Zatłukli go na śmierć, bo miał ukraść komórkę. W ruch poszedł pogrzebacz, metalowa rura, noga od taboretu

Potem zawlekli skatowanego mężczyznę do mieszkania obok, gdzie akurat trwała impreza. I tam dalej go bili. Mężczyzna zmarł.

Do sądu okręgowego trafił właśnie akt oskarżenia przeciwko ośmiu osobom. Czterech mężczyzn odpowie za śmiertelne pobicie Mirosława. Pozostali, w tym jedna kobieta, za nieudzielenie pobitemu pomocy. Oskarżeni mają od 22 do 53 lat.

Do tragedii doszło w nocy z 7 na 8 maja przy ulicy Sukiennej w Białymstoku. Sąsiedzi Mirosława urządzili imprezę. Dużo pili. W pewnym momencie towarzystwo zorientowało się, że zniknął telefon komórkowy. O jego kradzież oskarżyli Mirosława.

Wojciech T. i Szymon Sz. poszli do mieszkania sąsiada.

- Dawaj komórkę! - zażądali i zaatakowali zaskoczonego mężczyznę. Wojciech T. kopał go po całym ciele, a Szymon Sz. bił Mirosława pogrzebaczem. Po przeszukaniu jego mieszkania, wrócili na imprezę.

Lecz po jakimś czasie towarzystwo stwierdziło, że trzeba bardziej pobić Mirosława. Przywlekli mężczyznę do mieszkania, gdzie trwała impreza. I zaczęli go okładać. Do bicia szybko włączyli się Adam B. i Andrzej Sz. W ruch poszła metalowa rura od odkurzacza i drewniana noga od taboretu. Reszta towarzystwa patrzyła. Gdy bandyci skończyli, przenieśli Mirosława do jego mieszkania. I zostawili. Mężczyzna zmarł.

Oskarżeni częściowo przyznali się do pobicia Mirosława. Ale przedstawili swoje wersje tego zdarzenia.

- Osoby oskarżone o nieudzielenie pokrzywdzonemu pomocy przyznały się do winy. Grożą im trzy lata pozbawienia wolności - mówi Marek Winnicki, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe.

Za śmiertelne pobicie grozi 10 lat więzienia. Ale Szymon Sz., Wojciech T. i Adam B. na swoim koncie mają też rozbój, więc oni mogą trafić za kratki nawet na 12 lat.

Imię ofiary zmieniliśmy