Kiedy zapalają się światła zastygli w bezruchu tancerze zaczynają interakcję. Najpierw nieśmiało wprawiają w ruch swoje ciała, przekazują sobie energię - jak ludzie w zatomizowanym społeczeństwie, a może to ożywcza iskra płynąca z palca stwórcy jak na słynnym obrazie w Kaplicy Sykstyńskiej. Kiedy coś zaczyna się psuć, ktoś chce się wyłamać, wybucha prawdziwa burza. Ale też uwolnić się z rutyny jest niezwykle trudno. Ich buty wydają się jakby przybite dziewięciocalowymi gwoździami do podłogi. Kiedy przeżywają trudne chwile zatrzymują się jakieś 45 stopni nad podłogą i tak tkwią wahając się, czy ostatecznie upaść, a potem czy rzeczywiście walczyć o powstanie. Ludzkie wańki-wstańki zachwycają giętkością ciał i precyzją choreografii Jiříego Havelki.
Towarzysząca im Clarinet Factory nie tylko gra fantastycznie depresyjne utwory na cztery klarnety, ale w dodatku śpiewa piosenki z pogranicza neo prog rocka flirtującego z gotykiem. Pięknie.
Te choreograficzne szaleństwo równie dobrze mogło pojawić się na zakończonym niedawno Festiwalu Kalejdoskop - poświęconym odmianom tańca współczesnego, a trafiło na Dni Sztuki Współczesnej. Nieważne, gdzie, ważne że można je było zobaczyć w Białymstoku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?