Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włodzimierz Pawluczuk

Redakcja

Mimo wszystkich nagród i hołdów, jakie odebrał prof. Włodzimierz Pawluczuk, bardzo ucieszyła go nominacja do "Złotych Kluczy". We wrześniu odebrał odznaczenie państwowe - Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Ale ma dystans do swojej osoby, żartuje: - Na nic się nie nadawałem, więc zostałem profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Z drewnianej chaty i pastwiska w Rybołach do uniwersyteckich sal niedaleko mu było. Zabrał ze sobą bagaż wspomnień, mistycznych przeżyć, skrawki ludowej pamięci. On odkrył dla świata Wierszalin. Opisał dzieje proroka llji z Grzybowszczyzny (białoruskiego chłopa Eliasza Klimowicza), który wybudował wioskę dla swoich wyznawców. Książka Pawluczuka pt. "Wierszalin. Reportaż o końcu świata" wywołała gorące emocje - warszawscy studenci założyli nawet klub miłośników proroka Ilji. Śladem książki na Białostocczyznę przyjechał m.in. Jerzy Grotowski, twórca teatru Laboratorium. Na jej kanwie powstało kilka filmów oraz przedstawienie teatralne w reżyserii Tadeusza Słobodzianka. Po 30 latach Pawluczuk wrócił do zgłębiania fenomenu powstawania nowej religii. W najnowszej, wydanej w tym roku powieści "Judasz" rozliczył się też ze sobą. W czerwcu hucznie świętował w Białymstoku 70. urodziny.
Profesor Pawluczuk opowiedział nam o dzieciństwie w Rybołach, codziennej marszrucie do szkoły we wsi Bogdanki, domowej bibliotece i "czytelni" na pastwisku. Z Ryboł przez wiele lat dojeżdżał do pracy, do Krakowa. Najpierw jednak był nauczycielem, kierownikiem szkoły w Nowosadach, felietonistą, pracownikiem Ośrodka Badań Naukowych. W latach 80., rektor Łomnicki zaproponował mu przeniesienie do Warszawy i objęcie stanowiska dyrektora Instytutu Nauk Społecznych na PWST. Potem przeszedł do Instytutu Religioznawstwa w Krakowie, gdzie pracuje do dziś, dzieląc tygodnie i miesiące pomiędzy Jagiellonkę a Białystok. Ma tu swoje ulubione miejsce - knajpkę na "M", gdzie spotykają się literaci i dziennikarze.
Profesor Pawluczuk jest wieloletnim współpracownikiem białostockiego pisma literacko-artystycznego "Kartki". Przyjaciele z redakcji zorganizowali mu czerwcowy benefis z okazji 70. urodzin. Przyjechali znakomici goście - znajomi i przyjaciele jubilata. Byli m.in. Włodzimierz Staniewski, twórca Ośrodka Praktyk Teatralnych "Gardzienice", Józef Baran, poeta z Krakowa, Sokrat Janowicz, białoruski pisarz mieszkający w Krynkach oraz prof. Michał Klinger, teolog prawosławia. Przyjaciel profesora, Włodzimierz Staniewski przytoczył wtedy anegdotę, najlepiej bodajże oddającą radość życia Pawluczuka: - Pamiętam, jak pojechaliśmy z Włodkiem kilkanaście lat temu na północne krańce Europy. Wszedłem do zimnego jeziora i próbowałem namówić także i Włodka na kąpiel. Włodek zapierał się, jak tylko mógł, ale ja kusiłem i kusiłem. Włodek patrzył na mnie długo. W końcu zszarpnął z siebie ubranie i wskoczył do jeziora z okrzykiem: "A żesz k...! Żyje się tylko raz!".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny