Nikt nie zaprzeczy, że hitlerowcy byli mistrzami propagandy. Stąd pewnie wziął się pomysł na nazwę oddziałów mających siać zamęt i zniszczenie na tyłach wroga mianem wilkołaka. Przecież już w Biblii to wilki masakrowały stada. Nie inaczej było w mitologiach krajów bałtyckich i Słowian, gdzie od czasu do czasu mężczyźni mieli zamieniać się w wilki. Szalę mogła też przeważyć wydana w 1910 roku powieść „Wilkołak – kronika chłopska”. Jeszcze w 1945 roku hitlerowscy propagandyści rozdawali tę książkę za darmo dla wzmocnienia ducha starców i dzieci powoływanych do obrony upadającej III Rzeszy.
Volker Koop, doświadczony publicysta niemiecki, przyznaje że wielkie znaczenie w poznaniu funkcjonowania tej w założeniach tajnej organizacji miały notatki Kazimierza Moczarskiego, związanego z londyńskim rządem AK-owca, którego sowieckie NKWD osadziło w jednej celi z Jurgenem Stroopem, jednym z najbardziej wtajemniczonych w organizację Werwolfu nazistów, wcześniej odpowiedzialnym za wymordowanie powstańców w warszawskim getcie.
Niesławny propagandysta Hitlera, Goebbels w kwietniu 1945 roku powołał nawet radio Werwolf, w którym opowiadano o zmyślonych akcjach hitlerowskich tajnych partyzantów. Mieli przerażać zachodnich aliantów i Sowietów, ale przede wszystkim dbać, by Niemcy nie współpracowali z okupantami. Według Koopa – na propagandzie się skończyło. Nawet najbardziej spektakularną akcję, czyli mord na burmistrzu Akwizgranu – Niemcu który podjął się współpracy z Amerykanami, zlecony przez hitlerowców w październiku 1944 roku udało się zrealizować 24 marca 1945 roku, tylko dlatego że operacją kierowało SS.
Koop ocenia, że próba powołania tajnej organizacji była jedną z największych porażek Himmlera. Niemcy mieli dość wojny i dość szybko dogadali się z Anglosasami, którzy dodatkowo nie karali ich zbyt surowo za zbrodnie wojenne. Więcej posłuchu Werwolf znalazł na terenach Polski i wschodnich Niemiec, gdzie propaganda opowiadająca o sowieckich żołdakach gwałcących niemieckie kobiety, nie była pozbawiona racjonalnych przesłanek. Smutną satysfakcję dają informacje, że po zakończeniu II wojny światowej to właśnie Sowieci bezwzględnie osadzali w obozach i zsyłali na Syberię niemieckie dzieci i starców zaledwie podejrzanych o przynależność do Werwolfu.
Koop w zakończeniu książki przestrzega przed wybielaniem tej jednoznacznie zbrodniczej organizacji. Odradzające się organizacje paramilitarne bezczelnie przyjmują nazwy „jednostek myśliwskich Werwolfu”. Świetnie udokumentowana, pełna cytatów z oryginalnych hitlerowskich dokumentów, książka obala mit o wielkiej siatce tajnych agentów, a nieliczne udane akcje jednoznacznie określając mianem zbrodni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?