Jan Oniszczuk i Tomasz Wiśniewski działają w Stowarzyszeniu Szukamy Polski oraz Towarzystwie Przyjaciół Kultury Żydowskiej. To oni na ostatnim posiedzeniu komisji kultury poprosili miasto o 35 tys. zł na wsparcie działalności przyszłego Społecznego Muzeum Historii i Kultury Żydów Białegostoku.
Instytucja ma powstać przy Lipowej 41. Rogowski Development chce zbudować tam bloki, pasaż handlowy oraz hotel. Przedsiębiorca zadeklarował, że udostępni społecznikom ok. 100-metrowy lokal - nie będzie żądał czynszu i będzie opłacał rachunki.
- To bardzo dobra inicjatywa. Białystok powinien mieć takie muzeum - mówił podczas komisji jej przewodniczący Krzysztof Stawnicki z PiS.
- Chcemy prezentować archiwalne zdjęcia czy pocztówki. Planujemy otwarcie żydowskiej restauracji i punktu informacji turystycznej - mówi Jan Oniszczuk. To nie koniec. Już pojawił się pomysł zorganizowania - to nazwa robocza - Międzynarodowego Festiwalu Filmów Krótkich i Żartobliwych o tematyce żydowskiej. Miałyby być na nim pokazywane zabawne produkcje z całego świata.
Pomysłodawcy zapewniają, że mają też dostęp do wielu unikalnych w skali światowej zbiorów, znajdujących się w rękach prywatnych kolekcjonerów, gotowych je bezpłatnie udostępnić.
- Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to - nawet bez wsparcia miasta - muzeum będzie mogło ruszyć w maju-czerwcu przyszłego roku - mówi Oniszczuk.
Do stworzenia żydowskiego muzeum przymierzają się też władze Białegostoku. Ma je prowadzić Galeria im. Sleńdzińskich. Powstałoby na górnych kondygnacjach budynku przy ul. Kijowskiej 3. - Jesteśmy gotowi do remontu, ale sprawa się odwleka, bo wciąż nie ma nowego planu miejscowego tych okolic - mówi wiceprezydent Rafał Rudnicki.
Galeria Sleńdzińskich gromadzi kolekcję malarzy żydowskiego pochodzenia. Miasto będzie też prowadziło rozmowy z Muzeum Historycznym na temat pokazania jego zbiorów. Najwcześniej jednak miejska instytucja zaczęłaby działać za 2-3 lata. O tym, że warto poczekać przekonuje Lucy Lisowska, przedstawicielka gminy żydowskiej. - Taką instytucję powinno prowadzić właśnie miasto - zaznacza.
Nie zgadza się z tym prof. dr hab. Andrzej Sadowski, socjolog z UwB. Uważa, że w mieście jest miejsce dla dwóch takich instytucji. - Powinniśmy pokazywać złożoność naszej historii.
Kłopoty z budynkiem
Początek XX wieku, czy może lata 50?
Jeszcze do niedawna nie było pewne, kiedy wzniesiono budynek przy ul. Lipowej 41.
Ma to ogromne znaczenie, bo deweloper planuje go zburzyć i postawić tu nowy obiekt z ceglaną elewacją nawiązującą do początków XX wieku. Sprawę zbadał Narodowy Instytut Dziedzictwa oraz specjalista z zakresu architektury i historii sztuki - prof. Jakub Lewicki. Obie opinie są w zasadzie takie same. Wskazują, że budynek nie ma wiele wspólnego z przedwojenną kamienicą. Zabytkiem więc nie jest, zburzyć go można.
Obie ekspertyzy trafiły do miejskiego konserwatora zabytków. W najbliższym czasie ma wydać zalecenia w sprawie kamienicy.
Konserwator już zajmował się tym budynkiem. I wyszła z tego afera. Sebastian Wicher, ówczesny pracownik biura konserwatora ujawnił, że w sprawie zaleceń, które były na rękę deweloperowi, naciskał wiceprezydent. Dowodem mają być dwie wersje zaleceń. W drugiej zniknęło ograniczenie w sprawie wysokości bloków, które mają powstać obok budynku przy ul. Lipowej 41. Choć Sebastian Wicher bronił się, że działał w obronie przestrzeni miejskiej, prezydent wyrzucił go z pracy. Teraz sprawa jest w sądzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?