Sienkiewicza: Pijani bezdomni niszczą pawilon handlowy w centrum miasta

Mężczyźni przesiadują godzinami w przejściu pawilonu i na murkach. Wszczynają bójki i załatwiają potrzeby fizjologiczne. Nie mogą trafić do pobliskiej noclegowni, bo są nietrzeźwi. Właściciel planuje zamknięcie przejścia pod pawilonem. Liczy, że to może rozwiąże istniejący od lat problem.

Straż miejska przyjeżdża na patrol kilka razy dziennie i co bardziej pijanych zabiera. Wzywamy straż sami, bo jest to nieuniknione, kiedy ci mężczyźni leżą plackiem przed naszym lokalem - przyznaje Emilia Niewińska, pracownica sklepu z biżuterią i ubraniami. - Kiedy wchodzą do sklepu, proszą mnie żebym nalała im wody w butelkę. Odstraszają klientów, bo siadają przed samą witryną. Piją i są wulgarni. Niektóre klientki boją się do nas wejść - mówi Emilia Niewińska.
Pawilon handlowo-usługowy przy ul Sienkiewicza 81/3 ma swoich stałych bywalców już od lat. Nie są nimi bynajmniej klienci, lecz bezrobotni bądź bezdomni mężczyźni. Latem przesiadują dniami i nocami na murku lub w przejściu. Zimą snują się po korytarzach rzemieślnika.

- Jak siedzą trzeźwi, to pół biedy. Jak rozpijają buteleczkę, to nie jest wesoło - opowiada Ryszard Ziemnicki, właściciel saloniku prasowego.

Młode kobiety, które pracują u pana Ryszarda boją się, bo w okolicy kręci się podejrzane towarzystwo. - Mężczyźni wdają się w bójki. Przez tyle lat jak tu jesteśmy napatrzyliśmy się na wszystko. Wadze, policja czy straż miejska nie robią nic, żeby rozwiązać nasz problem - denerwuje się Ryszard Ziemnicki.

Chcą zlikwidować tunel i murki

Najwięcej bezdomnych i ubogich mężczyzn pojawia się około godz. 15.30, kiedy w Caritasie wydawane są obiady. - To jest obłęd. Zbiera się mnóstwo ludzi. Policja mogłaby wtedy się tu przejść i zrobić porządek. Caritas nie chce ich wpuścić na swój teren i jest zamknięty, jak jakieś królestwo - uważa Ryszard Ziemnicki. - Powinni zrobić ławeczki, pomieszczenie dla czekających na obiad, to by tego nie było.

W dzielnicy działa zespół streetworkerów, ale efekty ich działań nie są widoczne. Pracownicy Caritas za całą sytuację winią sąsiedztwo trzech sklepów monopolowych i uważają, że powinny zostać zlikwidowane.

- Kto im daje koncesje? - zastanawia się Sebastian Wiśniewski, kierownik domu dla bezdomnych i noclegowni Caritas. - Odnoszę wrażenie, że ustawa antyalkoholowa to martwy przepis.

Czasem trudno ocenić, kto jest bezdomny i pijany, a kto nie. Wygląd zewnętrzny może być mylący. - Nie mogę podejść do kogoś i go o to zapytać. W świetle prawa ci ludzie często mają meldunek. Są ubodzy, a alkoholizm to straszna choroba społeczna - podkreśla Sebastian Wiśniewski. - Większości z nich nie znam. To nie są nasi podopieczni.

Zapytaliśmy władze Białostockiej Spółdzielni Mieszkaniowej, czy czują się odpowiedzialne i potrafią rozwiązać problem.

- Monitorujemy sytuację. Współpracujemy z Caritasem i jak mamy sygnały, że dzieje się coś złego, wzywamy straż miejską lub policję - zapewnia Urszula Nowicka, kierowniczka administracji osiedla Sienkiewicza. - Czasem Caritas zabiera pijanych ludzi do przechowalni na Żelazną. Do ogrzewalni na ul. Kolejowej czy Żelaznej mogą trafić osoby, które mają od 0,5 do 1 promila alkoholu we krwi. Żeby znaleźć miejsce w noclegowni na Sienkiewicza trzeba być absolutnie trzeźwym.

Spółdzielnia w przyszłości planuje odnowić elewację budynku i chce zamknąć przejście, w którym gromadzą się ludzie.

- Zaproponujemy projektantowi, by zlikwidował tunel oraz murki - mówi Urszula Nowicka.