Co tu dużo mówić, tu wszystko wymaga generalnego remontu - pokazuje Mirosław Rodzik, kierownik Ośrodka Sportowo-Rehabilitacyjnego w Ogrodniczkach.
Domki zostały wybudowane w latach 80. ubiegłego wieku. Nigdy nie były odnawiane. Są nieocieplone, z drewnianymi, nieszczelnymi oknami. Z kilku budynków odpada elewacja.
- Nie możemy cały czas tylko przybijać gwoździ i łatać dziur - denerwuje się Piotr Daszuta, prezes Podlaskiego Stowarzyszenia Sportowego Osób Niepełnosprawnych START, które prowadzi ośrodek. - Tak się nie da ciągnąć. Tu potrzebna jest pełna modernizacja. Wtedy moglibyśmy organizować turnusy rehabilitacyjne.
Na generalny remont trzeba miliona złotych. Ale urzędnicy nie chcą pomóc. - To największe sportowe stowarzyszenie na Podlasiu animujące niepełnosprawnych. Dostaje od nas rocznie 40 tysięcy złotych - chwali się Bartłomiej Andruk, dyrektor departamentu edukacji, sportu i turystyki w urzędzie marszałkowskim. Ale to pieniądze na prowadzenie zajęć. Na inwestycje nie ma ani grosza.
Podobnie jest z dotacjami białostockiego magistratu. Bo stowarzyszenie zarejestrowane jest w Białymstoku. - Dajemy pieniądze, ale muszą być przeznaczone na sport - przyznaje Damian Załęski z biura sportu i rekreacji. To ponad 21 tysięcy na pół roku. - Są na szkolenia lub imprezy sportowe, ale nie na remonty - przyznaje.
Białostocki departament spraw społecznych również nie pomoże. Szef Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych w Białymstoku Adam Wiński też rozkłada ręce. Na remont nie może dać ani grosza.
Największym problemem są grunty. Należą w większości do wspólnoty okolicznych mieszkańców, a nie stowarzyszenia START. I urzędnicy twierdzą, że nie mogą dofinansować remontu ośrodka.
A wspólnota nie chce oddać gruntów ośrodkowi. Na wykupienie stowarzyszenie też nie ma pieniędzy. I kółko się zamyka.
Teraz z pomocy warsztatów korzystają 22 osoby. Anna Walesiuk jest tu codziennie, od poniedziałku do piątku. - Bardzo to lubię. Teraz podpisuję koperty ze zdjęciami. Piszę datę i miejsce - mówi. Obok zdjęcia układa Anna Krysz. Wszystkie trafią do kroniki.
Uczą się tu wszystkiego: gotowania, sprzątania, czytania czy pisania. Mogą porozmawiać, o czym tylko chcą. Uczą się żyć. - Dzięki takim zajęciom powoli otwierają się na świat - opowiada Ewa Mierzejewska, instruktorka terapii zajęciowej. - Szkoda, że w takich warunkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?