Blues chicagowski czy garażowy. Udawany czy esencjonalny. A może po prostu najważniejsza jest dobra zabawa? Na te pytania mogła sobie odpowiadać publiczność, która przyszła na finałowy koncert 31. festiwalu Jesień z Bluesem 2015.
Nie wiadomo, w jakich kategoriach traktować koncerty zespołu Gruff! Opierają się na klasyce, starają się grać na wiekowej gitarze, wsparci perkusistą Maciejem Kudłą ubarwiają i wzmacniają brzmienie znane z duetu Przytuła i Kruk, ale momentami ma się wrażenie, że zamiast na koncercie bluesowym uczestniczy się w przedstawieniu cyrkowym. Jako rozgrzewacz - sympatyczny, choć głos rozsądku z widowni zawołał do gawędziarsko nastawionego Przytuły - nie gadaj, tylko grajcie. No właśnie.
Do grania nie trzeba było namawiać bardzo podobnego w formule, choć o znacznie wyższym poziomie debiutanckiego tria z USA - The Record Company. Dla osób otwartych na nowości to z pewnością był najlepszy występ z całego festiwalu. Mieszanka archaicznego bluesa z garażowym rockiem, wykorzystująca lap steel guitar, granie slide na basie i wokalną współpracę gitarzysty, basisty i perkusisty, daleko wykracza poza banalną formułę power trio. Tu basista, podobnie jak gitarzysta, też potrafi grać na harmonijce. Program The Record Company przedstawili różnorodny i na dłużej poderwali z foteli dojrzałą wiekowo festiwalową publiczność.
O dojrzałości organizatorów zaś może świadczyć fakt, że po latach eksperymentów, projekt festiwalowego plakatu zamówiono u białostockiego artysty plastyka Krzysztofa Koniczka, który przed laty już projektował plakat Jesieni z Bluesem, a jego praca w połowie lat 80. XX wieku reklamowała koncerty i imprezy w Klubie Gwint.
Esencją chicagowskiego bluesa i największą formalnie gwiazdą był zaś Sugar Ray & The Bluetones. Harmonijkarz i wokalista Norcia wsparty przez Monster Mike Welcha na gitarze, ale i z fantastycznym pianistą Anthonym Geraci dali popisowy przekrój chicagowskiego bluesa, zaszaleli w boogie, będą c czymś na kształt wzorca białego bluesa rodem zza Oceanu. I jeśli sprawności instrumentalnej i fantazji nie można im odmówić, to jednak na scenie w tym roku oprócz koncertu gospel po prostu zabrakło głosów czarnoskórych Amerykanów.
Do fantastycznej zabawy bluesem zaprosił na koniec znany z polskich scen harmonijkarz, wokalista i showman Memo Gonzalez. Wsparty młodym gitarzystą Kenanem Özdemirem dał gorący show, darząc szczególną atencją żeńską część publiczności.
Podczas tegorocznej Jesieni z Bluesem okazji do zabawy zatem nie zabrakło, odwagi, a może po prostu witalności brakowało jakby za to publiczności. Ale to już zupełnie inna sprawa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?