- Mecz w Kielcach pokazał, że sparingi są jedną rzeczą, a mecze ligowe to zupełnie co innego. Trener Jagiellonii i jego zespół muszą szybko wyciągnąć z tej lekcji wnioski - dodaje Białas, w przeszłości przez krótki okres pracujący w Jadze.
64-letni szkoleniowiec mówi jednak, że po porażce nie ma co popadać w skrajny pesymizm.
- To zdecydowanie za wcześnie na załamywanie rąk. Pierwsze spotkania nie wyszły przecież także Lechowi Poznań czy Legii Warszawa. Poza tym Korona u siebie jest bardzo groźna i przegrać z nią w Kielcach nie jest jakimś wielkim wstydem - zaznacza Białas.
Unikać błędów
Komentator francuskiej Ligue 1 w stacji Canal + przypomina, że druga połowa sobotniego spotkania toczyła się przy przewadze naszego zespołu, a i w pierwszej odsłonie Jaga miała kilka dogodnych okazji. Gdyby goście objęli prowadzenie, potyczka mogłaby się zupełnie inaczej ułożyć.
- O ile jednak w ofensywie gra Jagiellonii była przyzwoita, to w obronie musi ona wystrzegać się tak poważnych błędów indywidualnych, jakie popełniła przy obu trafieniach - kontynuuje Białas.
- Przy pierwszej bramce debiutant Łukasz Jamróz co prawda zagrał tak, jakby całe życie występował w ekstraklasie, ale pilnujący go Luka Gusic nie miał prawa dać się tak łatwo oszukać. Drugie trafienie to złe zachowanie całej formacji defensywnej przy stałym fragmencie gry i błąd bramkarza - dorzuca.
Mieszane nastroje
Białas, który w przeszłości pracował także między innymi w zespole najbliższego rywala żółto-czerwonych - Cracovii Kraków, oglądał także inauguracyjne spotkanie Pasów, zremisowane u siebie 1:1 z Lechią Gdańsk.
- W Cracovii na pewno nastroje są mieszane. Z jednej strony wszyscy się cieszą, że udało się w końcówce uratować punkt, który pozwolił na wydobycie się ze strefy spadkowej. Ale na pewno wszyscy liczyli tam na wygraną. Teraz gospodarze nie mogą już sobie pozwolić na straty z Jagiellonią - przekonuje nasz rozmówca.
W jego opinii Pasy także nie zachwyciły na inaugurację futbolowej wiosny i zaprezentowały się przeciwko Lechii przeciętnie. Były jednak wyjątki.
- Bardzo dobre wrażenie wywarł na mnie Litwin Deividas Maculevicius, który po wejściu na boisko z ławki rezerwowych rozruszał krakowski atak i miał swój wkład w wyrównującego gola. Swoje zrobił także jak zwykle Saidi Ntibazonkiza - wylicza szkoleniowiec.
Gracz z Burundi jest nie do zastąpienia
Na szczęście dla jagiellończyków filigranowego zawodnika z Burundi przeciwko naszej drużynie w składzie Cracovii zabraknie za nadmiar żółtych kartek. To według Białasa znacznie poważniejsze osłabienie, niż brak pauzującego także za kartki Thiago Cionka w Jagiellonii.
- Na pewno Cionek to w tej chwili filar obrony białostockiego zespołu. Będzie trudny do zastąpienia, ale jakoś Hajto sobie z tym poradzi. Za to Ntibazonkiza to lider krakowian, któremu na dodatek dobrze dotąd grało się przeciwko Jagiellonii. Nie widzę w kadrze ekipy gospodarzy kogoś, kto mógłby trenerowi Dariuszowi Pasiece jego stratę skutecznie zrekompensować - uważa Białas.
Ekspert piłki francuskiej nie chce podjąć się wytypowania wyniku meczu Pasów z Jagą.
- Żadne rozstrzygnięcie mnie nie zdziwi. Na pewno nie spodziewam się jakiegoś pięknego widowiska, a meczu walki. Dla obu zespołów będzie to ważna potyczka, ale więcej do stracenia ma w niej Cracovia. Jeśli przegra, na dobre utknie w okolicach strefy spadkowej. Jagiellonia ma jeszcze jakiś niewielki margines błędu. I właśnie to może stanowić jej maleńką przewagę - kończy Białas.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?