MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W duszy mi tak gra

Julita Januszkiewicz
Pan Jan Płoński jest jedynym grajkiem w regionie, który tak pięknie muzykuje, gra starodawne pieśni ludowe.
Pan Jan Płoński jest jedynym grajkiem w regionie, który tak pięknie muzykuje, gra starodawne pieśni ludowe.
Grajek z Płonki. Jan Płoński nie zna nut. Jest samoukiem.

I jedynym muzykantem w regionie, który umie zagrać skoczne melodie, walce, oberki, polki na harmonii pedałowej.

Gdzie mieszka Jan Płoński. Muzykant? - zagadujemy w Płonce Kościelnej mężczyznę w średnim wieku, który kosi trawę.

Oczywiście, zna go. Kto by nie znał Jana harmonisty.
- Proszę pojechać tą drogą, w górę. I tam stoi jego dom - tłumaczy.

Podkradał harmonię

Dom jakich wiele w Płonce. W podwórku budynki gospodarcze. Obejście czyste i zadbane. Widać, że mieszka tutaj gospodarz. Z domu wychodzi siwiejący, ale dobrze trzymający się, dziarski mężczyzna. Na sobie ma szary sweter, pod spodem koszulę. Żywe, radosne spojrzenie. Grajek zaprasza do siebie.

- Proszę obejrzeć zdjęcia - pokazuje swój album. Na każdej fotografii pan Jan podczas występów. Dziarski, starszy pan wyciąga swoje dyplomy. Jest ich trochę.

- To wszystko zdobyte podczas różnych przeglądów kapel - chwali się.

Urodził się w Płonce, w roku 1930. Wojny nie pamięta, był małym dzieckiem. Ale za to pamięta jak ojciec przygrywał na harmonii. Jako mały chłopiec zachłannie przysłuchiwał się temu ojcowemu graniu. Ale to starszy od niego o trzy lata brat kupił harmonię.

- Oj nie pozwalał mi na niej grać. Nie dopuszczał mnie do niej - opowiada teraz z uśmiechem pan Jan. Ale jak to w życiu bywa, to co zakazane smakuje najlepiej. I tak też było w przypadku pana Jana. Upór, ciekawość grania i tego instrumentu była silniejsza. Najwyraźniej naszego bohatera ciągnęło do muzyki... Kiedy więc brat spał, to pan Jan wstawał z łóżka i ukradkiem, po cichutku przygrywał sobie zapamiętane melodie. Spiskował też, kiedy brata nie było w domu. Wtedy też podkradał instrument i tak jak umiał, przygrywał.

- Wreszcie znudziła mu się granie. I zacząłem muzykować ja - opowiada. Starą harmonię postanowił sprzedać. Było to bardzo dawno, tuż po wojnie.

Kupił harmonię "na urząd"

- Grałem wszędzie na tłokach, przy żniwach, wykopkach. Cóż to były za czasy... Przygrywałem ludziom przy pracy na polu. Nieraz całe noce, przez dwa tygodnie się grało, noc w noc. Na zabawach różnych. Zarobiłem wtedy sporo, aż czterdzieści tysięcy złotych. Ale nowa harmonia kosztowała dwa razy tyle niż mój zarobek. Skąd wziąć na nią pieniądze? Mówię więc do brata, weź ty sobie, tę starą pedałówkę, a mnie dołóż. I on się na ten pomysł zgodził. Ojciec dołożył mi jeszcze pięć tysięcy złotych.

I w ten sposób kupił nową harmonię, którą ma aż do dziś.

- Umiłowałem sobie tę harmonię, pedałową. Kupiłem ją na "na urząd". Aż w Warszawie była zamawiana - pokazuje swój skarb, drewniany brązowy, lakierowany instrument, z ozdobieniami, dopieszczony.

- Służy mi już ponad pół wieku. Odnoszę się do niej z wielkim szacunkiem. Dbam o nią. Nigdy mi się nie zepsuła, Wygląda jak nowa - mówi pan Jan.

Po chwili siada na taborecie, w kuchni, zakłada nogi na pedały. Bierze w ręce instrument. I gra, czego, tylko dusza zapragnie. Wygrywa oberki, walce, tanga, polki.... Marszczy oczy. Zamyśla się, I uśmiechając się gra. O czym wtedy myśli? Nie wiadomo. Może przypomina sobie lata dzieciństwa, młodość, występy...

Pan Płoński muzykuje też na akordeonie. Nie było imprezy, podczas, której by nie występował.

- Kiedyś ludzie nie śpiewali tak jak dziś, że od słuchania tej współczesnej i głośnej muzyki aż głowa boli - mówi.

Początkowo grał w kapeli. Założyli ją : on i jego dwóch sąsiadów.

- Ja muzykowałem na harmonii, a tamci na skrzypcach i bębenku. - wspomina.

Mówi, że bęben to nawet na zakładach, po pracy z kolegami zrobił, bo na co dzień pracował w ZNTK. Teraz po latach miło wspomina tamte chwile.

Wesele, wesele...

Muzyk z Płonki to też znawca obyczajów.

- Obecne wesela różnią się od tych sprzed pół wieku temu - mówi - Dawniej najpierw były "rozkleciny". Młody i drużbant jechali do młodej po wianek, czyli nic innego jak białą kokardkę, wstążeczkę. Młodzi bawili się też do pierwszej w nocy. A wesele trwało cały dzień i całą noc. Nie tak jak teraz..., że trzeba przyjść z osobą towarzyszącą. Dawniej młody zapraszał swoich gości i panna młoda swoich. I wszyscy się bawili - wspomina, że organizacja dawnych wesel też była inna. - Na przykład teraz młodzi płacą po połowie. A jeszcze kilkadziesiąt lat temu, to młody organizował wyjazd, a jego wybranka serca opłacała gościnę - wyjaśnia.

Swojskie klimaty

Z czasem pan Jan i jego kapela stali się znani. Ale potem zespół się rozpadł i został sam. Teraz na przeglądy, koncerty, jeździ z wnukiem, Piotrkiem. Chłopak gra na bębenku, tak ja dziadek go nauczył.

- Byliśmy w Kolnie, Mońkach, Kazimierzu nad Wisłą. Mogliśmy jechać do Grodna, ale coś nie wyszło..... Kawał świata, żeśmy zwiedzili przez to nasze granie. Nagrody też dostawaliśmy. Na przykład zajedzie pani do Siemiatycz, a tam piętnaście kapel. Stare mądrale, cwaniaki, którzy dobrze grają. Trzeba się starać. - opowiada.

Kapela z Płonki gościła też w programie Jana Pośpieszalskiego "Swojskie Klimaty".

- W Białymstoku tak mu się spodobało to nasze wesołe granie, że zaprosił nas do Warszawy, do studia w telewizji - wspomina zadowolony.

Muzyk z Płonki należy też do chóru "Płonkowianie".

- Na początku było nas ze dwadzieścia osób. Tak śpiewaliśmy i graliśmy, że nas cała okolica znała. Ludziom się podobaliśmy. Taką sobie wyrobiliśmy renomę -- dumnie podkreśla.

Chór wykonuje regionalne pieśni. Kobiety śpiewają, a pan Jan im przygrywa. -
Zbieramy utwory od ludzi - mówi. - Występujemy w tradycyjnych, regionalnych strojach. Mam folklorystyczne koszule, kamizelki, buty i spodnie. Panie śpiewają w sukniach - pokazuje zdjęcia.

Aż dech w piersi zapiera

Artysta z Płonki przyznaje, że jest samoukiem. Jest jedyną osobą na wsi, ba w regionie, województwie, która tyle potrafi dokazywać na harmonii pedałowej

- Mało kto teraz umie grać na takim instrumencie. No może na Kurpiach jeszcze są tacy ludzie - mówi. - Po prostu trzeba mieć do tego chęci, bo inaczej nic z tego nie będzie...- zamyśla się. I bierze harmonię. A jego oczy znów napełniają się radością.

- To oberek - tłumaczy. Wszystkie melodie gra ze słuchu, pamięci. O dziwo nie umie śpiewać. Ale jak zagra, to aż dech w piersi zapiera...

- Muszę utrzymać tempo, ciągłość grania, pamiętać tonację wyjaśnia. - A tu do domu przyjadę, i już zapomniałem melodii. Gdybym miał nutki rozpisane, to śmiało bym grał. A ja wszystko odtwarzam z pamięci. Nieraz w nocy się budzę, raptem sobie przypominam melodię. I gram.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny