Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmiertelny wypadek przy podcince drzew przy Rynku Kościuszki. Zakończył się proces apelacyjny

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Na skutek apelacji prokuratora sprawę bada Sąd Okręgowy w Białymstoku. Oskarżony nie pojawił się na rozprawie odwoławczej, nie uczestniczył także w pierwszym procesie. Obrona tłumaczyła to złym stanem zdrowia mężczyzny
Na skutek apelacji prokuratora sprawę bada Sąd Okręgowy w Białymstoku. Oskarżony nie pojawił się na rozprawie odwoławczej, nie uczestniczył także w pierwszym procesie. Obrona tłumaczyła to złym stanem zdrowia mężczyzny Izabela Krzewska/ Polska Press
Sąd I instancji go uniewinnił, prokurator chce ponownego procesu. W poniedziałek (22.01) zakończyło się postępowanie odwoławcze ws. mężczyzny oskarżonego o niedopełnienie obowiązków bhp i nieumyślne spowodowanie śmierci pracownika, która zginął podczas podcinki drzew w centrum Białegostoku. Ogłoszenie wyroku za dwa tygodnie.

Śmiertelny wypadek w Białymstoku. Oskarżony sam poważnie ucierpiał

Chodzi o tragedię sprzed ponad 5 lat. 3 sierpnia 2018 r. rano pracownicy korycińskiej firmy Skwer na zlecenie magistratu wycinali suche gałęzie przy ul. Rynek Kościuszki w Białymstoku. W pewnym momencie ramię podnośnika złamało się. Kosz przechylił się do przodu o 90 stopni, a dwaj pracownicy runęli 5 metrów głowami w dół na brukowany chodnik. Nie pomogły kaski ochronne. Z groźnymi obrażeniami głowy mężczyźni trafili do szpitala. 46-letni pilarz zmarł tego samego dnia. 38-letni Michał D. był w stanie krytycznym. Przeżył, ale dziś porusza się na wózku inwalidzkim, kontakt z nim jest utrudniony, wymaga opieki.

Czytaj też:

Zdaniem prokuratury to on kierował pracownikami w dniu zdarzenia i był odpowiedzialny za zapewnienie im bezpiecznych warunków. Tymczasem, prócz kasków, nie mieli indywidualnych środków zabezpieczających przed upadkiem z wysokości - konkretnie szelek przypinanych do kosza. Formalnie śledczy zarzucili D. niedopełnienie obowiązków w zakresie bhp, czym miał narazić członka ekipy na niebezpieczeństwo, a także nieumyślnie spowodować jego śmierć. Groziła za to kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.

Sąd I instancji uniewinnił oskarżonego. Prokurator apeluje

Po półtorarocznym procesie sąd I instancji uniewinnił oskarżonego. Kluczowym elementem było uznanie, że w świetle przepisów Kodeksu pracy Michał D. nie miał statusu osoby kierującej pracownikami, bo formalnie nie był nawet pracownikiem tej firmy (zarejestrowana była na jego żonę). D. nie łączył z nią stosunek pracy.

Warto przeczytać:

Na marginesie sąd I instancji zaznaczył, że nawet gdyby było inaczej, brak szelek bezpieczeństwa obciążał właściciela przedsiębiorstwa, a nie oskarżonego. Ponad to małżonkowie mieli podstawy sądzić, że wszystko jest w porządku, gdyż pojazd przeszedł stosowne badania i został przez Urząd Dozoru Technicznego dopuszczony do użytkowania. Dzień przed tragedią w obecności inspektorów UDT przeprowadzany był na nim egzamin pracowników - także bez zastrzeżeń do stanu technicznego.

Z orzeczeniem nie zgodziła się prokuratura. Apelacja trafiła w poniedziałek (22.01) na wokandę Sądu Okręgowego w Białymstoku.

- Oskarżony reprezentował żonę we wszystkich czynnościach wykonywanych w miejscach budowy. Ona była głównie osobą, która podpisuje dokumenty, natomiast osobą odpowiedzialną za zapewnienie prac, kierowanie nimi i zabezpieczenie bezpieczeństwa pracy na miejscu był oskarżony - podkreślał w mowie końcowej prokurator Piotr Grębowski z Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe.

Dodał, że obowiązek stosowania środków zabezpieczających przed wypadnięciem wynika nie tylko z instrukcji użytkowania podnośnika (ruchomy podest samojezdny), ale i z przepisów prawa. Na to miał wskazywać w swojej opinii biegły z zakresu bhp - powołany w toku śledztwa.

Śmiertelny wypadek w Białymstoku. Obrona i wdowa chcą status quo

Prokurator wniósł o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania. Sprzeciwia się temu obrona i pełnomocnik wdowy po zmarłym pracowniku firmy Skwer. Chcą utrzymania wyroku uniewinniającego.

- Mamy tutaj do czynienia z wypadkiem, przyczyną którego było pęknięcie ramienia kosza na skutek zmęczenia materiału, co potwierdza zgromadzony w I instancji materiał dowodowy. Pan Michał D. był pracownikiem, nie był właścicielem firmy, nie był pracodawcą. Ewentualne obowiązki związane z zapewnieniem bezpieczeństwa ciążyły na pracodawcy, a nie na oskarżonym - uważa adw. Katarzyna Mikucka-Andrzejczyk.

Zobacz także:

Obrońca Michała D. mówił, że barierka kosza przekraczała 1,1 m wysokości, a w takich przypadkach - zgodnie z rozporządzeniem o pracy na wysokości - żadne dodatkowe zabezpieczenia, jak pasy bezpieczeństwa, nie były wymagane.

Także powołał się na brak zastrzeżeń Urzędu Dozoru Technicznego co do stanu technicznego podestu.

- Oskarżony i jego pracownicy, jak słusznie zauważył sąd pierwszej instancji, mieli pełne prawo oczekiwać, że ich praca faktycznie ma charakter bezpieczny - mówił adw. Maciej Gułaj.

Z uwagi na zawiłość sprawy, sędzia Marzanna Chojnowska ogłoszenie wyroku odroczyła do 5 lutego.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny