Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok. Konstantin Vassiljev: Wcale nie żałuję tego, że odszedłem z Piasta

Tomasz Dworzańczyk
Konstantin Vassiljev w obecnym sezonie jest liderem Jagiellonii Białystok. Estończyk imponuje efektownymi golami i asystami.
Konstantin Vassiljev w obecnym sezonie jest liderem Jagiellonii Białystok. Estończyk imponuje efektownymi golami i asystami. Michał Gaciarz
Jagiellonia to świetny klub, ze wspaniałymi kibicami. Mam tu wszystko, co potrzeba - mówi Konstantin Vassiljew, estoński pomocnik żółto-czerwonych.

W poprzednim sezonie występował Pan w Piaście Gliwice, który obecnie jest liderem ekstraklasy. Nie żal teraz decyzji o przenosinach do Białegostoku?

Konstantin Vassiljev: Zdecydowanie nie żałuję transferu do Jagiellonii. To znacznie większy klub od Piasta i jestem przekonany, że dobrze zrobiłem. Co z tego, że Piast jest liderem, skoro to tak naprawdę dopiero początek rozgrywek i jeszcze wiele może się zmienić. Różnica jest minimalna, a po 30. kolejce i tak będzie podział punktów.

A na czym polega różnica między Jagiellonią a Piastem?

Przede wszystkim ta cała otoczka, która jest wokół Jagiellonii. W Białymstoku jest dużo większe zainteresowanie kibiców. W Gliwicach obecnie ludzie też chodzą na mecze, ale ma to związek z wynikami zespołu. Tutaj, choć na razie wiedzie nam się średnio, na każdym kroku czujemy olbrzymie wsparcie fanów. To właśnie na tym polega różnica.

Długo zastanawiał się Pan nad przyjęciem oferty Jagiellonii?

Nie, raczej była to bardzo szybka decyzja. Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że jeszcze przed otwarciem okienka transferowego byłem nastawiony na to, że chcę zmienić klub. Oferta z Jagiellonii była jedną z pierwszych, jaką otrzymałem. Szefowie białostockiego klubu byli też najkonkretniejsi. Dlatego też, mimo jakichś innych propozycji, zdecydowałem się na transfer do Jagiellonii.

Jak się Panu mieszka w nowym miejscu?

Nie miałem żadnego problemu z aklimatyzacją. Białystok to bardzo ładne miasto. Poza tym, jest ze mną rodzina, co też w jakiś sposób ułatwia pobyt na obczyźnie. Jeśli chodzi o zawód piłkarza, to mam tu wszystko, co jest potrzebne do grania w piłkę. Mamy dobre miejsce do treningów i piękny stadion oraz doskonałych kibiców. Można w stu procentach skupić się tylko na swojej robocie.

Ostatnie spotkanie ze Śląskiem we Wrocławiu jednak wam nie wyszło. Mimo dobrej gry, przegraliście 1:3.

Rzeczywiście, jesteśmy bardzo rozczarowani, jak zresztą po każdej porażce. Nie graliśmy źle w pierwszej połowie i mieliśmy swoje sytuacje, które powinniśmy wykorzystać. Po przerwie były momenty, w których straciliśmy kontrolę nad tym, co działo się na boisku. Można powiedzieć, że straciliśmy bramkę dość nieoczekiwanie i niepotrzebnie. To nas zupełnie wybiło z rytmu. Ale nie ma co się załamywać, tylko trzeba patrzeć w przyszłość i szykować się do kolejnego spotkania.

W najbliższej kolejce zmierzycie się z Lechem Poznań. Ma Pan już jakiś sposób, by zatrzymać Macieja Gajosa?

Ha, ha, ha. Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem, ale mamy prawie cały tydzień, by wspólnie z kolegami i sztabem szkoleniowym coś wymyślić. A tak poważnie, Lech to nie tylko Maciek Gajos. To będzie trudny mecz dla obu drużyn. Ale gramy u siebie i z pomocą naszych kibiców jesteśmy w stanie zwyciężyć.

Można powiedzieć, że będzie to starcie dwóch zranionych drużyn. Lech przegrał cztery ostatnie mecze, Jagiellonia nie wygrała od trzech kolejek.

Lech w lidze zawodzi w zasadzie od początku obecnych rozgrywek, ale to wciąż jest bardzo dobry zespół. Trzeba też wziąć pod uwagę to, że polska liga jest specyficzna i każdy może wygrać tutaj z każdym. Czasami wystarczy jeden mecz, by szybko wrócić na dobre tory. My jednak zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by to u nas zostały punkty. Jak będzie, przekonamy się w niedzielę.

Obok rozgrywek ligowych występuje Pan także w reprezentacji Estonii. Na dwa mecze przed końcem eliminacji do Euro 2016 zachowaliście jeszcze szansę na trzecie miejsce w grupie, premiowane barażem.

Tak, ale zdajemy sobie sprawę, że to są bardzo teoretyczne, wręcz matematyczne szanse. Musielibyśmy wygrać dwa bardzo trudne mecze - z Anglią na wyjeździe i Szwajcarią u siebie, przy jednoczesnych porażkach Słowenii z dużo łatwiejszymi przeciwnikami. Dlatego większych nadziei sobie raczej nie robimy. W futbolu różne rzeczy już się jednak zdarzały i niewykluczone, że i nam uda się sprawić jakąś miłą niespodziankę.

Podczas meczu z Litwą miał Pan okazję zagrać przeciwko Fedorowi Cernychowi, nowemu koledze z Jagiellonii.

Zgadza się, to była dość niecodzienna sytuacja i nawet obaj pośmialiśmy się trochę z tego. Ale niewątpliwie lepiej to spotkanie będzie wspominane przeze mnie, bo strzeliłem gola i wygraliśmy 1:0.

W Jagiellonii macie taką małą kolonię złożoną z graczy z byłego ZSRR. Trzymacie się też razem?

Na pewno zawsze łatwiej i raźniej jest w grupie, którą łączy wspólny język. Nie ukrywam, że trzymamy się razem z Tarasem Romanczukiem i szczególnie Igorsem Tarasovsem, który też ma tutaj w Białymstoku rodzinę. Teraz doszedł jeszcze Fedor Cernych. Ale też mam bardzo dobre relacje z pozostałymi kolegami z drużyny. Nie jest tak, że wybieram tylko towarzystwo rosyjskojęzyczne, bo z innymi również mam świetny kontakt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny