Na skutek grudniowej masakry w kraju łącznie zginęło 45 osób, w tym jeden żołnierz i dwóch milicjantów. 1165 osób zostało rannych. A tylko na ulicach Gdańska, Gdyni i Elbląga w grudniowej masakrze życie straciło 27 osób. Każdy z nich miał plany, chciał ułożyć sobie życie. Grudniowe kule to wszystko przerwały.
Dokumentalny reportaż o Grudniu 70 oparliśmy na opowieściach bezpośrednich świadków tamtych zdarzeń, bliskich ofiar (często dotąd nie publikowanych), którzy zginęli na ulicach Gdańska, Gdyni i Elbląga, czyli na terenie byłego województwa gdańskiego.
Obraz pamięci Grudnia 70 uzupełniają materiały archiwalne, a kontekst jednej z największych społeczno-politycznych tragedii współczesnej Polski przedstawia badający wnikliwie ten temat historyk Piotr Brzeziński.
To pierwszy taki multimedialny dokument, który powstał dzięki ogromnemu zaangażowaniu ekipy "Dziennika Bałtyckiego".
- Współcześnie jesteśmy winni rodzinom ofiar, pamięć o tej zbrodni bez kary, upowszechnianie wiedzy o okolicznościach i uczestnikach tych krwawych protestów na Wybrzeżu - podkreśla Mariusz Szmidka, redaktor naczelny "DB".
- Niech wybrzmi apel, by nigdy więcej brat nie strzelał do brata. By nigdy więcej władza w taki sposób nie traktowała obywateli. Bez Grudnia 70, nie byłoby Sierpnia 80. Nie byłoby upadku komunizmu i przemian ustrojowych, suwerenności, wolności obywatelskiej, wolności słowa i poprawy jakości naszego życia. Pamiętajmy o tych, którzy za chleb i wolność zapłacili najwyższą cenę - dodaje red. Mariusz Szmidka.
Głos świadków
- Nie dać się zapomnieć widoku człowieka zmiażdżonego przez gąsienice wozu bojowego. Grudzień 70 zmienił całe moje życie - wspomina w reportażu "Grudniowe kule za chleb i wolność" Stanisław Grzyb, który wraz z innymi stoczniowcami wyszedł na ulice Gdańska w grudniu 1970 r. i uczestniczył w starciach z milicją i wojskiem m.in. pod dworcem kolejowym.
- Gdy władza wprowadziła podwyżki, tuż przed świętami, ludzi trafił szlag - dodawał inny pracownik stoczni, Henryk Knapiński.
- Za to nasze dość beztroskie zwycięstwo, krwią zapłaciła Gdynia. Gdynia była zemstą władzy za Gdańsk - mówi Andrzej Gwiazda, uczestnik walk z milicją w centrum Gdańska w grudniu 1970 r, później działacz opozycji antykomunistycznej.
Jedną z ofiar masakry w Gdyni, nazwanej Czarnym Czwartkiem był Ludwik Piernicki, stoczniowiec ówczesnej Stoczni im. Komuny Paryskiej. Jego młodszy brat Henryk uczył się wówczas w szkole.
- Brat budził mnie tego dnia o poranku - mówi Henryk Piernicki, brat Ludwika. - Zapamiętałem jak wychodzi z domu, widziałem jego ramię. Później to samo ramię widziałem w trumnie. Było strasznie zgruchotane, od postrzału. Ja pojechałem późniejszym pociągiem. Gdy wysiadłem na dworcu w Gdyni usłyszałem jazgot karabinów maszynowych. To było przerażające.
- Po śmierci Jerzyka, Boże Narodzenie straciło w naszej rodzinie świąteczny charakter. Przestałam lubić święta
- mówi Małgorzata Boyke, siostra Jerzego Skonieczki, najmłodszej ofiary Grudnia 70. Gdy został postrzelony na ulicach Gdyni miał 15 lat. Uciekł przez okno rodzinnego domu, żeby zobaczyć czołgi...
O tragedii Grudnia 70 w Elblągu mówi Hanna Haufa Janowska, siostra Mariana Sawicza. Jej brat był jedną z ostatnich ofiar masakry sprzed 50 lat. Marian Sawicz zginął 18 grudnia po południu, gdy wychodził po obiedzie z baru mlecznego. Chciał iść do swojej narzeczonej, z którą miał się niebawem żenić. To było dzień po krwawej pacyfikacji Gdyni, a także po stłumieniu protestów w Elblągu.
Śmiertelny postrzał w głowę padł z milicyjnego samochodu jadącego dawną ulicą 1 Maja. Do dziś nie ustalono oficjalnie, kto i dlaczego pociągnął za spust.
- Przyszedł anonim, w którym była informacja, o tym, kto strzelił do Mariana, z imienia i nazwiska. Zeznawałam w tej sprawie w prokuraturze, ale nie mam odpowiedzi, co ustalono, czy cokolwiek udowodniono
- mówi Hanna Haufa Janowska.
Warto dodać, że z Elbląga pochodzili Waldemar Rebinin, kierowca karetki pogotowia, który zginął w Gdańsku przy dworcu oraz Zbigniew Godlewski, czyli słynny "Janek Wiśniewski", zastrzelony rano w Gdyni, 17 grudnia. To jego ciało nieśli na drzwiach demonstranci.
Historia i sprawiedliwość
- Trudno jednoznacznie określić, czy to, co wydarzyło się 17 grudnia 1970 r. w Gdyni wynikało z tragicznego splotu okoliczności czy było ukartowaną prowokacją służb specjalnych - mówi w historycznym rysie reportażu historyk IPN, Piotr Brzeziński.
O dochodzeniu do sprawiedliwości opowiadają prokurator Bogdan Szegda, który oskarżał w procesie Grudnia 70, oraz Barbara Madajczyk-Krasowska, dziennikarka "Dziennika Bałtyckiego", która relacjonowała toczące się niemal dwie dekady postępowanie.
- Grudzień 70 to przestroga, że użycie broni wobec protestujących nie rozwiązuje społecznego sporu - mówi prok. Szegda. - To była po prostu zbrodnia.
O Grudniu 70 opowiadają też Roman Drywa, syn Brunona Drywy, który zginął 17 grudnia 1970 r. na stacji Gdynia Stocznia, Halina Młyńczak, świadek Czarnego Czwartku, której 12-letnia 50 lat temu córka opisała Czarny Czwartek w liście do swoich dziadków (list ten jest dziś wyjątkowym źródłem informacji o sytuacji w mieście). O tym, jak tragiczne doświadczenie Grudnia 70 doprowadziło do Sierpnia 80 opowiada Bogdan Borusewicz, działań podziemia antykomunistycznego, dziś senator.
Dokument "Grudniowe kule za chleb i wolność" wykorzystuje format interaktywnego, internetowego reportażu. Relacje świadków, rozmowy z historykiem, prokuratorem przedstawiamy w formie filmowej, uzupełnionej materiałami archiwalnymi oraz współczesnymi nagraniami z miejsc historycznych zdarzeń. Widzowie będą mogli zdecydować, którą ze ścieżek owej opowieści o Grudniu 70 będą chcieli w danej chwili obejrzeć.
**
**