Mieszkamy tu z mężem już 40 lat. Owszem na początku czynsze były niskie, ale w ostatnich latach płacimy 850 zł miesięcznie plus media. Nie mówiąc już o tym, że przed wprowadzeniem się zapłaciliśmy kaucję mieszkaniową w wysokości 13,4 tys. zł i kaucję sanitarną ponad 5,2 tys. zł. W tamtych lata to były bardzo duże pieniądze. Już nie liczę nawet tego co wyłożyliśmy na remonty - mówi Helena Filipowicz z bloku komunalnego przy ul. Matejki 24.
Czytaj też: Mieszkania komunalne na własność. PiS uwolniło te przed 1998 rokiem
Od lat bezskutecznie stara się wykup mieszkania. Taki sam problem mają również mieszkańcy spod numerów 22, 26 i 28. - W każdym bloku jest po osiem rodzin. O wykup starają się 22. Podobnie jak my mieszkają od 40-tu, 35-ciu czy 30-tu lat. Prezydent odpisuje nam to samo - że mieszkania nie są przeznaczone do zbycia. I tak od lat. Pisma odmowne dostaliśmy z mężem w 1998, 2004, 2008, 2012, 2017, 2018 i 2019 roku. Wiem, że problem z wykupem mają też mieszkańcy z ul. św. Jerzego, Pułaskiego czy Jesiennej - mówi pani Helena.
W grudniu 2016 roku większościowe wówczas PiS podjęło uchwałę, że ci, którzy mieszkają w lokalach komunalnych wybudowanych przed 31 grudnia 1998 roku mogą je kupić. W przypadku osób, które mieszkają ponad 40 lat jak pani Helena, bonifikata sięga 90 procent. W 2018 roku PiS jeszcze bardziej uszczegółowił prawo, bo władze miasta nie chciały sprzedawać mieszkań powołując się na zapisany w uchwale zakaz tworzenia nowych wspólnot mieszkaniowych z udziałem gminy. A taka wspólnota powstaje wtedy gdy nie wszyscy mieszkańcy danego bloku są zainteresowani kupnem swojego lokalu. Radni PiS usunęli i tę barierę, więc obecnie nic nie stoi na przeszkodzie, by miasto sprzedawało mieszkania.
Czytaj też: Wykup mieszkania komunalnego w Białymstoku. Znów można je nabyć
- Każda decyzja o odmowie przeznaczenia lokalu mieszkalnego do zbycia uzasadniona jest polityką mieszkaniową gminy, która skupia się w pierwszej kolejności na realizacji ustawowego obowiązku tworzenia warunków do zaspokajania potrzeb mieszkaniowych wspólnoty samorządowej - twierdzi sekretarz miasta Krzysztof Karpieszuk.
Do władz interpelację w tej sprawie składał radny PiS Henryk Dębowski, który uważa, że miasto powinno wykonywać poprawioną w 2018 roku uchwałę z 2016 roku i sprzedawać mieszkania. - Sfrustrowani mieszkańcy coraz częściej szukają pomocy u miejscowych mediów, przez co możemy narażać na szwank dobre imię urzędu - uważa radny.
Krzysztof Karpieszuk twierdzi jednak, że miasto musi utrzymywać odpowiednią liczbę lokali w swoim zasobie, a z orzecznictwa sądowego wynika, że nikt nie może na gminie wymusić sprzedaży mieszkań.
- Gdybyśmy wiedzieli, że tak będzie, to wzięlibyśmy kredyt i do tej pory już mielibyśmy własne mieszkanie. A tak płaciliśmy przez tyle lat i nadal będziemy płacić. To jest tragiczne. Czujemy się zawiedzeni. Chcielibyśmy zostawić coś dzieciom. Jednak jak widać nic z tego - rozkłada ręce Helena Filipowicz.
Dodaje, że miasto proponowało zamianę jej 50-metrowego mieszkania przy ul. Matejki 24 na na 30-metrowe przy ul. Barszczańskiej, które mogłaby kupić. - Tyle że po pierwsze nie po to łożyliśmy tyle lat na większe mieszkanie, by przeprowadzać się do mniejszego, a po drugie przy ul.Barszczańskiej jest niebezpiecznie. Chcemy wykupić mieszkanie przy ul. Matejki. Starych drzew się nie przesadza - mówi.
Gdynia Orłowo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?