Od pierwszego taktu "Under My Streets" słychać, że zespół nie zamierza podlizywać się publiczności. To ostre, rockowe granie wyrosłe na bazie eksplozji grunge z początku lat 90. Czy to oznacza, że zespół jest wtórny albo zachowawczy? Nic podobnego. Cochise po prostu dobrze czują się w estetyce hard rocka, nie stroniąc od ukłonów zarówno w stronę tradycji lat 70. jak i nu metalu.
Zespół tworzą świetni i dobrze rozumiejący się instrumentaliści. Genialnie współpracuje sekcja rytmiczna, która pozwala gitarzyście grać ostre jak brzytwa riffy choćby w "Dance". A Paweł Małaszyński może popaść w rockandrollowe zatracenie, podkreślane metalowymi wtrętami gitary. Wybrany na singiel "MLB" to rockowy hymn do matki. Z prostej nowofalowej piosenki zamienia się w prawdziwy huragan dźwięków, by po chwili dać słuchaczowi moment na refleksję.
Momentami Paweł Małaszyński odchodzi od roli szalonego krzykacza, by w interpretacjach zbliżyć się do jednego z ideałów wszech czasów - Jima Morrisona. Zresztą zespół sięga po "Five To One" The Doora. Tu wokalista nie naśladuje może wprost kalifornijskiego poety, ale słychać w tej piosence warsztat aktorski. Ważne, że Cochise nie zamyka się w wąskich ramach gatunku. Raczej stara się w każdej kompozycji zaskoczyć słuchaczy rocka szalonymi aranżacjami, nie przestając dbać o staranność formalną. Trzeba także docenić pracę realizatora Daniela Baronowskiego. Potrafił zindywidualizować poszczególne kompozycje, a we "From Water" czy "My Way" uzyskać wręcz efekt psychodelii.
Najważniejsze, że zespół ma własny język i nie boi się grać dokładnie tego, co czuje i co chce.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?