Były policjant nie bawi się w skomplikowane opisy psychologiczne, ani szkicowanie pejzaży. Z siłą pitbula po prostu prowadzi śledztwo. Ale w jakim stylu! „ślepy trop” wydaje się być zwykłym kryminałem. Są zabójstwa, są trupy schowane w szafie, jest grzebanie się w zeznaniach i psychologiczna walka podczas przesłuchań. I policyjny nos, który każe nie wierzyć we wszystko, co wydawałoby się oczywiste. Znane? Owszem. Nie wiem, czy za sprawą pewnej lakoniczności Horsta, czy idealnie przeźroczystego i bardzo zręcznego tłumaczenia Karoliny Drozdowskiej, owe czytadło wciąga właśnie tak jak powinno. Kilkadziesiąt kilkustronicowych rozdziałów czyta się jednym tchem, bez przerwy żałując każdej zwłoki w lekturze.
Niewiele tu, może i z dobrym efektem, elementów obyczajowych. Detektyw jest wdowcem, wokół niego są dwie kobiety, ma też córkę w zaawansowanej ciąży i niedoszłego zięcia za oceanem, ale wytrawny połykacz kryminałów domyśli się, że to śledztwo i dojście do prawdy będzie priorytetem. Suspensu nie brakuje do ostatniej strony, a będzie nim choćby dalszy los niewinnie oskarżonego o zabójstwo. Będzie też gorzka prawda o policyjnym dążeniu do sukcesu, o kryciu niewygodnych faktów z pracy operacyjnej, wreszcie o sposobach pozyskiwania informatorów w hermetycznych środowiskach. Sposobach kruchych i dla informatorów – śmiertelnie niebezpiecznych.
Naczelną chęcią przeczytania do końca kryminału, jest ciekawość tego, „kto zabił” i sposobu dojścia do prawdy. Jørn Lier Horst zaspokaja te potrzeby idealnie, podając na tacy właściwie gotowy scenariusz sensacyjnego kina gatunkowego. Polecam.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?