Od 2 marca miejska spółka Lech (nadzoruje białostocką gospodarką odpadami) wstrzymała odbiór odpadów przez wysypisko w Hryniewiczach i spalarnię w Białymstoku. Zakaz dotyczy gmin, które nie mają podpisanej umowy z miastem Białystok (czyli wszystkich oprócz gminy: Choroszcz, Czarna Białostocka, Dobrzyniewo Duże, Gródek, Michałowo, Juchnowiec Kościelny, Supraśl, Wasilków i Zabłudów).
Wstrzymanie odbiorów podyktowane jest tym, że marszałek województwa wciąż nie wyraził zgody, by spółka Lech mogła na obecnym polu w Hryniewiczach składować dodatkowe 77 tys. ton śmieci. Władze województwa czekają bowiem aż Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowisk zakończy kontrole na wysypisku i w spalarni oraz wyda postanowienie.
Wszystko to oznacza ogromne problemy np. dla Sokółki. Tymczasem spółka Lech wygrała przetarg na to, by do białostockiej spalarni trafiały odpady z Suwałk. Dyrektor ds. marketingu i usług w firmie Astwa (ma problem, bo Lech również od niej nie chce odbierać odpadów komercyjnych - przyp. red.)Artur Łuniewski jest oburzony. - Zamiast z Suwałk odpady mogłyby trafić do białostockiej spalarni z okolicznych gmin, m.in. z Sokółki, gdzie sytuacja jest tragiczna - mówi.
Rzecznik spółki Lech Zbigniew Gołębiewski mówi, że przetarg na zagospodarowanie odpadów z Suwałk dotyczy śmieci pozostałych po sortowaniu odpadów ze zbiórki selektywnej (czyli np. kawałków drewna - przyp. red.). - Nie nadają się do ponownego wykorzystania, a ze względu na swoją kaloryczność powyżej 6 MJ/kg nie mogą być składowane na polach składowych - podkreśla.
Ta tzw. frakcja palna połączona z odpadami zmieszanymi optymalizuje zarówno kaloryczność odpadów poddawanych termicznemu przekształcaniu, jak i proces technologiczny. - 3 tys. ton takich odpadów z Suwałk trafi do spalarni w okresie do końca 2020 roku. Jest to niewielka część spalanych w spalarni śmieci. W ciągu roku termicznie możemy spalić do 120 tys. ton odpadów - mówi rzecznik.
Artur Łuniewski komentuje, że nie ma znaczenia jaki to rodzaj odpadów. - Trafią do białostockiej spalarni blokując miejsce dla odpadów np. ze wspomnianej Sokółki - mówi.
Prezes MPO Sokółka Wiesław Puszko twierdzi, że sytuacja jest bardzo zła. Firma wywiozła z sześciu ostatnich dni 150 ton odpadów do sortowni w Ostrowi Mazowieckiej. - Zapłaciliśmy 300 proc. więcej niż płaciliśmy spółce Lech, a sortownia nie jest zbyt chętna, by przyjmować od nas śmieci w przyszłości, bo musi zapewnić miejsce dla swoich okolic - mówi.
Według niego, jeśli spółka Lech nie cofnie zakazu odbioru albo jeśli gmina Sokółka nie dołoży pieniędzy na szukanie innych miejsc niż białostocka spalarnia czy wysypisko w Hryniewiczach jego firmie grozi bankructwo.
- Nie możemy dołożyć pieniędzy na to, by obecnie - w ramach obowiązującej umowy - MPO Sokółka mogła płacić sortowni w Ostrowi Mazowieckiej więcej niż płaciła białostockiej spółce Lech. Pieniądze przeznaczane na odbiór odpadów są bowiem "znaczone". Gmina nie może ani stracić, ani "zarobić" ma opłatach uiszczanych przez mieszkańców - mówi Antoni Stefanowicz, pełnomocnik pani burmistrz Sokółki.
Dodaje, że gmina oczekuje od spółki MPO Sokółka obecnej realizacji umowy. - Jeśli zostanie ona wypowiedziana, ogłosimy przetarg, w którym ceny będą z pewnością - z uwagi na obecną sytuację - wyższe. Skutkować to będzie podwyższeniem opłat dla mieszkańców - mówi.
Natomiast jeśli chodzi o śmieci z Suwałk, które będą wożone do białostockiej spalarni, to mówi że niezręcznie mu to komentować.
W Kościerzynie powstało 66 mieszkań komunalnych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?