[galeria_glowna]
Arbiter Mariusz Złotek ze Stalowej Woli podyktował bardzo kontrowersyjny rzut karny oraz uznał gola, który padł z pozycji spalonej. I choć żółto-czerwoni przegrali zasłużenie, będąc zespołem gorszym, to jest to już kolejny przypadek w tym sezonie, kiedy są krzywdzeni niezrozumiałymi decyzjami sędziów.
- Mamy czwartą kolejkę, a puściłem już trzy bramki, które nie powinny zostać uznane. Poprzednio w spotkaniu z Lechią Gdańsk padł gol z dwumetrowego spalonego, a teraz ten dziwny karny, którego moim zdaniem też nie było oraz offsajd przy trzecim trafieniu dla Górnika. To boli, bo za jakiś czas nikt nie będzie pamiętał w jakich okolicznościach padały te gole, a ja za to cierpię, bo jestem bramkarzem i rozlicza się mnie za skuteczność między słupkami - mówi Krzysztof Baran, golkiper Jagi.
Już w poprzednim sezonie białostoczanie wielokrotnie padali ofiarą pomyłek sędziowskich, że wystarczy przypomnieć dokonania Pawła Pskita (także w meczu z Górnikiem), czy Szymona Marciniaka (w pucharowej potyczce z Zawiszą Bydgoszcz). Ówczesny trener Jagi Piotr Stokowiec za każdym razem głośno o tym mówił, ale skutek był żaden. Obecny szkoleniowiec białostockiego zespołu Michał Probierz postanowił przyjąć inną taktykę. Na konferencji prasowej po meczu z Górnikiem poproszony o ocenę pracy sędziów odparł, że sędziowali bardzo dobrze i nie ma do nich pretensji.
- Nie jestem od oceniania ich pracy. Od tego są inni - kwituje Probierz.
Problem w tym, że szef arbitrów Zbigniew Przesmycki wziął w obronę sędziego Złotka. Przekonywał, że podjął prawidłową decyzję i właściwie zareagował przy rzekomym zagraniu ręką Marka Wasiluka w polu karnym. Na szczęście w niedzielnym programie Liga + Extra do całej sytuacji odniósł się Sławomir Stempniewski, który pełni tam rolę eksperta, wyjaśniając kontrowersje sędziowskie.
- Czytałem interpretację pana Przesmyckiego, i powiem szczerze, że to jakiś stek bzdur. Tego typu tłumaczenie, to jakaś karykatura - komentuje Stempniewski.
To marna pociecha dla białostoczan, którzy prawdopodobnie w Zabrzu i tak by polegli, bo po prostu zagrali najsłabszy mecz w tym sezonie. Być może byłoby inaczej, gdyby Górnik nie wykorzystał jedenastki.
- Miałem tę piłkę już na rękach. Szkoda, bo gdybym obronił, to być może byłby to taki impuls dla zespołu i zaczęlibyśmy grać lepiej - mówi Baran.
Bramkarz Jagi wrócił w Zabrzu do podstawowego składu, gdyż w 3. kolejce pauzował i w meczu z Cracovią zastąpił go zresztą z dobrym skutkiem Jakub Słowik.
- Jeszcze wcześniej w Bydgoszczy złamałem palec ręki. Z Zawiszą jednak dograłem mecz do końca, później okazało się, że muszę odpocząć, żeby wyleczyć uraz. Czy czuję się numerem jeden? Nie wiem, to trener o tym decyduje - kwituje Baran.
Białostoczanie muszą szybko pozbierać się po porażce z Górnikiem, bo już w piątek czeka ich jeszcze trudniejszy przeciwnik. Do stolicy Podlasia przyjeżdża Legia, która ostatnio jest w imponującej formie. Mistrzowie Polski dwukrotnie ograli w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów słynny Celtic Glasgow, a w miniony weekend rozbili Górnika Łęczna 5:0.
- Na pewno wyniki warszawskiego zespołu mogą robić wrażenie, ale my patrzymy tylko na siebie i przygotowujemy się tak, jak do kolejnego meczu ekstraklasy. Nie możemy bać się przeciwnika tylko dlatego, że nazywa się Legia. Jeśli się ich przestraszymy, to nie ma sensu w ogóle wychodzić na boisko. Ja na pewno nie pęknę i mam nadzieję, że moi koledzy także - przekonuje Baran.
Jagiellończycy mogą być pewni, że w piątek nie będą sami. Za nimi stanie siedem tysięcy kibiców, którzy z pewnością postarają się o gorący doping. Wczoraj po południu w sprzedaży zostało już tylko 200 biletów, co oznacza, że na stadionie przy Słonecznej będzie komplet.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?