Na początek wiadomość dobra albo zła. Scenariusz "Yestreday" napisał Richard Curtis, ten od filmu "Cztery wesela i pogrzeb" czy "Dziennika Bridget Jones". Zatem jest zabawnie, nie brakuje śmiesznych dialogów, gorzej z sensem. Bo pomysł na "Yesterday" jest dosyć futurystyczny. Nagle na kuli ziemskiej przez 12 sekund braknie prądu i cały świat zapomina o The Beatles, Oasis, nie wie co to papierosy i pije tylko... Pepsi. Za to wielbi niejakiego Eda Sheerana. I umie wypromować każdy produkt.
Takim produktem ma być Jack Malik. Hindus, który zamiast uczciwie pracować w szkole, rozkłada towar na półkach w jakimś dyskoncie, by mieć czas występować w klubach ze swoimi piosenkami. "Tak słabymi, że nawet się nie chce myśleć, dlaczego" mówi Kate McKinnon grająca demoniczną menadżerkę "produktu". Słabymi - w porównaniu do kompozycji The Beatles. Zatem piosenki Wielkiej Czwórki z Liverpoolu będą "odkrywane" przez owego Malika, jednego z nielicznych Ziemian, którzy pamiętają te hity. Pamiętają też widzowie, przynajmniej ci, którzy kochają pop, zatem robi im się przyjemnie na sercu są wyróżnieni.
Wyróżniona za to - głównie do wysłuchiwania utyskiwań na kiepski los i obwożenia Malika po spelunach jest jego menadżerka Ellie, zagrana przez Lily James, piękną aktorkę pasującą do kolejnej, po Sandrze Bullock "girl next door". I oczywiście ona go kocha, a on ją traktuje jak najlepszą kumpelę, bo... przecież jest menadżerką. I w tym cały ambaras... Co dalej? Ed Sheeran zauważy Malika w telewizji śniadaniowej, zaproponuje mu support i śnieżna kula ruszy. Tyle, że "odkrywca" muzyki The Beatles będzie przerabiany na produkt, tytuły płyt jak "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" będzie za długim tytułem, a "White Album" - niepoprawnym politycznie. "Yesterday" skrzy się perełkami brytyjskiego humoru, zaś wszystkich przebijają ultracyniczne teksty menadżerki.
Oczywiście w końcu szara myszka nauczycielka spiknie się z megagwiazdorem, który wyzna urbi et orbi prawdę o autorach piosenek. I jeszcze jedna optymistyczna wiadomość. W "Yesterday" John Lennon żyje, bo przecież kto zabiłby nieznanego malarza?
"Yesterday" to typowy feel good movie ze zgranymi do bólu kliszami z komedii romantycznych, ale jeśli The Beatles przybędzie po nim choć jeden fan to i tak dużo. Bo zapomnieć o nich, to jakby zapomnieć całą historię współczesnego popu i rocka.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?