Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Sąd przyznał 400 tys. zł zadośćuczynienia dzieciom represjonowanego działacza AK. Potomkowie żądali 10 mln złotych

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
- W ocenie sądu przyznana kwota zadośćuczynienia jest kwotą godziwą, na pewno nie symboliczną, ale równocześnie utrzymaną w rozsądnych granicach, nie powodującą nieuzasadnionego, nadmiernego wzbogacenia - uzasadniała wyrok sędzia Izabela Komarzewska
- W ocenie sądu przyznana kwota zadośćuczynienia jest kwotą godziwą, na pewno nie symboliczną, ale równocześnie utrzymaną w rozsądnych granicach, nie powodującą nieuzasadnionego, nadmiernego wzbogacenia - uzasadniała wyrok sędzia Izabela Komarzewska fot. Izabela Krzewska/ Polska Press
Podstawą roszczenia była ustawa z 1991 r. o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Sąd uznał, że taka rekompensata wnioskodawcom niewątpliwie się należy, ale żądaną kwotę 10 mln zł uznał za wygórowaną. Przyznał 400 tys. zł.

Zmarł po trzech dniach tortur

Paweł Olszewski mieszkał we wsi Miodusy-Pokrzywne (gmina Perlejewo). Prowadził gospodarstwo rolne do chwili, gdy został działaczem niepodległościowym. W 1942 r. wstąpił do Armii Krajowej. Przybrał ps. „Rataj”. W lipcu 1945 r. trafił do Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (NZW). Był dowódcą patrolu. Brał czynny udział w licznych akcjach zbrojnych m.in. w Siemiatyczach - gdzie rozbrojono oddział Wojska Polskiego i Armii Czerwonej oraz w Perlejewie w Agencji Pocztowej i Spółdzielni „SCH”.

Zobacz też:

17 kwietnia 1949 r. w Wielkanoc ukrywający się przed reżimowymi władzami Paweł Olszewski pojawił się w domu, żeby zobaczyć rodzinę. Gdy przyszedł, czekali już na niego funkcjonariusze UB. Mężczyzna został zatrzymany. Trafił do aresztu Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Bielsku Podlaskim, gdzie był przesłuchiwany i prawdopodobnie torturowany. Zmarł po trzech dniach. Miał wówczas 48 lat. Najbliżsi do dziś nie wiedzą, gdzie został pochowany.

Czytaj też:

Siedmioro dzieci cierpiało "straszną biedę"

Po śmierci mężczyzna zostawił żonę i siedmioro dzieci, z których najstarsze miało 14 lat.

- Kiedy tatuś zginął, miałam tylko trzy latka. Wiele nie pamiętam, ale pamiętam, że po wyjściu ubeków wszystko było porozwalane. Piec zniszczyli, bo szukali broni - opowiada nam pani Janina, córka "Rataja". - Byliśmy półsierotami. Mama została z siódemką dzieci. Do dziś nie wiem, jak to wytrzymała. Była straszna bieda.

Dodaje, że przetrwali dzięki pomocy braci mamy i sąsiadów. Starsze rodzeństwo "chodziło po ludziach", wykonywało drobne prace, pasło krowy. Wszystko za jedzenie, które potem dzieci przynosiły do domu, by nakarmić resztę.

Rodzina i tak nieraz cierpiała głód. Dzieci odesłano do krewnych, rodzin zastępczych w różnych częściach Polski. Niektóre straciły ze sobą kontakt. - Z jedną z sióstr, która wyjechała na północ Polski, odnalazłyśmy się dopiero niedawno, po prawie 50 latach - przyznaje pani Janina.

Domagali się ponad 10 mln złotych

Do dziś przeżyły cztery córki "Rataja". Reprezentowane przez organizację Ius Memoriae, domagały się od Skarbu Państwa w sumie 10 mln zł zadośćuczynienia za krzywdę oraz blisko 810 tys. zł odszkodowanie z tytułu utraty przyszłych zarobków i emerytury przez Pawła Olszewskiego. Wniosek wpłynął do Sądu Okręgowego w Białymstoku.

W piątek 6 maja zapadł wyrok. Sąd nie miał wątpliwości, że roszczenie jest słuszne. Nie budzi bowiem wątpliwości (wynika to z materiałów archiwalnych znajdujących się w IPN: notatek służbowych UB, protokołów przesłuchań itd.), że ojciec kobiet prowadził działalność niepodległościową i walkę z reżimem komunistycznym, a jego zatrzymanie i tragiczna śmierć miały z tą działalnością związek.

Zobacz także:

Wygórowane roszczenia

Sędzia Izabela Komarzewska uznała jednak, że odszkodowanie się nie należy, bowiem Paweł Olszewski przed zatrzymaniem przez dwa lata ukrywania się nie pracował (w czasie pobytu w więzieniu nie utracił więc zarobków), zaś wnioskowana kwota zadośćuczynienia jest wygórowana.

Tłumaczyła, że po śmierci represjonowanego, uprawnienie do rekompensaty przechodzą na małżonka, dzieci lub rodziców, ale są limitowane wysokością roszczeń, jaka przysługiwałaby samemu represjonowanemu, gdyby żył. Czyli nie może uwzględniać przeżyć i krzywd, jakich doznali bliscy z powodu utraty ojca.

Ponadto - wyjaśniał sąd - należało też uwzględnić czas trwania represji, a ten - w przypadku "Rataja" - trwał od 17 do 19 kwietnia 1949 r.

Zobacz też:

Na tej podstawie sąd przyznał każdej z córek po 100 tys. zł zadośćuczynienia wraz z ustawowymi odsetkami w wysokości 3,6 proc. od dnia uprawomocnienia się orzeczenia do dnia zapłaty.

- Rozmiar represji, chociaż trwający jedynie trzy dni, był nad wyraz bolesny dla Pawła Olszewskiego. Niewątpliwie w trakcie przesłuchań i pobytu w Bielsku Podlaskim była stosowana wobec niego przemoc, być może nawet tortury. Skutkiem tego była śmierć, na pewno związana z wielkim cierpieniem. I sąd miał to na względzie - uzasadniała orzeczenie sędzia Izabela Komarzewska. W jej ocenie przyznana kwota zadośćuczynienia jest godziwa - z uwagi na realia ekonomiczne i siłę nabywczą. - Nie jest na pewno zapłatą symboliczną, ale równocześnie utrzymaną w rozsądnych granicach, nie powodującą nieuzasadnionego, nadmiernego wzbogacenia.

Orzeczenie nie jest prawomocne. Pełnomocnik córek Pawła Olszewskiego zapowiedział apelację.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny