Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W obronie literatów

Piotr Brysacz
Nareszcie Polacy zainteresowali się literaturą. Tydzień zaczął się od Guentera Grassa, a skończył na Zbigniewie Herbercie. Na początku tygodnia świat obiegła informacja, że Guenter Grass był w Waffen SS. Wszyscy w Polsce zaczęli nawoływać, aby zrzekł się w tej sytuacji honorowego obywatelstwa miasta Gdańska, bo to niegodne, karygodne, nieludzkie, nieuczciwe. A Paweł Huelle (może dlatego, że z Gdańska literat) zadał w tym zgiełku jedyne rozsądne pytanie: "a do jakiej armii miał należeć, skoro był Niemcem?" Ale się nie przyznawał! - zakrzyknęli wszyscy. Zapytam więc (może dla niektórych nieco przewrotnie): a było się czym chwalić? Wszyscy do wszystkiego zawsze się w Polsce przyznają? Jeśli jednak moje wątpliwości wszystkich "przekonanych o winie" nie przekonują, to mam taką oto propozycję. Niech "przekonani o winie" wystosują apel do Benedykta XVI, aby przeprosił on wszystkich Polaków za to, że ośmielił się przybyć z pielgrzymką do Polski. Dlaczego? Bo jako młody Joseph Ratzinger należał przecież do Hitlerjugend! Za jednym zamachem owi "przekonani o winie" mogliby też na przykład oczyścić polskie miasta i miasteczka z podejrzanych moralnie (a jak moralnie, to i politycznie!) nazw ulic, które przybrały imię Juliusza Słowackiego. Dlaczego? Bo Słowacki - oprócz tego, że wielkim poetą był - był także (każdy jego biograf to potwierdzi) namiętnym giełdowym graczem, czyli - żeby rzecz uprościć, jak upraszcza się wszystko w tym kraju - zwykłym szulerem. A jak szuler (a jeśli szuler, to na pewno i złodziej, a także mason, Żyd i cyklista) może być patronem ulic?! Ale to nie koniec! Druga część tygodnia przyniosła rewelacje na temat Herberta. Oto czytam z niedowierzaniem streszczenie rozmowy, jaką na antenie TVN24 odbył Jakub Urbański, autor słynnego "Donosu Pana Cogito" z jednym z dziennikarzy. I co czytam?! Otóż rzeczony wyżej autor oczerniającego Zbigniewa Herberta artykułu powiedział w tej rozmowie, że "w artykule nie napisał, że poeta był tajnym współpracownikiem SB, ale że Herbert zdawał sobie sprawę z kim rozmawia". I że "widać z tych dokumentów, że pewnych ludzi nie lubił, a innych szanował". Boże, co za kraj... Pytam zatem: po co to wszystko? Po co Urbański napisał w ogóle ten artykuł?! Przecież na tej samej zasadzie można wygenerować z siebie paszkwil, w którym obsmarować można przynajmniej połowę obywateli tego kraju. Bo któż, na miłość boską, żyjący w tamtych czasach i będący przy zdrowych zmysłach, nie zdawał sobie sprawy z "kim" i "gdzie" rozmawia?! Przecież na tej samej zasadzie mogę wysmarować paszkwil na temat mojego ojca, który - by być w zgodzie z "logiką" Urbańskiego - prawdopodobnie mógł być agentem, bo doskonale zdawał sobie sprawę, z "kim" rozmawia, gdy rozmawiał na początku lat 60. z "umoczonym" naczelnikiem pewnego podlaskiego miasteczka w kwestii zamiany M3 na M4. Tylko po co? Co mi to daje? Skoro wiemy, że nie "był", to po cóż u diabła ciężkiego artykuł o tym, że "mógł być?" Jednym z moich ulubionych wierszy autorstwa oczernianego Herberta jest "Potęga smaku", a w zasadzie jego ostatnia strofa: "To wcale nie wymagało wielkiego charakteru/ mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi/ lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku/ Tak smaku/ który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo/ choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała/ głowa." Gdybyśmy wszyscy mieli tę odrobinę smaku...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny