Mortimer Roger to zdecydowanie sprawny komediopisarz i obserwator ludzkich wad i słabości. A odnajdywanie słabości w politykach nie sprawia mu większego kłopotu. Wszak tak jak my – są przecież tylko ludźmi. Lubią innymi manipulować, chcieliby do wszystkiego dojść bez wysiłku, mieć dużo pieniędzy, pięknie mieszkać, a najlepiej za nic nie płacić – tylko brać, brać, brać… Oczywiście nie przypuszczam, że taki jest właśnie cały ludzki rodzaj, choć obserwując polityczne kasty, jakoś dziwnie się wydaje, iż coś jest na rzeczy. Zresztą Mortimer Roger, przełożony przez Bogusławę Pilsz-Góral, co i rusz wkłada w usta czarnego charakteru swojej sztuki – niejakiego Victora Komarovicha – biznesmena – gangstera, słowa oceniające polityków bardzo nisko. Nie inaczej mówi o nich wygrywający za jego pieniądze wybory Rugier Luciernaga. Wie, że unijne pieniądze zapewniłyby beztroski byt jego wyimaginowanej Freedonii przez trzy dekady, nie umie tylko manewrować w świecie polityki tak, by zadowolić i gangsterów i polityków jednocześnie. W efekcie… Ale to już trzeba przyjść do teatru.
Mortimer Roger wie też, że nie ma ludzi kryształowo czystych. Tak samo, jak kpi sobie w żywe oczy z polityków, a ci siedzący na sali na premierze, biją jego słowom płynącym ze sceny z ust aktorów brawo, to tak samo traktuje czwartą władzę. Można współczuć młodej dziennikarce, która nosi w sercu osobistą porażkę, ale trudno ją polubić, kiedy okaże się tak samo sprzedajna, jak politycy, których chciałaby „prześwietlić”, by nie użyć modnego raczej w mafijnym świecie słowa „dojechać”. Okazuje się, że zawsze znajdzie się suma, za którą można kupić uczciwość, sfabrykować „niezbite dowody” kompromitujące polityka. A fałszywa moralność ogółu pogrążyła już niejednego. W świecie Freedonii, podatkowego raju, o dziwo, za żelazną kurtyną, zamieszkałego przez osobników o nazwiskach kojarzących się z Rumunią bądź krajami postsowieckimi, tak jak w zachodnich cywilizacjach, wyborcami można zmanipulować, by wynieśli na szczyty osobę całkowicie niekompetentną. A zaślepieni wiarą w ideały demokratyczne i transparentność wpływowi unijni politycy sami wpadną w lep gangstera w białych rękawiczkach. Przekonani, że praktyk sprawdzi się lepiej w roli polityka, niż ktoś kto całe życie nie robił niczego innego. Publiczność śmieje się, ale może też się zastanowić czy rzeczywiście doświadczenie nie powinno poprzedzać politycznych karier?
Tę opowieść Mortimer Roger rozpisał zaledwie na sześć głosów. I to w zupełności wystarcza, by widzów rozbawić, a od połowy spektaklu zmusić do refleksji. Przekonają się, jak skomplikowane życie może mieć młoda dziennikarka kreowana przez nową w zespole Beatę Chyczewską. Pierwsza próba wypada pomyślnie, czekam na bardziej wyraziste role. Dowiedzą się, że akrobatyczne popisy Grzegorza Suskiego, czyli Rugiera Luciernagi to jedyne, na co go stać, że świetnie dopasowujący się do komediowej konwencji jego asystent Valenki, czyli Dawid Malec duszę owej Brukseli zaprzeda z rozkoszą. Monika Zaborska, znana z idealnej figury, dla potrzeb roli zgodzi się na dość kontrowersyjne przebranie, zaś Krzysztof Ławniczak po dość koturnowym początku, w scenie obnażającej interesowność dziennikarki zagra naprawdę interesująco – wyważając proporcje pomiędzy demonicznością, współczuciem, a zwykłą gangsterką. I wreszcie żona skorumpowanego polityka nieudacznika. Obsadzona bezbłędnie w tej roli Arleta Godziszewska kradnie wszystkie sceny, w których się pojawia. Jest kolorowym ptakiem, ale też kobietą kameleonem, idealnie przystosowującą się do zmieniających się jak w kalejdoskopie sytuacji. A przy tym nie traci zimnej krwi. To kolejna świetna rola aktorki, która na swoją szansę czekała dość długo, za to od „Opowieści o zwyczajnym szaleństwie” jej dobra passa trwa.
Andrzej Mastalerz reżyserię w „Naprzód, Freedonio” niczym wytrawny trener, skupił na stałych fragmentach gry. Aktorzy poruszają się głównie po wyznaczonych liniach, grają w tych samych miejscach sceny. Jestem przekonany, że wraz z rozpoczęciem zapowiadanego remontu, tak wyreżyserowaną sztukę, z nieskomplikowaną scenografią i oświetleniem da się zagrać wszędzie. Bo ma w sobie humor, nie prostacki rechot i mówi o tym, co nas otacza i na nas wpływa, nawet jeśli tę świadomość wypieramy. O brudnej polityce.
„Naprzód, Freedonio!”
Roger Mortimer
Scena Duża
Czas trwania: ok. 90 minut
Przekład: Bogusława Plisz-Góral
Reżyseria, opracowanie muzyczne: Andrzej Mastalerz
Scenografia, kostiumy: Joanna Walisiak-Jankowska
Obsada:
Beata Chyczewska - Cecile Lejeune - dziennikarka „Informatora Centralnego”
Arleta Godziszewska – Elena - żona Rugiera, jego rzecznik prasowy
Monika Zaborska - Dorothea Baumann - Niemka. Europejski Komisarz do Spraw Negocjacji Akcesyjnych. Nadzoruje wstąpienie Freedonii do UE
Dawid Malec - Valenki - asystent Luciernagi
Krzysztof Ławniczak - Victor Komarovich - oligarcha z Freedonii, sponsor i poplecznik politycznej kariery Luciernagi
Grzegorz Suski (gościnnie) - Rugier Luciernaga - polityk freedoński, przyszły komisarz UE
Spektakle:
19 stycznia 2020 - 17:00
24 stycznia 2020 - 20:00
25 stycznia 2020 - 17:00
26 stycznia 2020 - 17:00
14 lutego 2020 - 20:00
15 lutego 2020 - 17:00
16 lutego 2020 - 17:00
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?