MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bożena Schleicher: Czytajmy etykiety

Agata Sawczenko
Bożena Schleicher, specjalistka z medycyny chińskiej i makrobiotyki
Bożena Schleicher, specjalistka z medycyny chińskiej i makrobiotyki
Najpopularniejsze sklepowe wędliny niemal wcale nie zawierają mięsa, tylko tzw. MOM. specjalistką z medycyny chińskiej i makrobiotyki

Kurier Poranny Przestrzega Pani, by uważać jaką żywność kupujemy w sklepach. Że nie zawsze jest tak, że zjadamy dokładnie to, co widzimy, a raczej, co wydaje się nam, że widzimy...

Bożena Schleicher: - Tak, dlatego podstawową sprawą jest czytanie etykietek na wszystkich produktach, jakie kupujemy. A Polacy kompletnie nie wiedzą, co jedzą. Albo po prostu w ogóle nie chcą wiedzieć. Według badań Federacji Konsumentów tylko 30 proc. Polaków czyta przed zakupem informacje na opakowaniach i zaledwie połowa z nich je rozumie. A naprawdę warto wiedzieć, co oznaczają poszczególne skróty, które stosują producenci.

Na przykład jakie?

- Chociażby MOM. Ile osób wie, co to oznacza?

Wytłumaczy nam Pani?

- MOM to jest technologia, która może wycisnąć resztki ze szkieletów ryb lub zwierząt. Producenci ją stosują, aby nic nie wyrzucić - bo "szkoda". MOM - czyli mięso oddzielone mechanicznie.

Co to znaczy?

- To nie jest już czyste mięso. To są ścięgna, włókna, błony, wyciśnięte z grzbietów, ze skrzydeł, ze szkieletów, z szyj. Czyli masa mięsno-tłuszczowa. Zawiera też chrząstki i kości. MOM stosuje się w produkcji wędliniarskiej i garmażeryjnej. Żeby się nic nie psuło - jest konserwowany, a żeby ładnie wyglądało - dodaje się oleje: sojowy, rzepakowy. Oba zawierają bardzo dużo kwasów Omega 6, sprzyjających stanom zapalnym.

Co jeszcze dodaje się do tego mięsa?

- Na przykład sól peklującą, która zawiera azotyny. Poza tym jeszcze difosforan sodu (E 450 - środek maskujący, klarujący, spulchniający, stabilizator). Nadmiar tego związku może spowodować uszkodzenie nerek, zmniejszenie gęstości kości, osteoporozę. Żeby parówki, szynki, konserwy miały ładny różowy kolor, dosypuje się koszenili. Koszenilia uzyskiwana jest ze zmielonych owadów. Koszenia to jest pluskwiak, który żyje na opuncjach w Meksyku. Wędliny konserwuje się glutaminianem sodu (E-620, E-621), a to jest silna neurotoksyna, zwana eksytotoksyną, powodująca nadmierne pobudzenie neuronów w mózgu, prowadząca nawet do zgonu. Spożywany w żywności powoduje migreny, uszkodzenie śluzówki, uszkodzenie układu hormonalnego.

Dlaczego tak się dzieje, że do żywności dodawane są takie niebezpieczne substancje?

- Pod naciskiem producentów wycofano w Polsce i w Unii Europejskiej niemal wszystkie normy dla wyrobów spożywczych. Zostały jedynie zalecenia. Na przykład - jedno z nich mówi, że do 100 kg mięsa z przyprawami można dodać najwyżej 15 litrów wody. Ale najsprawniejsi producenci potrafią dodać nawet 100 litrów wody. Żeby się to wszystko nie rozpadło, nie rozsypało, trzeba dodać bardzo dużo chemii. Dzięki temu zamiast 70 dekagramów szynki z jednego kilograma mięsa - mamy dwa kilogramy szynki z jednego kilograma mięsa. Natomiast zamiast 980 gramów kiełbasy z jednego kilograma mięsa, mamy 2 kg kiełbasy, bo się dodaje wodę i te wszystkie polepszacze. Najpopularniejsze pasztety czy parówki w ogóle nie zawierają mięsa, tylko MOM - mechanicznie oczyszczane mięso.

A jeśli tych informacji nie ma na etykiecie?

- To dlatego, że producenci zwyczajnie oszukują. Jeżeli mięso będzie różowe, to na pewno jest chemia. Jeżeli będzie miało taki kolor jak po ugotowaniu - zwykle takie są te wędliny z wyższej półki - to wtedy faktycznie może być bez tych MOM-ów. Dlatego naprawdę radzę - jeśli już mamy coś kupić, to lepiej niech to będzie troszkę droższe i bezpieczniejsze niż takie oszukane.
Naprawdę Pani uważa, że producenci oszukują?

- Jedna z wytwórni do produkcji mielonej szynki wieprzowej używa mięsa wyłącznie oddzielonego mechanicznie - z drobiu. Czyli ta szynka mielona wieprzowa - jest z drobiu. Więc widzimy, że w majestacie prawa da się produkować i sprzedawać wyroby złożone niemal wyłącznie z polepszaczy i przeciwutleniaczy.

I nikt na to nie ma wpływu? Nikt tego nie kontroluje?

- Powinna to kontrolować Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Ale w Polsce są tylko cztery takie inspekcje. Naprawdę nie są w stanie sprawdzić wszystkich producentów, wszystkich wędlin. I dlatego w tak zwanych parówkach dla dzieci jest wszystko oprócz mięsa.

Mimo że jest napisane, że to mięso.

- To proszę porządnie przeczytać skład. Okaże się, że tego mięsa jest tam 0,8 proc. Reszta to są same MOM-y.

Można podsumować więc, że jeśli chcemy być zdrowi fizycznie, powinniśmy unikać sklepowych wędlin?

- To jedzenie ma zły wpływ nie tylko na nasze zdrowie fizyczne. Coraz więcej badań wskazuje, że zmagazynowane w komórkach zwierzęcych emocje, takie jak cierpienie i strach wraz z konsumowaniem mięsa dostają się do organizmu człowieka i mają wielki wpływ na jego zdrowie fizyczne i psychiczne. Dotychczasowe badania dotyczące wpływu spożycia pokarmu zwierzęcego na zdrowie ludzi koncentrowały się głównie na przyczynie określonych chorób, szczególnie chorób nowotworowych. W 2004 roku rozpoczęto międzynarodowy program badawczy China Study, który zrzesza specjalistów z wielu krajów na całym świecie. Profesor Colin Campbell, który prowadził te badania, udowodnił ścisłą zależność pomiędzy chorobami przewlekłymi, różnymi nowotworami a ilością i rodzajem mięsa i mleka spożywanych przez ludzi. Ale po wielu latach badań i doświadczeń okazało się, że mięso nie tylko niszczy zdrowie fizyczne, ale też ma negatywny wpływ na zachowanie i psychikę ludzi, którzy je spożywają.

Na psychikę? Jak to?

- Komórki ludzkie posiadają właściwości zapamiętywania wszelkich stanów emocjonalnych: strachu, cierpienia, przerażenia, złości, nienawiści, bólu. Badania potwierdzają, że te same właściwości posiadają komórki zwierzęce. Wszelkie odczucia zostają zakodowane w komórkach, które rejestrują każdą emocję. W ten sposób powstaje przenikająca cały organizm negatywna energia: strachu, gwałtu, beznadziei. Gdy zwierzęta są w rzeźni, powstaje w ich komórkach ogromna ilość hormonu strachu, który jest porównywalny do silnego jadu.

I my to czujemy, jedząc mięso?

- Zjadając mięso, konsumujemy ból, cierpienie, panikę, przerażenie umierających braci mniejszych. Jesteśmy tym, co zjadamy. Zjadając mięso, systematycznie obniżamy poziom hormonów dobrego samopoczucia - serotoniny. W związku z tym trzeba ją uzupełnić i ludzie sięgają po leki antydepresyjne. Dlaczego? U zwierząt prowadzonych na rzeź podnosi się poziom organicznych związków chemicznych: katecholamin. Ich poziom podnosi się w sytuacjach silnego stresu w momencie zagrożenia życia lub w sytuacjach niebezpiecznych czy nieprzyjaznych. Katecholaminy nakazują natychmiastowe działanie - ucieczkę, walkę.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny