Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agencja towarzyska w Białymstoku, kino Apollo i sklep. Właściciel zbił majątek

Andrzej Lechowski - dyrektor Muzeum Podlaskiego
Po Białymstoku aż huczało od plotek, że Wajnsztadt wspólnie ze swoim bratem, który obok kina Apollo prowadził sklep galanteryjny, prowadzi też potajemny dom schadzek.
Po Białymstoku aż huczało od plotek, że Wajnsztadt wspólnie ze swoim bratem, który obok kina Apollo prowadził sklep galanteryjny, prowadzi też potajemny dom schadzek. sxc.hu
Po Białymstoku aż huczało od plotek, że Wajnsztadt wspólnie ze swoim bratem, który obok kina Apollo prowadził sklep galanteryjny, prowadzi też potajemny dom schadzek.

Przed tygod niem zapowiedziałem wywiad z właścicielem kina Apollo Benjaminem Wajnsztadtem. W roku swojego jubileuszu - 25-lecia pracy przy wyświetlaniu filmów, w lutym 1937 r. dostojny jubilat udzielił tego wywiadu redakcji białostockiego tygodnika Tempo. Oto i on. Proszę zwrócić uwagę na jakże inny sposób prowadzenia tej rozmowy przez dziennikarza, pozbawiony obowiązującej dziś napastliwości i prowokacji, ale też nie pozbawiony pewnej naiwności i sztucznej kurtuazji. Tym niemniej to co mówił Wajnsztadt jest ciekawym przyczynkiem do historii białostockich kin.

„Zaciekawieni prowadzoną przez p. B. Wajnsztadta kino- statystyką, zwróciliśmy się do Jubilanta z prośbą o mały wywiad w tej sprawie. - Czy nie zechce pan podzielić się z nami danymi swej statystyki? - Bardzo chętnie! Nie wszystkie, prawda, posiadane przeze mnie dane mogą być ciekawe dla czytelników Tempa, ale mam kilka rzeczy ciekawych. - Prosimy! - Otóż mogę stwierdzić, że w ostatnich 3 latach frekwencja w kinach białostockich ma tendencję wybitnie zwyżkową. Co wieczór odwiedza kina białostockie przeciętnie około 3700 osób, wpłacając za wieczór do kas kinowych około 1200 złotych. - A jak się przedstawia to w porównaniu z innymi miastami w kraju? -Białystok stoi pod tym względem na wysokim poziomie. Białostoczanin odwiedza kina przeciętnie 14 razy w roku, natomiast gdy w stolicy wypada na rok tylko 9,5 razy na mieszkańca. Około 4 proc. mieszkańców Białegostoku spędza wieczory w kinie, w stolicy zaś - tylko 2,5 procent. - Kina białostockie w takim razie świetnie prosperują? - Wyglądałoby tak, gdyby nie wyjątkowo niska cena biletów wejściowych, która ma tendencję zniżkową. W roku 1934 bowiem przeciętna cena biletu w kinie białostockim wynosiła 42 groszy, a w roku zaś 1936 cena ta spadła do 33 gr., wtedy gdy w Warszawie cena ta waha się około 90 groszy. W ten sposób białostoczanin wpłaca do kas kinowych za 14 przedstawień (w ciągu roku) około 5 i pół złotych, warszawiak natomiast - za 9 tylko przedstawień płaci kino - teatrom ponad 8 złotych. - A jak przedstawia się frekwencja poszczególnych filmów w Białymstoku? - Największą frekwencję wykazują filmy krajowe. Frekwencja ta w niektórych wypadkach dochodzi do cyfry 16 000 widzów, co stanowi już prawie maksymalną granicę. Na zachodzie bowiem ściągnięcie 20 proc. mieszkańców miasta na ten czy inny film uważane jest za szczyt frekwencji. - Na tym zakończyliśmy nasze małe interview z p. B. Wajnsztadtem”.

No tak statystyka rzecz piękna i pouczająca, ale oczekiwania czytelnika i tak nie zostały w pełni zaspokojone. Bo przecież czekano, co Wajnsztadt powie o Gryfie, Modern i Świecie. Czy piśnie choć słówko, a po Białymstoku aż huczało o tym od plotek, że wspólnie ze swoim bratem, który obok kina prowadził sklep galanteryjny prowadzi też potajemny dom schadzek. Nie pytany, nie zająknął się nawet o wspominanej już przez mnie wcześniej niby aferze z filmem Ben Hur. Ale co zrozumiałe milczał jak grób o faktycznej aferze, która wydarzyła się w 1934 r. A rzecz dotyczyła niejakiego R., który na co dzień był skromnym bileterem w Apollo, ale jak wszyscy wiedzieli był głównym kinowym finansistą. Jego pasja do finansów w kinowej kasie trywialnie się marnowała. Toteż pana R. często można było spotkać tam, gdzie szło o grubsze interesy. Taką Wall Street w białostockich proporcjach była ulica nomen omen Giełdowa. Dziś to poczciwa Spółdzielcza. Takie czasy - gdzie tam spółdzielni do giełdy. Ale wtedy to był żywioł miejscowych Rothschildów. Pan R. cieszył się wśród nich mirem i zaufaniem. Wekslował, żyrował, protestował, ewidentnie używając owych nędznych 42 groszy od widza. Nic więc dziwnego, że i tak niska stawka pikowała w dół, co skrupulatnie wyliczał jego pryncypał. Gdy R. zorientował się, a jego biznesowi partnerzy jeszcze nie, a główny zainteresowany, czyli Wajnsztadt robił swoje statystyki, że interes idzie kiepsko, to - jak napisano - z finansisty przemienił się w finanświstę. Co znaczyło tyle, że świsnął gdzieś i z dnia na dzień wszelki słuch o nim zaginął. Ale przy jubileuszowym wywiadzie o takich machlojkach nie wypadało wspominać.

Jawił się więc Wajnsztadt jako dobrotliwy statystyk, skrywający pod kolumnami groszy od przeciętnego białostoczanina czy warszawiaka swoje sny o kinowym imperium. A przecież po plajcie kina Modern, to właśnie on stał się kinowym potentatem w Białymstoku. Jak wspominałem po zawiązaniu spółki z grodzieńskim kiniarzem Frombergiem, utworzył spółkę, która w miejsce Modernu otworzyła kino Pan.

Ale zanim do tego doszło, to budynek upadłego kina przeszedł metamorfozę. Jej autorem był jeden z najlepszych miejscowych architektów Aleksander Pines. O jego dziele pisano w samych superlatywach, że „jest to budynek o liniach prostych, ukształtowanych w nowoczesnych bryłach. Lekkie, smukłe kolumny z frontu i estetyczne podcienie nadają całemu gmachowi potężną architektoniczną całość. Wnętrze jest przebudowane od fundamentu. Poczekalnia nowego kina będzie odpowiadać wszystkim wymogom estetyki i bezpieczeństwa. Oświetlenie wnętrza gmachu schowane we wnękach nie będzie męczyć wzroku; ogrzewanie i wentylacja - pierwszy tego rodzaju system zastosowany u nas, za pomocą wtłaczania gorącego czy też zimnego powietrza (w zależności od pory roku) pozwoli dowolnie regulować temperaturę z równoczesną wentylacją. Estetyczne rozwiązanie ściany ekranowej ma dążyć do psychicznego oddziaływania na widza, jakby przygotowując go do artystycznej rozrywki. Podcień (portal) przed wejściem ze sześciu filarami ma na celu zaakcentowanie całej treści budynku i ma być użyta dla fotosów filmowych oraz plakatów reklamowych, przegląd których przez publiczność może tu się odbywać bez tarasowania przejścia na chodniku. Duży nacisk położono na kwestię bezpieczeństwa, a więc żelbetonowa 6 x 5 mtr. kabina z oddzielnym wejściem, potrójne zapasowe drzwi z poczekalni, automatyczne urządzenie przeciwpożarowe i t.p. - wszystko to stworzy tu najnowocześniejszy przybytek X muzy, który upiększy tę dzielnicę miasta”.

Zapowiedziano, że otwarcie kina Pan nastąpi we wrześniu 1937 r. Jednocześnie trwały spekulacje i po Białymstoku rozeszły się pogłoski, że spółka Wajnsztadt - Fromberg zamierza tak nowocześnie wyposażone kino puścić w dzierżawę i to nie byle komu tylko Polskiej Agencji Telegraficznej. Ale dalej o tej historii opowiem za tydzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny