Eugeniusz Czykwin, podlaski poseł, znów przed sądem. IPN ma te same dowody

Sąd Okręgowy w Białymstoku po raz kolejny rozpoczął badanie sprawy lustracyjnej podlaskiego posła lewicy Eugeniusza Czykwina. Skierował ją tu sąd apelacyjny na wniosek IPN. Instytut Pamięci Narodowej w Białymstoku zarzuca bowiem posłowi, że złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne.

Ponowny proces będzie prowadził inny skład sędziowski. Więcej zmian raczej nie będzie.

- Nie mamy nowych dowodów w sprawie - mówi Agnieszka A. Rusiłowicz prokurator białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Przed sądem raz jeszcze zapewniła, że Eugeniusz Czykwin był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimach Wilhelm i Izydor, co powinien ujawnić w oświadczeniu lustracyjnym.

Eugeniusz Czykwin zaprzecza

- Sześć razy składałem to oświadczenie. Nigdy nie byłem tajnym ani jawnym współpracownikiem PRL-owskich służb bezpieczeństwa. Wszystkie dokumenty wytworzone przez SB powstały bez mojej wiedzy, zgody, świadomości. Nigdy nie przyjmowałem żadnych pseudonimów - podkreślał w sądzie poseł Czykwin.

Przypomniał, że w 1993 roku pozwał ówczesnego szefa MSW o ochronę dóbr osobistych, w związku z umieszczeniem jego nazwiska na tzw. liście Macierewicza i ten proces wygrał.

Dzisiaj przed sądem poseł uznał IPN za instytucję wykorzystywaną politycznie, która urządza polowanie na ludzi. Działania białostockich prokuratorów Instytutu nazwał skrajnie tendencyjnymi.

Poseł przyznał przed sądem, że miał kontakty z dawnymi funkcjonariuszami SB jako przedstawiciel Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Społecznego. Nie była to jednak żadna współpraca.

Poprzedni proces w sądzie okręgowym zakończył się korzystnie dla Eugeniusza Czykwina. Wtedy sędziowie uznali, że jego oświadczenie lustracyjne jest prawdziwe.