Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Groził mi sędzia

(mk)
Wczoraj na biurko Prezesa Sądu Okręgowego w Białymstoku wpłynęła skarga od właścicieli gęsiej fermy w Surażu. Małżeństwo Średzińskich zawiadomiło prezesa, że Tomasz Kałużny, sędzia Sądu Rejonowego w Białymstoku, chciał ich zastraszyć. Gęsi przeszkadzają kobiecie, która była nianią dziecka sędziego.

Przyjechał do nas na wieś i powiedział, że będzie świadczyć przeciwko nam w sądzie i dołoży wszelkich starań, abyśmy przegrali procesy we wszystkich instancjach. W ciągu pięciu minut, na wiejskiej ulicy, sędzia Tomasz Kałużny wydał na nas wyrok. Zwyczajnie chce nas zniszczyć - napisali Średzińscy do prezesa. Pismo podobnej treści ma trafić także do Ministerstwa Sprawiedliwości.
- Musimy najpierw sprawdzić czy ta skarga jest w ogóle zasadna - twierdzi wiceprezes Sądu Okręgowego w Białymstoku Brandeta Hryniewicka. - Dopiero ją otrzymaliśmy i znamy na razie wersję jednej strony. Trzeba też wysłuchać i samego sędziego.
- Problem nie w tym, że pan sędzia odwiedził naszych sąsiadów, ale że tak nas potraktował - twierdzi tymczasem Barbara Średzińska, z którą sędzia rozmawiał przed jej ogrodzeniem. - Traktował nas jak jakichś podludzi, był taki wyniosły, sztywny. Powiedział, że nasza hodowla godzi w normy współżycia społecznego i jest niedopuszczalna. Później dodał, że zrobi wszystko byśmy przegrali, a nasze garaże zostały rozebrane.
Sędzia Tomasz Kałużny ( syn sędzi Sądu Apelacyjnego w Białymstoku) sądzi w krajowym rejestrze sądowym i nie prowadzi żadnej sprawy dotyczącej sporu o gęsią fermę. Skąd wziął się w Surażu w miniony piątek?
Zjawił się tam ze Zdzisławem Mierzwińskim, sąsiadem właścicieli fermy, z którym Średzińscy są w konflikcie.
- Matka pani Barbary Mierzwińskiej przez dłuższy czas opiekowała się moim synem i w piątek wieczorem chcieliśmy ją odwiedzić - opowiada sędzia Kałużny. - Przy okazji poproszono mnie bym zobaczył tę hodowlę. Rzeczywiście jest to przerażający widok - tych kilkadziesiąt tysięcy ptaków. Ale każdy normalny człowiek powiedziałby to samo na moim miejscu. To, że piastuję funkcję publiczną, jestem sędzią, nie może być powodem, dla którego nie mogę świadczyć o tym, co widziałem. Zresztą nie tylko ja, ale cała wieś jest zbulwersowana tym, co się tam dzieje.
- To, co pani Średzińska wypisuje na mnie to są zwykłe pomówienia - uważa sędzia. - Jak mogłem mówić, że oni przegrają w sądzie, jeśli nawet nie orzekam w tych sprawach? Nie zrobiłem nic złego, jestem przecież normalnym obywatelem i mogę być świadkiem.
Hodowcy gęsi już teraz boją się, bo w białostockim sądzie rejonowym szykuje się proces przeciwko panu Andrzejowi. Został oskarżony o grożenie sąsiadowi śmiercią.
- Przez tyle lat nie byłem karany, a teraz bandytę ze mnie zrobią. I za co? Że haruję jak wół, że płacę wszystkie podatki, rachunki? Bo co mnie czeka w tym sądzie, w którym i on pracuje.
- Rozumiem, żeby to mówił adwokat, radca prawny wynajęty przez sąsiadów - to byłoby wszystko w porządku - denerwuje się Barbara Średzińska. - Ale to przecież sędzia, to jego koledzy będą później rozpatrywać naszą sprawę. Dla mnie to prywata i takie zachowanie uważam za niedopuszczalne. I właśnie dlatego mu nie popuszczę. Muszę walczyć, bo co innego nas czeka: mąż do więzienia, rozbiorą budynki gospodarcze, a ja z dziećmi to chyba na żebry pójdę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny