Tu od pierwszego tomu wszystko jest umowne. Od nieistniejącej waluty po dziwaczne nazwy miejscowości. Sztafaż błyskawicznie kojarzy się ze światem komiksu, najszybciej z racji skojarzeń werbalnych z „Sin City”, zaś gdy chodzi o pokrętny system rządzący mieszkańcami, jest w nim ciemna filozofia rodem z Gotham. Jakub Ćwiek celowo też wywołuje skojarzenia z czasami Ala Capone, jednak sprytnie unika osadzania „Bestii” w konkretnych wymiarach czasu i przestrzeni.
Ta zdolność wykreowania spójnego świata zachwyca. Można nie zgadzać się z estetyką bliską kinu noir, z wydumanymi nazwami, ale trudno oprzeć się klimatowi. Epickie sceny mafijnych(?) porachunków sąsiadują z wnikliwymi opisami życia i trosk proletariuszy tego samego miasta, w którym najbogatsi mają limuzyny i ochroniarzy, zaś plebs musi żyć w cieniu wdychanego pyłu. Do tego zbrodnie i przedstawiciele dziwacznych zawodów i instytucji, kojarzący się dziwnie z kastami z orwellowskiego „Roku 1984”. Zakamuflowanych odniesień do sytuacji społecznej szarych ludzi XXI wieku można odnaleźć w tej książce nieco więcej. Mafijne porachunki, symbioza włądzy z przestępcami - oj, całkiem tego sporo!
Wielbicieli stylu fantasy, w którym smoki zastępują pistolety maszynowe Thomson, zaręczam że atmosfera powieści skutecznie przesłoni Słońce nawet w bezchmurne, letnie dni. Ze względu na styl - „Bestie” mogą, a nawet powinny zaintrygować poważnych badaczy literatury współczesnej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?