Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białowieża: Krokodyl przypłynął Narewką

Piotr Bajko [email protected] tel. 85 682 23 95
Dr Stanisław Borowski (1911-1994) - autor notatek o niezwykłej ulewie i jej konsekwencjach
Dr Stanisław Borowski (1911-1994) - autor notatek o niezwykłej ulewie i jej konsekwencjach Archiwum Jadwigi Latuszyńskiej
Chyba większość czytelników, przeczytawszy tytuł tego artykułu, pomyślała, że autor zamienił - stosownie do swego nazwiska - publicystykę na bajkopisarstwo. No, bo przecież Narewka, jak by nie kombinować, Nilem nie jest. Wbrew tym podejrzeniom, historia którą chcę opowiedzieć, jest jak najbardziej prawdziwa.
Dr Stanisław Borowski (1911-1994) - autor notatek o niezwykłej ulewie i jej konsekwencjach
Dr Stanisław Borowski (1911-1994) - autor notatek o niezwykłej ulewie i jej konsekwencjach Archiwum Jadwigi Latuszyńskiej

Dr Stanisław Borowski (1911-1994) - autor notatek o niezwykłej ulewie i jej konsekwencjach
(fot. Archiwum Jadwigi Latuszyńskiej)

Było to w lecie 1955 roku. Miałem wówczas niespełna pięć lat, ale atmosfera tamtego wydarzenia pozostaje w mojej pamięci wciąż świeża.

Już jako dorosły człowiek, na podstawie notatek miejscowego naukowca dra Stanisława Borowskiego, ustaliłem że 7 lipca 1955 roku nad Białowieżą przetoczyła się ulewa o bardzo dużym natężeniu. W ciągu niecałych siedmiu godzin spadło 48,1 mm deszczu. Następnego dnia wystąpiła z koryta rzeka Narewka i jej dopływy - Łutownia i Hwoźna. Ich poziom wzrastał aż do 12 lipca.

Tony martwych ryb

Dr S. Borowski zanotował, że woda była mętna, początkowo ruda, a później niemal czarna, z tłustymi plamami na wierzchu, jakby nafty. 16 lipca zaczęły zdychać ryby. Dwa dni później dyrekcja Białowieskiego Parku Narodowego zleciła czyszczenie stawów w Parku Pałacowym, spalono wówczas ponad 10 ton martwych ryb.

Mieszkałem wówczas z rodzicami na Stoczku. Pamiętam, że woda zalała część ogrodów, które znajdowały się za stodołami. Cała dolina rzeki, nazywana Asielicą, wykorzystywana wtedy jako wygon, była zalana wodą.

Ludzie wyciągali ryby z wody przy pomocy grabi. Raki same wyłaziły na suchsze miejsca. Wśród ryb zdarzały się okazy bardzo duże. My, dzieci, kąpiąc się codziennie latem w rzece, nigdy ich nie widzieliśmy. W ogóle, nie przypuszczaliśmy nawet, że takie rybie bogactwo kryje w sobie nieduża, puszczańska rzeczka.

Nic nie zapowiadało sensacji

Pomimo że nasi rodzice nie pozwalali chodzić nam nad nowo powstałe rozlewisko, to od czasu do czasu udawało się nam wyrwać spod ich kurateli i nacieszyć wzrok widokiem szeroko rozlanej rzeki. Przecież nie zawsze mieliśmy jezioro tuż za stodołami.

W dodatku woda przynosiła różne rzeczy, zabierane przez nią z białoruskiej części puszczy. Mnie osobiście dobrze zapamiętała się beczka z kiszonymi ogórkami. Dorośli próbowali wyciągać z wody wszystko to, co mogło się przydać w gospodarstwie.

Nic nie zapowiadało sensacji. Któregoś dnia ktoś powiedział, że po rozlewisku pływa krokodyl. Wiadomo, nikt mu nie uwierzył. Ludzie śmiali się i twierdzili, że aż tak głupi nie są. Wszyscy, nawet dzieci, wiedzieli, że krokodyle w Narewce nie żyją. To przecież nie ta szerokość geograficzna.

Ale gdy o krokodyla zaczęli rozpytywać wśród mieszkańców WOP-iści, a później w Białowieży pojawili się funkcjonariusze radzieckich służb granicznych, wiele osób zaczęło się zastanawiać, czy ten krokodyl oby rzeczywiście skądś nie przypłynął?

Niebawem mężczyźni, którzy próbowali kosić trawę na nie zalanych brzegach Asielicy, zaczęli zauważać coś dużego, pływającego w wodzie. Początkowo myślano, że to duży okaz suma.

Tajemnica wkrótce się wyjaśniła. Jeden z kosiarzy, Mikołaj Buszko, postanowił przekonać się naocznie, co to za tajemnicze zwierzę. Podniósł do góry kosę i zaczął brodzić po wodzie w kierunku, w którym ten krokodyl - nie krokodyl najczęściej się pojawiał. Daleko iść nie musiał. W pewnej chwili ujrzał przed sobą szeroko rozwartą paszczę, która sunęła wprost na niego. Kosiarz, mężczyzna wówczas młody i bardzo silny, przestraszył się nie na żarty. Rzucił kosę do wody i z krzykiem zaczął uciekać. Udało mu się.

Gad miał trzy metry

Kilka lat temu pytałem żyjącą jeszcze żonę p. Mikołaja - Ninę Buszko, czy pamięta relację swego męża o tym wypadku. Pani Nina, oprócz podanych przeze mnie faktów, dodała jeszcze, że zgodnie ze słowami męża gad mierzył jakieś trzy metry długości.

Krokodylem zainteresowali się także miejscowi funkcjonariusze milicji. Osobiście tego nie zapamiętałem, ale jeden z moich starszych kolegów mówił mi, że milicjant o nazwisku Kułak, pływał po rozlewisku w kajaku. W ręku trzymał pistolet i miał zamiar zastrzelić krokodyla. Ale egzotyczne zwierzę, jakby przeczuwając grożące mu niebezpieczeństwo, popłynął do białoruskiej części Puszczy. Tam też został odłowiony za pomocą specjalnej sieci.

W tamtych latach trudno było dowiedzieć się, skąd na tym terenie wziął się tak egzotyczny dla nas gość. Dopiero po pewnym czasie służba graniczna nieoficjalnie puściła nieco pary z ust.

Wyjawiła ona, że w jednej z białoruskich wsi, niedaleko polsko-radzieckiej granicy, zatrzymało się na czas ulewy objazdowe zoo. Krokodyl wykorzystał moment nieuwagi swego opiekuna i uciekł. Podobno nie tylko on, ale teraz trudno już to dokładnie ustalić.

Strach pozostał

O tej historii mówiono w Białowieży przez szereg lat. Kiedy woda wróciła już do koryta, ludzie jeszcze długo bali się zbliżać się do rzeki, w obawie przed krokodylem. Dzieci bały się wychodzić nawet na ogrody, rodzice nie musieli wcale ich przestrzegać przed tym. Sam pamiętam, jak bawiąc się na ogrodach w grupie rówieśników, przy każdym silniejszym szeleście wiatru w liściach warzyw, zamieraliśmy z przerażenia. Wydawało się nam, że zaraz wypełznie stamtąd krokodyl.

Od tego wydarzenia minęło już ponad pół wieku, a ja wciąż pamiętam ten widok olbrzymich okazów ryb, trzepoczących się w wodzie, oraz Mikołaja Buszkę kroczącego po wodzie z kosą w rękach.

Szkoda tylko, że nie widziałem na własne oczy krokodyla. Ale może to i dobrze. Bo kto by w takim razie Państwu tę nieprawdopodobną historię opowiedział?

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny