Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sejny. Miasto upada, a burmistrz świetnie zarabia

Helena Wysocka [email protected]
Zniszczone kamienice, dziurawe chodniki oraz ulice - tak pozostanie przez najbliższe lata.  Miasto nie będzie miało pieniędzy na żadne inwestycje.
Zniszczone kamienice, dziurawe chodniki oraz ulice - tak pozostanie przez najbliższe lata. Miasto nie będzie miało pieniędzy na żadne inwestycje.
Na ulicach zgasną latarnie. W szkołach i w domu kultury będą zwolnienia, a ośrodek sportu zostanie zlikwidowany. Tylko pensja burmistrza się nie zmieni.
Wygraj 50.000 zł w loterii wakacyjnej Kuriera Porannego
Wygraj 50.000 zł w loterii wakacyjnej Kuriera Porannego

Wygraj 50.000 zł w loterii wakacyjnej Kuriera Porannego

Sejneński samorząd tonie w długach. Kilka dni temu rada miasta przyjęła program oszczędnościowy, który upoważni burmistrza do ubiegania się w Ministerstwie Finansów o niskoprocentową pożyczkę. Jeśli jej nie otrzyma, będzie bieda. Zabraknie pieniędzy na płace, energię elektryczną i pomoc dla najbiedniejszych.

W naszym regionie tak zadłużonego miasta, jak Sejny jeszcze nie było. Już w ubiegłym roku zobowiązania samorządu stanowiły ponad dziewięćdziesiąt procent jego dochodów. A od tego czasu jest tylko gorzej. Samorząd dobijają odsetki od kredytów.

Komornik blokował konta

Finansowa zapaść to skutek decyzji rządzącej miastem koalicji w sprawie inwestycji prowadzonej czternaście lat temu. Wówczas sejneńskie władze, przy wsparciu finansowym funduszu ochrony środowiska, zleciły wykonanie oczyszczalni ścieków. W trakcie budowy, za zgodą miejskich decydentów, inwestor rozszerzył zakres prac. Później burmistrz, urzędujący do dziś, podpisał protokół odbioru inwestycji. W dokumencie nie było żadnych zastrzeżeń dotyczących jakości.

- Nie chcieliśmy stracić dotacji, dlatego nie wskazywaliśmy usterek - tłumaczył burmistrz Jan Stanisław Kap.

Tymczasem kilka miesięcy później okazało się, że inwestycja nie została wykonana najlepiej. Zaczęły pękać ściany zbiorników, niektóre urządzenia pracowały nie najlepiej, a innych w ogóle brakowało. W tym samym czasie na biurko burmistrza trafił rachunek za wykonane prace. Miasto miało zapłacić niewiele ponad 1,3 mln złotych. Odmówiło.

- Nie będę płacił za fuszerkę - argumentował Kap.

Sprawa trafiła do sądu. Syndyk upadłego już Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Realizacji Inwestycji, które pełniło funkcję inwestora zastępczego tłumaczył, że nie mógł postąpić inaczej.

- Z tego powodu, że miasto nie zapłaciło rachunku, kilka pracujących na budowie firm zbankrutowało - mówił syndyk Tomasz Bilbin. - Ludzie stracili dorobek całego życia. Tak nie można postępować.

I dodawał, że oczyszczalnia pracuje dobrze, ponieważ osiąga efekt ekologiczny.
- A jeśli były jakiekolwiek zastrzeżenia, to należało je wytknąć przy odbiorze - zauważał słusznie. - Tak się nie stało.

Spór trafił do sądu. Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł sześć lat temu. Sąd przyznał syndykowi rację i nakazał miastu uregulować należność. Dłużnik zaskarżył to orzeczenie, powołał swoich biegłych. Sprawa przeszła wszystkie, możliwe instancje. Ostatecznie, w grudniu 2010 roku zapadł kolejny prawomocny wyrok. I znowu niekorzystny dla Sejn. W ocenie sądu fakt, że inwestycja przerosła oczekiwania i możliwości finansowe miasta nie może skutkować tym, że rachunki nie zostaną zapłacone.

Samorząd nie dawał za wygraną i wystąpił o kasację, co spowodowało, że sprawa przeciągnęła się o kolejne pół roku. W sierpniu 2011 syndyk WPRI przypomniał sejneńskim decydentom, że ich decyzje rujnują miasto. Zadłużenie przekroczyło już cztery miliony zł (przy czym większość stanowiły odsetki karne) i wzrasta o 493 zł każdego dnia. Mimo to, rachunek wciąż nie był regulowany. Miasto zrobiło to dopiero w listopadzie, gdy konta urzędu zablokował komornik.

Wyborcze inwestycje

W minionym roku Regionalna Izba Obrachunkowa przeprowadziła kompleksową kontrolę finansów sejneńskiego samorządu. Wykazała ona, że nie tylko budowa oczyszczalni przyczyniła się do złej kondycji. Inspektorzy zakwestionowali także szereg decyzji władz.

Choćby tę, dotyczącą prowadzonych dwa lata temu inwestycji. Przypomnieć warto, że był to rok wyborczy, w których starający się o reelekcję burmistrz chciał się wykazać. Choć wiedział o ciążącym na samorządzie długu, zlecił m.in. przebudowę kilku dróg, wykonanie prac na miejskiej plaży. Kontrolującym tłumaczył, że miasto jest zapóźnione cywilizacyjnie. Dlatego czuł się zobowiązany do tego, by poprawić warunki życia mieszkańców.

W tym samym roku radni powołali do życia miejski ośrodek sportu. Jego dyrektorem został kuzyn burmistrza. Jan Stanisław Kap argumentował, że w tak małym mieście niemal wszyscy są ze sobą spokrewnieni. Opozycja grzmiała, że ośrodek powstał specjalnie po to, aby kuzyn - nauczyciel wf miał gdzie pracować.

Inspektorzy RIO dopatrzyli się również, że urzędnicy zbyt opieszale egzekwują podatek od nieruchomości, nie pobierają opłat adiacenckich, a przyłącza wodociągowe do prywatnych nieruchomości miasto wykonało na swój koszt. Choć, w myśl obowiązujących przepisów, powinni zapłacić za nie mieszkańcy. Ale ta decyzja zapadła także w roku wyborczym. W październiku 2010 roku Kap został burmistrzem na kolejną kadencję.

Pobożne życzenia władz

Miasto ma jeszcze szansę, by wyjść na prostą, ale pod warunkiem, że otrzyma z Ministerstwa Finansów niskooprocentowany blisko 5,5-milionowy kredyt. Wcześniej przedstawi program naprawczy. Taki dokument został opracowany i przyjęty przez rajców w lutym tego roku. RIO, która opiniowała program, nie pozostawiła na nim suchej nitki. Założenia są zbyt optymistyczne i ogólne - uznała.
- To pobożne życzenia władz - wtórowała jej opozycja w radzie.

Mimo to, samorząd wystąpił do ministerstwa o pożyczkę. Okazało się jednak, że dokumenty nie były kompletne. Mało tego, te, które trafiły do MF, zawierały błędy.

- To żenujące - komentują oponenci w samorządzie. - W złym świetle stawia zarówno miasto, jak i jego mieszkańców.

Trzeba było też poprawić program naprawczy. Tym radni zajęli się w miniony wtorek.

Radny: trzeba zacząć od siebie

Nowy plan oszczędnościowy zakłada zwolnienia pracowników. W placówkach oświatowych pracę straci dziewięć osób, w ośrodku kultury - trzy. Ośrodek sportu natomiast ma być w ogóle zlikwidowany.

Pracownicy miejskich instytucji mogą zapomnieć o podwyżkach płac. Będą też mieli ograniczone szkolenia i wyjazdy. Ratusz zrezygnuje z prenumerat, dwóch telefonów komórkowych, a materiały biurowe będzie kupował w drodze przetargu. Władze miasta chcą też powołać tzw. grupę zakupową, która zajmie się negocjacją umów z zakładem energetycznym. Dzięki temu rachunki za prąd, w urzędzie i podległych mu placówkach, w ciągu półtora roku, mają zmniejszyć się o sto tysięcy.

Uliczne latarnie będą świeciły tylko przez pięć godzin. Przy czym mają zapalać się dopiero przed północą.

Zdaniem opozycyjnych radnych tego typu propozycje nie są uczciwe wobec mieszkańców.

- Uważam, że powinniśmy zacząć oszczędzać od siebie - mówi Rafał Sławiński.
I złożył wniosek o obniżenie diet. Wprawdzie został on wstępnie przegłosowany, ale w programie naprawczym nie jest ujęty. Rządząca miastem koalicja uznała bowiem, że wcześniej trzeba podjąć stosowną uchwałę. Czy tak się stanie, nie wiadomo. Przepadł też wniosek Arkadiusza Nowalskiego, kolejnego opozycyjnego radnego o obniżenie pensji burmistrza. Kap zarabia ok. dziesięciu tysięcy zł miesięcznie.

- Obniżenie o dziesięć, czy dwadzieścia procent pozwoliłoby na uratowanie jednego etatu w szkole - kalkuluje opozycja. - To z kolei dałoby większą pewność, że poziom nauczania w naszych placówkach nie obniży się.

Koalicja pomysł odrzuciła. Podobnie, jak ten, by ratusz zrezygnował z wydawania swojej gazety, która w tym roku będzie kosztowała ok. 60 tysięcy złotych. Broniący wydawnictwa burmistrz stwierdził, że gazeta jest konieczne. Inne są bowiem za mało życzliwe miastu.

Jest cień nadziei

Program naprawczy, po ocenie RIO, znowu trafi do Ministerstwa Finansów. Jak zostanie oceniony i czy samorząd otrzyma wsparcie, okaże się za kilka miesięcy.

- Obawiam się najgorszego - mówi Nowalski. - Założenia planu to nic innego jak wróżenie z fusów.

W podobnym tonie wypowiada się Rafał Sławiński.

- Najgorsze jest to, że za błędne decyzje zapłacą mieszkańcy - dodaje. - Nie ma wątpliwości bowiem, że jakość ich życia pogorszy się i to w znacznym stopniu.
A co na to rządząca miastem koalicja? Romuald Jakubowski, wiceprzewodniczący rady ma nadzieję, że plan będzie zaopiniowany pozytywnie i samorząd dostanie pieniądze.

- Nawet nie chcę myśleć, co się stanie, jeśli będzie inaczej - dodaje.
Natomiast Andrzej Mocarski, który już kolejną kadencję kieruje sejneńską radą miasta i miał wpływ na podejmowane decyzje, zignorował nasze pytania.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny