Zabraknie pieniędzy dla ludzi

Zatrudniające ponad 200 osób "Home Meble", którego właścicielem była szwedzka firma, upadły rok temu. Suwalski sąd powołał syndyka, a ten zaczął poszukiwać kupca. Na kolejne przetargi nikt się jednak nie zgłaszał. Za każdy razem trzeba było, zgodnie z przepisami, obniżać cenę wywoławczą. W końcu - z ponad 4 mln zł, zrobiło się niecałe 2 mln.

Na wyłożenie takiej kwoty zdecydował się pewien przedsięborca z Suwałk. Transakcja ma być sfinalizowana najpóźniej do końca września. Co nowy właściciel zamierza zrobić z kupionym majątkiem i czy uruchomi tam jakąś produkcję oraz zatrudni pracowników, nie wiadomo. Inna głośna likwidacja przeprowadzana w ostatnich latach w Suwałkach - firmy "North" - skończyła się tym, że po długim poszukiwaniu nabywca się znalazł, ale gmach do dzisiaj stoi pusty.

Zaległości "Home Meble" w stosunku do pracowników wynoszą około 1,5 mln zł. Dotyczy to ponad dwustu osób. Od 3-4 do 8 tys. zł na jednego pracownika. Po zwolnieniu z "Home Meble" wiele osób pozostaje bez pracy.

Syndyk Michał Rubczewski mówi tymczasem, że zrobił wszystko, co mógł. To, jak twierdzi, nie jego wina, iż nie było zainteresowania kupnem upadłego zakładu. Przyznaje jednocześnie, że pieniędzy na zaspokojenie roszczeń pracowników nie wystarczy. Najpierw trzeba bowiem spłacić długi ciążące na hipotece "Home Meble", a dopiero później zająć się zaległościami w stosunku do byłej załogi. Ludzie otrzymają tylko niewielką część zaległych pensji.

- Nigdy tego nie podaruję - oburza się Wioletta Kiersztyn, była pracownica.
Ludzie mają wiele pretensji o sposób likwidacji firmy. Uważają, że syndyk, działający pod nadzorem suwalskiego sądu, zbyt mało czasu poświęcał temu, aby sprzedać ją jak najkorzystniej, a mnóstwo pieniędzy poszło na koszty likwidacji.