Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Władza się zamknęła

Aneta Boruch tel. 085 748 96 63
Wejście do prezydenta miasta
Wejście do prezydenta miasta fot. Wojciech Oksztol
Przeszkadzają, dezorganizują pracę, są niebezpieczni. Kto taki? Interesanci białostockich urzędów.
Dlatego urzędnicy na gwałt odgradzają się od nas szklanymi drzwiami i domofonami.

Gratuluję pomysłu - ironizuje pani Agnieszka, która napisała do nas e-maila. Próbowała dostać się do miejskich planistów. Spotkała ją niespodzianka: zamknięte drzwi, zamek szyfrowy i dzwonek. - Najlepiej zamknąć się przed ludźmi, przecież oni tylko przeszkadzają!

Sprawdziliśmy. Zamknięte drzwi chronią już wszystkich najważniejszych urzędników w Białymstoku. Nie dostaniemy się ani do prezydenta, ani do wojewody, ani do marszałka. Chronią ich drzwi i domofony. Wszystko dla bezpieczeństwa.

Bo ubliżają sekretarkom

- W czerwcu mieliśmy dwie czy trzy sytuacje wręcz niebezpieczne - mówi Marcin Szczudło, rzecznik prasowy urzędu marszałkowskiego. - Zdarzyło się, że jakiś agresywny, niezrównoważony człowiek wszedł, zaczął wykrzykiwać i ubliżać sekretarkom.

Dlatego w urzędzie marszałkowskim w ostatnich dniach zamontowano szklane drzwi na piętrze, gdzie urzęduje zarząd województwa. Dodatkowo piętro jest monitorowane. Jak dostają się tu interesanci?

- Wszyscy członkowie zarządu są wypisani na domofonie, wystarczy nacisnąć przycisk i zawsze ktoś wpuści - twierdzi sekretarka marszałka.

Urzędnicy przyznają jednak, że za montażem drzwi zabezpieczających przed interesantami stoją też inne powody. - Mamy większy komfort pracy - mówi Marcin Szczudło. I dodaje koronny argument: - Byliśmy ostatnim urzędem w mieście, który takich zabezpieczeń nie miał.

Postronni, czyli my

Powiedz, co o tym myślisz


zadzwoń na bezpłatną infolinię: 0 800 127 048

napisz e-maila:
- Informacje są udzielane w sekretariacie - broni się Tokajuk. - Albo wywołujemy osoby, które udzielają odpowiedzi. Poza tym w holu jest punkt informacyjny.

Przykład z góry

Warto dodać, że jednym z haseł prezydenta Tadeusza Truskolaskiego podczas samorządowej kampanii wyborczej było stworzenie urzędu przyjaznego mieszkańcom. Teraz okazuje się, że "przyjazny" znaczy zamknięty. Bo prezydent też ukrył się za szklanymi drzwiami.

- Byliśmy jednym z nielicznych urzędów w Polsce, gdzie każdy miał bezpośredni dostęp do prezydenta - tłumaczy Urszula Sienkiewicz, rzeczniczka urzędu miejskiego. - Zdarzało się, że do sekretariatu dostawały się osoby niezrównoważone, a nie chcieliśmy stawiać przed drzwiami strażnika.

Pracownicy prezydenta zapewniają, że każdy, kto przyjdzie, bez problemu dostanie się do sekretariatu albo departamentu organizacji, który jest naprzeciwko, i umówi się na wizytę.



Bo ludzie nam przeszkadzają

Pierwsi przed nami zamknęli się włodarze Podlasia. Już kilka lat temu w urzędzie wojewódzkim powstała strefa za szyfrowym zamkiem i z wideodomofonem. Tam pracują wojewoda, szef jego gabinetu, dyrektor generalny urzędu, a nawet rzecznik prasowy.

- To sensowne rozwiązanie, biorąc pod uwagę to, że po urzędzie chodzą różni ludzie - uważa Mirosław Piontkowski, rzecznik. - Trudno, żeby każdy, kto akurat chce, wchodził do wojewody. Ciężko byłoby wtedy zorganizować pracę.

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny