Tym razem wysłuchałem opowieści Zdzisława Malinowskiego, syna Wincentego, brata stryjecznego Ryszarda, urodzonego w 1934 roku na Białostoczku.
Nie miał roku, gdy zmarła mu mama i to jest też fascynująca historia z duchem opiekuńczym w tle. W czasie wojny i okupacji młody Zdzisław bacznie obserwował losy swego ojca, wspominanego już przed tygodniem znakomitego garbarza, ale i żołnierza białostockiego 42 pułku piechoty. Ten po powrocie z walk wrześniowych pod Ostrołęką zgłosił się do rejestracji - zgodnie z nakazem - do koszar przy ul. Bema. Stąd wszystkich powieziono na wschód, ale Wincenty Malinowski zdołał uniknąć obozu.
Za Niemca ukrywał się, miał też dużo szczęścia, bo rewidujący mieszkanie nie sprawdzili wiszącej w szafie marynarki, a w niej były lewe dokumenty. Po wejściu "wyzwolicieli" zaczęły się nowe perturbacje. Dom Malinowskich na przedłużeniu ul. Kaniowskiej (mówiono "na zapaszce") naszli najpierw czerwonoarmiści z wyższymi stopniami, następnie zwykli sołdaci, a po raz trzeci bandyci rodzimi udający partyzantów.
Ojciec miał dosyć tych napaści, sprzedał posiadłość i kupił dom w nie najlepszym stanie przy ul. Ogrodowej 17. Zaletą okazał się balkon, z którego Wincenty Malinowski mógł obejrzeć syna przetrzymywanego w powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa, ulokowanym przy ul. Warszawskiej (naprzeciw ul. Kościelnej).
Zdzisław Malinowski aresztowany
Aresztowanie nastąpiło 2 sierpnia 1950 r. z oskarżenia o przynależność najpierw do małej nielegalnej organizacji młodzieżowej "Białe Orły", a następnie do Chrześcijańsko-Demokratycznego Ruchu Podziemnego, którym kierował Karolczuk, dezerter z wojska.
W pierwszych dnia stycznia 1951 r. 16-letni konspirator dostał wyrok 3 lata więzienia.
Ciekawe są jego wspomnienia z Białegostoku (siedział m.in. z "Batorym", skazanym na karę śmierci) i z Jaworzna. Tam został tynkarzem, chcąc szybciej wrócić do domu wraz z kolegami starał się wykonać 120 proc. normy, co do dziś ma swoje skutki zdrowotne.
Na dzienne pożywienie składało się: 600 g chleba, miska zupy z kaszą, rano gorzka herbata, a wieczorem z odrobiną cukru.
Na szczęście nastała amnestia, Zdzisław odzyskał wolność w grudniu 1952 r. Musiał wyrobić sobie dowód osobisty i stąd prezentowane zdjęcie. Wystarczy na nie popatrzeć. A potem były kłopoty z nauką i studiami, wcześniej dobrą pracę stracił ojciec. Trudno było żyć z etykietą "wroga chcącego obalić ustrój Polski ludowej".
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?