Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewelina K. przywłaszczyła prawie 330 tys. zł. Nie trafiła do więzienia

(ika)
Oskarżona Ewelina K. (z prawej) przyznała się do winy. Tłumaczyła, że pieniędzy potrzebowała do spłaty długów. Złożyła też wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Po drobnych zmianach opisu czynu i wysokości przywłaszczonych kwot, sąd wydał wyrok zaledwie po jednym posiedzeniu.
Oskarżona Ewelina K. (z prawej) przyznała się do winy. Tłumaczyła, że pieniędzy potrzebowała do spłaty długów. Złożyła też wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Po drobnych zmianach opisu czynu i wysokości przywłaszczonych kwot, sąd wydał wyrok zaledwie po jednym posiedzeniu.
Przez 26 miesięcy pracownica białostockiego oddziału Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej im. F. Stefczyka podbierała pieniądze. Pozorowała przy tym dyspozycje wypłat z rachunków klientów, a na stosownych dokumentach podrabiała ich podpisy. Wczoraj usłyszała wyrok - 3,5 roku więzienia w zawieszeniu, 2,6 tys. zł grzywny i zobowiązanie do naprawienia szkody.

Wymiar kary z warunkowym zawieszeniem może rodzić wątpliwości, że żadna sankcja sprawcy nie dotknęła - mówił w uzasadnieniu sędzia Sławomir Cilulko z Sądu Okręgowego w Białymstoku. - Jedną z funkcji wymiaru sprawiedliwości jest jednak dbanie o interes pokrzywdzonego. Obawa przed osadzeniem w zakładzie karnym daje szansę, że Ewelina K. będzie zdeterminowana, żeby naprawić szkodę.

Sąd będzie monitorował postępy w spłacie długu. Jedynym pokrzywdzonym w tej chwili jest SKOK. Kasa oszczędnościowo-kredytowa szybko bowiem zwróciła czwórce oszukanych przez Ewelinę K. klientów ich pieniądze. Sąd był jednak zaniepokojony, że przestępczy proceder trwał ponad 2 lata i nikt z przełożonych nie zwrócił na to uwagi.

- To dziwne, że oskarżona zagarnęła ponad 300 tysięcy zł bez świadomości pracodawcy, że giną tak duże sumy - skomentował sędzia. - Gdyby nie interwencja jednej z pokrzywdzonych, oskarżona prawdopodobnie działałaby dalej.

Pierwszy sygnał o nieprawidłowościach pojawił się na początku tego roku. W lutym do SKOK zgłosiła się klientka. Chciała ustalić, kiedy kończy się jej lokata na 15 tys. zł. Ze zdumieniem dowiedziała się, że pieniędzy nie ma, a lokata została zerwana. Ustalono, że pracownicą, która miała obsługiwać rzekomą operację była starsza opiekunka finansowa - 27-letnia Ewelina K. Sprawą zajęła się prokuratura.
W toku śledztwa ustalono, że oskarżona przywłaszczała pieniądze od listopada 2010 roku. Z konta jednej z klientek w ciągu 20 miesięcy wypłaciła łącznie ponad 241 tys. 300 zł. Oskarżona upozorowała kilkadziesiąt dyspozycji wypłat. Były to jednorazowe kwoty od 20 zł do 11 tys. zł. Wypłacała również pieniądze z książeczki systematycznego oszczędzania, likwidowała lokaty terminowe, a czasem zakładała kolejne, ale o mniejszych kwotach, zachowując różnicę dla siebie. - To były oszczędności mojego życia - opowiada 69-letnia pani Stanisława, która straciła lokaty na prawie 30 tys. zł. - Nie wiem, dlaczego oskarżona to zrobiła. Musiała wiedzieć, że nie ujdzie jej to płazem.

W sumie Ewelina K. usłyszała 11 zarzutów. W tym również ukrycie umów pożyczki między SKOK a dwójką klientów.

Przyznała się do winy i dobrowolnie poddała karze. Wyrok jest nieprawomocny.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny