Kiedy wchodzi się do galerii Sleńdzińskich przy ulicy Legionowej, od dużych, wyrazistych płócien bije niesamowita energia. Są niemal zwyczajne pejzaże, ale też obrazy, w których bardziej liczy się pojedynczy element.
- To świat czystego, żywego malarstwa, widać swobodę z jaką autorka posługuje się narzędziem malarskim - mówi Krzysztof Koniczek, białostocki malarz. - To obrazy pełne ekspresji, niektóre bardzo nastrojowe, bardzo często malowane w plenerze.
Irena Musielak pojawiła się w Białymstoku w 1964 roku, tuż po studiach na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi i pozostała tu do dzisiaj. Pracowała najpierw jako projektantka w Białostockich Zakładach Przemysłu Bawełnianego „Fasty”, a potem - aż do emerytury - jako pedagog w Liceum Plastycznym w Supraślu. Zanim przyjechała do Białegostoku, żyła w przestrzeniach miejskich. Stąd pierwszy raz wyruszyła do Puszczy Białowieskiej. - Kiedy przyjechałam do Białowieży mało nie pękłam ze śmiechu. Chcę wejść do lasu, a tam… brama do puszczy. Bardzo mnie to rozbawiło. Co widziałam, co przeżyłam, co myślałam, wszystkie moje zachwyty, wściekłości, strachy, znajdują odbicie na tej wystawie, właśnie w pejzażu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?