Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dni Sztuki Współczesnej 2018. OiFP. Polski Teatr Tańca: Wesele. Poprawiny (zdjęcia)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Dni Sztuki Współczesnej 2018. OiFP. Polski Teatr Tańca: Wesele. Poprawiny
Dni Sztuki Współczesnej 2018. OiFP. Polski Teatr Tańca: Wesele. Poprawiny Jerzy Doroszkiewicz
Rewelacyjny spektakl "Wesele. Poprawiny" przedstawiony przez Polski Teatr Tańca w sali kameralnej opery był najmocniejszy i najlepszym akcentem zakończonych w niedzielną noc Dni Sztuki Współczesnej 2018. Na scenie pojawiło się też 27 białostockich seniorów i troje dzieci.

Marcin Liber, reżyser, i Mirek Kaczmarek, scenograf i twórca kostiumów, w swojej wizji "Wesela" nie biorą jeńców. Przyglądają się Polsce, uczą historii, a przy tym dają szansę wejść na scenę zwykłym ludziom, którzy wiele widzieli i swoje wiedzą. Ale po kolei.

Kiedy w pierwszej scenie widzimy zmartwiałe postaci siedzące w sławnych od jakiegoś czasu przeciwdeszczowych pelerynkach w barwach narodowych, podświadome czujemy, że będzie to spotkanie z dramatem narodowym. Za chwilę okazuje się, że z dramatami. Tancerze Polskiego Teatru Tańca szybko zdejmą narodowe symbole i pokażą się w genialnie zaprojektowanych, indywidualnych kostiumach, które odegrają swoją rolę. Niewzruszony pozostanie tylko zdjęty z krzyża Chrystus nad sceną w koronie cierniowej z biało-czerwonych baloników (nota bene zdjęcie przepadło w cenzurze szefowej teatru). Bo tancerze, ale też przecież i aktorzy tego spektaklu, przypomną stuletnią historię najważniejszych wystawień "Wesela". Dziwnie podobną do historii Polski.

I rusza weselny rollercoaster. Przy świetnej muzyce generowanej na żywo przez RSS B0YS, układy taneczne najpierw nawiązują do tańców ludowych, by w pewnym momencie zmienić się w obiecane "poprawiny". Tu już symboliczna wódka leje się strumieniami, tancerze szaleją w najniezwyklejszych konfiguracjach, seniorzy w swoich najlepszych ubraniach zepchnięci daleko, pod ścianę, mogą tylko przyglądać się zabawom młodych. Bo to przecież oni powinni świętować. I świętują - po swojemu, a jednocześnie w sposób uświęcony tą najgorszą polską tradycją - chleją na umór, do wyrzygania.

I wtedy zaczynają się zwierzenia. Pijane panny wspominają swoje doświadczenia z czasu dorastania. Pierwsze emepetrójki ściągane z zapomnianego dziś Napstera, Grono, które podobnie jak Naszą Klasę wyniszczył Facebook, wreszcie pierwsze syntetyczne narkotyki. A i telefony komórkowe rozpropagowane przez film Matrix. I niejednemu widzowi w średnim wieku łza się w oku kręci.

Ale wesele musi trwać. Na scenie pojawiają się panny młode. I dają poruszające lekcje polskiej historii. Największe wrażenie w Podlaskiem robi ta pierwsza. O powojennym weselu, gdzieś na wsi, gdzie po lasach jeszcze kryją się partyzanci. Jest rok 1946, i opisująca tę historię panna młoda mówi wprost - to byli zwykli bandyci. Dech zamiera w piersiach, kiedy leśni, dziś żołnierze wyklęci zjawiają się na weselu. Na odchodne nawet zasalutowali, ale matka panny młodej kazała nowożeńcom noc poślubną spędzić w skrzyniach na zboże. Bo przecież mogą wrócić.

Podobnie poruszająca historia dotyczy perypetii małżeństwa w niesławnym roku 1968, przy tym opowieść o wprowadzeniu stanu wojennego, swoją drogą wyszydzonego w "Rozmowach kontrolowanych" jest już tylko kolejnym zakrętem polskiej historii. I znów rusza niezwykłe widowisko. Kto był na weselach, wie że tej materii nic się nie zmieniło. Po oczepinach muszą być konkursy. I tu znów tancerze pod opieką choreograficzną Iwony Pasińskiej, szefowej teatru, po prostu szaleją w fantastycznych scenach zbiorowych. Seniorki, również ubrane w piękne suknie ślubne, z zapałem biją brawo, widząc, że świat - jaki by nie był - należy do młodych. Ale wkrótce wszyscy ruszą w tany, na scenę wciągniętych zostanie kilka osób z pierwszych rzędów. Tańczą razem do jednej z najbardziej rasistowskich biesiadnych piosenek. Po prostu - polskie wesele.

Będą też opowieści o wymarzonym ślubie, takim na wzór wielkich celebrytów, o swoich lękach opowiedzą też panowie. To fantastyczna scena, w której główną rolę odegrają ich kostiumy i... pośladki. Nie zabraknie również pytań o zamianę ról, popartą widowiskową sekwencją tańca mężczyzn w damskich sukniach. A jaki będzie finał? Taki jak zawsze. Smutny.

Bo ci młodzi, szybko zrzucili z siebie narodowe pelerynki. Ich zindywidualizowane stroje pokazują, że każdy ma prawo do własnego życia, inności, odmienności. Ale cóż to. Ich miejsca zajmują seniorzy. Zastygają w tych samych pelerynkach, a pomiędzy nimi krążą chochoły. Czyż może być bardziej współczesne przedstawienie?

"Wesele. Poprawiny" nie sili się na odtworzenie dramatu Wyspiańskiego. Korzystając z historycznego tekstu odnosi się do historii Polski, a przy tym urzeka spójną wizją choreografii, muzyki i kostiumów, dyskretnie wykorzystując elementy ludowych tańców i muzyki. Nic dziwnego, że wszystkie bilety były wyprzedane, szkoda tylko, że do tak małej sali. Ale i tak - to był zdecydowanie najważniejszy i kulminacyjny punkt zakończonych wczoraj w nocy Dni Sztuki Współczesnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny