za świadectwo filmowej anarchii, pełne wizji i wieloznacznych symboli. Odwołanie do historii pop kultury, kpinę z amerykańskiego snu. Na pewno jest przestrogą, by nie mieszać narkotyków ani do tańca, ani do realnego świata. Bardzo mocną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny