Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Więzienne śluby, więzienne rozwody

Magdalena Kuźmiuk
sxc.hu
Wypatrzyła go ze swojej celi, jak szedł do pracy. Zaczęli do siebie pisać listy. Zakochali się, wyznali sobie miłość. Dostali widzenie. Na oświadczyny zrobił jej różę. Ukląkł i poprosił o rękę. Wzięli ślub w areszcie. Ale więzienna miłość rzadko wytrzymuje próbę czasu.

Ewa, 39-latka, drobna, z długimi ciemnymi włosami, na powiekach brokatowy cień, ubrana na czarno. W Areszcie Śledczym w Białymstoku jest już ponad osiem lat. Ma wyrok za zabójstwo, 25 lat, ale nie chce o tym rozmawiać.

- Wpadłam w nieodpowiednie towarzystwo, dlatego tu jestem - kwituje.
Adama, przyszłego męża, zauważyła w 2009 roku, jak szedł do pracy. Jej rówieśnik, też z długim wyrokiem do odsiedzenia.

- Nikogo z góry nie przekreślam. Nie sądzę ludzi jedną miarką. Nie myślałam, że skoro on był tutaj zamknięty, bo już z niego nie wiadomo co. Przecież różnie w życiu bywa - ona wie to najlepiej.

Miłość kwitła na odległość

Wiadomo, w areszcie nie można się umówić na randkę, przesłać bukietu kwiatów. Ba, nawet spontanicznie porozmawiać.

- Musimy przyznać, że wiele osób poznaje się tu przez "nielegalne kontakty". Popularne jest pisanie na rękach. Specjalne układy rąk zastępują litery. Jak w języku migowym, tylko mniej skomplikowanym. Osadzeni tak wyznają sobie miłość. Zdarzają się historie, że kobieta tylko obserwuje pracującego mężczyznę z okna swojej celi. Czasami oboje dzieli odległość dziedzińca, a się w sobie zakochują - mówi mjr Wojciech Januszewski, rzecznik prasowy Aresztu Śledczego w Białymstoku.

W przypadku Ewy i Adama to były listy. W dobie e-maili, facebooka, gadu-gadu, są jeszcze miejsca, gdzie tradycja korespondencji jest wciąż żywa. To głównie z listów od najbliższych więźniowie dowiadują się, co słychać w ich domach, za murami. Także w listach, zupełnie jak przed wiekami, rozdzieleni zakochani wyznają sobie miłość.

Tak też się poznawali Ewa i Adam.. Z czasem matka Adama zaczęła odwiedzać Ewę w więzieniu.
- Wiązałam z nim pewne nadzieje. Chciałam po wyjściu stworzyć rodzinę, mieć normalny dom, męża. Zwyczajnie się zakochałam - Ewa uśmiecha się nieśmiało.

W snuciu planów nie przeszkadzał jej długi wyrok ukochanego. - Stwierdziłam, że to dobry człowiek. Do życia. Tutaj bardzo potrzeba jakiejś bliskiej osoby, która wspiera, podtrzymuje na duchu. Nawet w listach - wyznaje Ewa.

A listy Adama były bardzo miłe. Czekała na nie z niecierpliwością. Były przyjemną odskocznią od więziennej codzienności. Adam zaproponował jej małżeństwo. Prośbę ponowił na widzeniu bez strażnika.

Romantyczne zaręczyny

W areszcie śledczym jest specjalny pokój, w którym można się spotkać sam na sam. Często żony odwiedzają tu mężów odsiadujących wyroki. I odwrotnie. No i w salce spotykają się świeżo poślubieni więźniowie odsiadujący karę.

- Co osadzeni robią w trakcie tego widzenia, to jest już ich tajemnicą - mjr Wojciech Januszewski uśmiecha się znacząco. - Widzenie trwa godzinę. Jest wersalka, stół, krzesła oraz łazienka. Wyposażenie skromne, ale intymność jest zapewniona.

Udzielenie skazanemu zgody na takie widzenie to forma nagrody - tak, jak dodatkowa paczka, spacer.
- Przed samym ślubem mieliśmy jedno widzenie na bliższe zapoznanie się. Zwykłe widzenie, przez okienko. Na oświadczyny Adam zrobił mi różę. Dyrekcja się zgodziła i dostałam ją na widzeniu. Powiedział, że bardzo mnie kocha, chce ze mną być, mieć taką żonę. Ukląkł i poprosił mnie o rękę - wspomina Ewa.

Zanim się zgodziła, trochę myślała nad propozycją. Jedno nieudane małżeństwo miała za sobą. Dwójkę dzieci, które wychowuje teraz teściowa z pierwszego związku.

Stało się. 13 stycznia 2010 roku Ewa i Adam pobrali się. Matka Adama wszystko załatwiła. Sukienkę dla panny młodej, bukiet, nawet obrączki. Opłaciła też urzędnika stanu cywilnego.
Biała suknia za murami

- Człowiek jest pozbawiony wolności, ale nie wolnej woli. Może sam decydować o swoim życiu. Nie możemy komuś zabronić ślubu. Naturalnie, są obostrzenia wynikające z miejsca, w jakim się znajduje. Ślub nie może być ani w sobotę, ani w niedzielę. Samo miejsce jego udzielenie nie jest szczególne. Nie jest to Pałacyk Ślubów z pięknymi freskami, a sala konferencyjna aresztu śledczego, w której mamy służbowe odprawy - nie ukrywa mjr Januszewski.

Formuła ślubu nie różni się niczym od ślubu dwojga osób na wolności. Ceremonia jest jednak za murami. Odbywa się na zasadzie widzenia. Nie ma gości.

- Na to wszystko nakłada się formalna zgoda dyrektora aresztu. Tymczasowo aresztowany musi mieć jeszcze zgodę organu dysponującego - sądu, prokuratury - dodaje rzecznik aresztu.

Przypomina jeden z takich ślubów. Ceremonia musiała być już wcześniej zaplanowana. Ale pan młody niespodziewanie trafił do aresztu. Trzeba było zmienić miejsce. Panna młoda wzbudziła sporą sensację. Bo wysiadła z samochodu w pięknej białej sukni. Tak wkroczyła za więzienne mury, by poślubić ukochanego. To był niecodzienny widok.

- Jak sięgam pamięcią, nie było u nas ślubu z kapelanem, bo przeważnie narzeczeni to ludzie już po jakiś związkach - zauważa Wojciech Januszewski.
Najczęstszym strojem panny młodej są więc skromniejsze sukienki, garsonki. Rodzina przesyła je wcześniej w paczce.

- Ostatnio mieliśmy ślub dwojga osadzonych. Tu się poznali. Pracowali w warunkach naszego zatrudnienia. Pewnego dnia przyszedł urzędnik z łańcuchem. Małżonkowie dostali skrócony odpis aktu małżeństwa. Były życzenia. Pani zmieniła nazwisko, my również zmieniliśmy jej nazwisko w dokumentach więziennych. I młodzi rozeszli się do cel. Pani niedawno wyszła na wolność, pan jeszcze u nas jest - opowiada Januszewski.

Śluby za murami więzienia nie są jednak codziennością. Bywają lata, że nie ma żadnego. Bywa, że są dwa, trzy w roku. To już dużo. Częściej druga połówka jest na wolności. Decydując się na zalegalizowanie związku, chce pokazać, że mimo wszystko jej zależy i będzie czekać.

- Nie ewidencjonujemy ślubów. Ale wydaje mi się, że im wyrok zbliża się do jakiejś cezury - terminu udzielenia warunkowego zwolnienia, końca kary - to ludzie myślą, jak sobie ułożyć życie po wyjściu - stwierdza Januszewski.

Dodaje jednak, że wiele z tych związków nie ma happy endu. - Tak, jak dostajemy prośby o zgody na zawarcie związku małżeńskiego, tak i dostajemy prośby o pomoc w dostarczeniu i złożeniu dokumentów rozwodowych - przyznaje Januszewski.

W przekonaniu funkcjonariuszy służby więziennej takie związki nie są stałe.

Bez happy endu

Niestety, tak było też w przypadku Ewy. Byli z Adamem małżeństwem niecałe półtora roku. Do związku, nawet tak dziwnego jak małżeństwo za murami, wkradła się proza życia.

- Myślałam, że jego zamiary są szczere. Teraz wiem, że mnie oszukiwał. Zmienił się, pokazał swoje prawdziwe oblicze. Obwiniał mnie za swoje niepowodzenia. Że stracił pracę, że nie mógł załatwić jakiejś sprawy. W listach przykre rzeczy mi pisał - opowiada Ewa.

Początkowo jeszcze próbowała ratować związek. Namawiała ją do tego teściowa. Wspierała męża w listach. Mówiła, żeby był spokojny.

- W końcu nie wytrzymałam. Mam za duży wyrok, żeby jeszcze się denerwować. Dużo swoich zmartwień. Podjęłam decyzję o rozwodzie - mówi Ewa.

Za kilka dni jest kolejna rozprawa. Kobieta ma nadzieję, że ostatnia. - Nie straciłam wiary w miłość. Ale zapowiedziałam już sobie, że to małżeństwo było drugim i ostatnim. Jak po wyjściu będę chciała z kimś żyć, to tylko w wolnym związku - zapowiada stanowczo.

Nadal - tak, jak od pięciu lat - chodzi do pracy przy sprzątaniu. Odlicza dni do terminu, kiedy będzie mogła się starać o warunkowe zwolnienie. Zostało jej jeszcze pięć lat.

Imiona więźniów zostały zmienione

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny